Chcę stanąć na nogi!

Anna Ficek

publikacja 15.01.2019 09:30

To, co jest rutyną dla zdrowego człowieka, mnie sprawia ogromną radość. Nawet sprzątanie - mówi, uśmiechając się, Lena Trybała, cierpiąca na czterokończynowe porażenie dziecięce.

Chcę stanąć na nogi! Maryja pomogła mi wyjść szczęśliwie za mąż. Wierzę więc, że i teraz mi pomoże - mówi Lena. Na zdjęciu z mężem, Markiem Archiwum Leny Trybały

Razem z siostrą powinna urodzić się 3 miesiące później, ale los chciał inaczej… - Był 1987 rok, sprzęt w szpitalach o wiele gorszej jakości, niż obecnie, a my przyszłyśmy na świat zdecydowanie za wcześnie, by przeżyć. 6-miesięczne bliźnięta, ważące zaledwie kilogram, od początku nie dostały szansy. My jednak walczyłyśmy - o każdy oddech, o każdy kolejny dzień. Przez pierwsze trzy miesiące nie umiałyśmy same oddychać, jednak z dnia na dzień - mimo negatywnych rokowań - nasz stan się poprawiał. Moja starsza o 15 minut siostra poradziła sobie o wiele lepiej - szybciej nauczyła się samodzielnie łapać oddech, potem mówić, siedzieć, chodzić - tak na siepomaga.pl opisuje swoją historię Lena.

Cierpi na czterokończynowe mózgowe porażenie dziecięce. Gdy skończyła sześć lat, trafiła do Ośrodka Opiekuńczo-Wychowawczego prowadzonego przez siostry zakonne. Rodzice nie mieli czasu, aby jej go poświęcić... Dopiero tam mogła uczyć się (siostry prowadziły też szkołę podstawową) i rozwijać w dogodnych dla siebie warunkach. Do rodzinnej Zawoi wracała dwa razy w roku - bardzo tęskniła wtedy za rodziną. Po skończeniu podstawówki uczyła się już w domu.

Zanim skończyła 7 lat, przeszła trzy operacje nóg. Brak rehabilitacji i wiele lat zaniedbań przyczyniły się do tego, że nie potrafi poruszać się samodzielnie - jest skazana na wózek inwalidzki lub pomoc drugiej osoby.

Niedawno jednak los się do niej uśmiechnął: najpierw poznała swojego męża (za mąż wyszła w czerwcu 2018 r.), a później wspólnie już zaczęli walczyć o godne życie dla Leny. Oboje zgodnie twierdzą, że połączyła ich miłość od pierwszego wejrzenia (wspierana przez niebiosa), a nie łut szczęścia.

- To właśnie Marek dowiedział się o słynnym amerykańskim lekarzu, który leczył już podobne przypadki. Okazało się, że niedługo będzie w Poznaniu. Przemyślałam sprawę i za namową męża zdecydowałam się pojechać na konsultacje - opowiada.

Po wizycie u dr. Drora Paley'a okazało się, że zaledwie cztery zabiegi mogą "postawić ją na nogi". Potrzeba jednak na to gigantycznej ilości pieniędzy: ponad 700 tys. zł! By je zdobyć, Lenka potrzebuje pomocy ludzi dobrej woli. Czy znajdą się oni wśród Czytelników "Gościa Krakowskiego"?

Jak przekonuje, w tym momencie nie ma wielu marzeń, bo wszystko sprowadza się do jednego. - Chcę stanąć na nogi - te słowa powtarza niczym magiczne zaklęcie, a w drodze do realizacji marzeń Lenę wspierają m.in. mieszkańcy Zawoi organizując różne eventy i zbiórki charytatywne.

- Zbiórki ruszyły w październiku 2018 r. dzięki dwóm dziewczynom - Patrycji Malik i Eli Makoś, które znając moją historię zdecydowały się zorganizować pierwszą akcję. Później pomógł ktoś inny, a teraz myślimy nad następną zbiórką. I wierzymy, że w końcu się uda - podkreśla.

Dzięki ofiarodawcom Lena zebrała już ponad 60 tys. zł i kwota wciąż rośnie, a każda złotówka zbliża Lenę do osiągnięcia upragnionego celu.

- Maryja pomogła mi wyjść szczęśliwie za mąż, bo bardzo prosiłam Ją o wstawiennictwo. To było moje marzenie i udało się, mam wymodlonego męża! To właśnie z Markiem chciałam stanąć przed ołtarzem. Wierzę więc, że i teraz Matka Boża mi pomoże - uśmiecha się Lena.

Przyznaje też, że jak każdy ma czasem chwile zwątpienia. - Myślę, że w moim przypadku jest to zrozumiałe. Miałam taki moment w życiu, gdy czułam żal i smutek zastanawiając się, dlaczego akurat mnie to spotkało. Ale potem zaczęłam starać dostrzegać pozytywne rzeczy i zrozumiałam, że są osoby, które radzą sobie gorzej niż ja. Przestałam narzekać i ruszyłam do przodu - wspomina dodając, że obecnie jej ulubionym zajęciem jest…sprzątanie.

- Nawet najmniejsza czynność, na przykład przeniesienie kubka czy przygotowanie prania sprawia mi frajdę. Czuję satysfakcję, że mogę to zrobić. Sama. Coś co dla normalnego człowieka jest nieważne i nie warte zastanowienia, mnie cieszy. Coś nad czym inni się nie zastanawiają, jest całym moim życiem - przekonuje.

Zastrzega również, że nie chce nikogo przekonywać do pomagania jej.

- Każdy człowiek musi chcieć tego sam z siebie i dać coś od siebie, z serca. To nie może być ani wymuszone, ani dziać się na zasadzie litości, bo wtedy się nie uda - mówi stanowczo Lena.