Kraków: Pogrzeb ostatniego klezmera

Bogdan Gancarz Bogdan Gancarz

publikacja 18.03.2019 17:38

Na Nowym Cmentarzu Żydowskim w Krakowie pochowano dziś Leopolda Kozłowskiego-Kleinmana, znanego muzyka, zmarłego 13 marca w 101. roku życia.

Kraków: Pogrzeb ostatniego klezmera Trumnę nieśli przedstawiciele krakowskiej społeczności żydowskiej. Bogdan Gancarz /Foto Gość

Zmarły był kompozytorem i aranżerem. Specjalizował się m.in. w komponowaniu muzyki teatralnej i filmowej oraz w wykonywaniu żydowskiej muzyki ludowej, tzw. klezmerskiej. Nazywano go "ostatnim klezmerem Rzeczypospolitej".

Na cmentarzu żegnali go rodzina, przyjaciele i przedstawiciele krakowskiej Gminy Żydowskiej kierowanej przez Tadeusza Jakubowicza. Przyszli również znający dobrze zmarłego kard. Stanisław Dziwisz oraz ks. Dariusz Raś, archiprezbiter Mariacki. Odmówiono modlitwę za zmarłych. - Był człowiekiem wielkiego talentu. Trudno krótko powiedzieć, jak wiele włożył w naszą kulturę i ile straciła ona wraz z jego śmiercią. Muzyka była jego pasją, kochał ją - powiedział T. Jakubowicz nad trumną, na której złożono m.in. wieniec od rządu RP.

Kardynał Dziwisz nie tylko znał, lecz także bardzo cenił zmarłego. - Był bardzo utalentowany, zawsze znakomicie przygotowany intelektualnie i artystycznie. Wykorzystał te wszystkie swoje zdolności do tego, by budować kulturę, która łączy dwa narody. Był człowiekiem przymierza i takim pozostanie - powiedział metropolita senior archidiecezji krakowskiej.

Zmarłego muzyka żegnał również zaprzyjaźniony z nim znany muzyk cygański Don Wasyl. - Lolku, mój wielki bracie i profesorze! Byłeś dla mnie i dla nas, Romów, naszym bratem i ojcem. To dzięki tobie nasza muzyka nabrała kolorów i duszy. To twój naród i mój potrzebują miłości i szacunku. Całe swoje życie poświęciłeś muzyce. Całe swoje życie spędziłeś w kraju, który był twoją ojczyzną; Polacy byli twoimi braćmi. Wszystko, co osiągnąłeś i ja osiągam, to dzięki naszym braciom Polakom. Całe życie grałeś z nami, teraz graj z aniołami, dla naszego Ojca i Pana - powiedział wzruszony muzyk.

Wspominał go także Jacek Cygan, wybitny autor tekstów do utworów estradowych, przyjaciel zmarłego. - Poldeczku! Muzyka uratowała ci w czasie wojny życie. Opowiedziałeś mi je kiedyś, a ja opisałem je w książce "Klezmer". Zaraziłeś nas miłością do kultury żydowskiej, w tym muzyki. Razem pisaliśmy nowe piosenki, razem występowaliśmy. Zawsze mówiłeś: "Ta kultura musi żyć!". Wszędzie niosłeś sławę muzyki żydowskiej i sławę Krakowa - powiedział J. Cygan.

Zmarłego znał dobrze także Jerzy Fedorowicz, senator RP, niegdyś czynny aktor i dyrektor teatru. - Znaliśmy się od dawna. Nasza przyjaźń zaczęła się na dobre od chwili, gdy Jacek Cygan stworzył wraz z nim spektakl "Rodzynki i migdały", w którym występowała Marta Bizoń, a niekiedy także i ja. Podziwiałem jego witalność, obserwowałem, jaką miłością go otaczano. Cóż mogę rzec więcej... Chyba tylko słowa: "Żegnaj, przyjacielu, żegnaj, amigo!". Tak bowiem nazywaliśmy go z hiszpańska - powiedział J. Fedorowicz.

Kraków: Pogrzeb ostatniego klezmera   Leopolda Kozłowskiego przyjaciele pamiętają jako człowieka pełnego radości życia. Henryk Przondziono /Foto Gość