On nas budzi

Magdalena Dobrzyniak

|

Gość Krakowski 27/2019

publikacja 04.07.2019 00:00

– Bóg objawił mi się w ciepłym powiewie wiatru – tak opowiada o mistycznym doświadczeniu, które przeżył w pustelni w Annaya. Libański katolik, maronita, który nosi na ramieniu odcisk dłoni św. Szarbela, spotkał się z krakowianami w kościele Świętego Krzyża.

▲	– Ogarnęło mnie uczucie niewysłowionego szczęścia – opowiadał duchowy syn świętego z Libanu. ▲ – Ogarnęło mnie uczucie niewysłowionego szczęścia – opowiadał duchowy syn świętego z Libanu.
Magdalena Dobrzyniak /foto gość

Urodził się w Bejrucie, w rodzinie chrześcijańskiej. Modlił się, chodził do kościoła, ale – jak sam przyznaje – nie mógł zrozumieć Eucharystii. Jego dziadek był księdzem. Chłopiec chodził z nim do kościoła i obserwował, co się tam dzieje, ale nie potrafił tego pojąć.

Mały chleb i wielka miłość

– U maronitów jest zwyczaj, że hostie wypieka się w domu księdza. Piekłem więc dla dziadka ten chleb. Połowę zjadałem, połowę mu oddawałem. Byłem zdumiony za każdym razem, kiedy pod koniec Mszy widziałem kolejkę ludzi, którzy stali, by otrzymać mały kawałek tego chleba – opowiadał w kościele Świętego Krzyża, przyznając, że chciał nawet nauczyć ich wypiekania chleba, żeby nie musieli więcej stać w tej kolejce.

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.