Górale sprzeciwiają się oskarżeniom o współpracę ks. Józefa Tischnera z SB

publikacja 04.07.2019 12:33

Oświadczenie w tej sprawie wydał Związek Podhalan.

Górale sprzeciwiają się oskarżeniom o współpracę ks. Józefa Tischnera z SB Mieszkańcy Łopusznej, rodzinnej miejscowości ks. Tischnera, nie wierzą we współpracę tego kapłana z SB. Roman Koszowski /Foto Gość

Na początku czerwca prof. Sławomir Cenckiewicz z Wojskowego Biura Historycznego poinformował - powołując się na książkę "Kryptonim Klan. Służba Bezpieczeństwa wobec NSZZ Solidarność w Gdańsku", której był naukowym recenzentem - że ks. prof. Józef Tischner, były kapelan Solidarności, w latach 1980-1983 był rozpracowywany przez Wydział IV KW MO w Krakowie. W 1983 r. został wpisany do komunistycznych baz jako "kandydat", a następnie rejestracja została zmieniona na "kontakt operacyjny". Później (jesienią 1988 r.) kapłan był określany mianem "konsultanta". 30 stycznia 1990 r. został on wyrejestrowany.

Z tymi oskarżeniami nie zgadzają się mieszkańcy Podhala, a zwłaszcza Łopusznej, rodzinnej miejscowości ks. Tischnera, gdzie pamięć o nim jest bardzo żywa. W miniony weekend odbyły się tam uroczystości związane z kolejną rocznicą śmierci kapłana (zmarł 28 czerwca 2000 r.). Oświadczenie wydane przez Związek Podhalan odczytał wtedy Andrzej Skupień, prezes ZP.

Górale napisali, że wyrażają sprzeciw wobec insynuacji wynikających z informacji S. Cenckiewicza na temat kontaktów ks. Tischnera - pierwszego kapelana ZP - ze Służbą Bezpieczeństwa.

"Nie godzimy się, by Pana sensacyjne doniesienia kładły się cieniem na osobie ks. Tischnera, kapłana, który swą posługą duszpasterską i działalnością społeczną służył naszej wspólnocie. Ksiądz Tischner był zawsze blisko nas. Prowadził nas ścieżkami Prawdy i Mądrości, odsłaniał świat wartości. Przekonywał, że największym darem od Boga dla człowieka jest drugi człowiek. Ten kapłan i wielki człowiek był i pozostanie dla nas Autorytetem, Przewodnikiem i Przyjacielem. Jego mowa była zawsze mową budującą, która wydobywała w nas pokłady dobra i dawała nadzieję. Pana słowa przeciwnie - wyzwoliły w ludziach złe emocje, burząc wiarę w człowieka i podkopując wzajemne zaufanie. Zabolały i skrzywdziły" - czytamy w oświadczeniu.

Związek Podhalan zaznacza też, że S. Cenckiewicz nie przedstawił żadnych dowodów, które wskazywałyby na współpracę ks. Tischnera z SB.

"Jest sprawą powszechnie wiadomą, że ksiądz Józef, podobnie jak wielu kapłanów, był inwigilowany przez komunistyczne władze, że bezskutecznie usiłowano go pozyskać do współpracy. Mimo licznych prób, pozostał wierny sobie i swemu powołaniu. Dlatego też odczytujemy Pana wpis jako działanie mające na celu niszczenie autorytetów, a nade wszystko niszczenie wartości, które budują ludzką solidarność, jedność i zaufanie. (...) Ks. Józef Tischner wierzył w człowieka i nigdy nie przekreślał nikogo - nawet tych poranionych błądzących owieczek. Dlatego też, mimo poczucia krzywdy, kierujemy do Pana zaproszenie. Jeżeli chce Pan naprawdę poznać bliżej księdza Tischnera i jego dzieło, proszę przyjechać na Podhale, do Łopusznej, spotkać się z nami. Opowiemy Panu o naszym księdzu i przyjacielu, o jego duszpasterskiej posłudze i społecznym zaangażowaniu. Może to pozwoli Panu spojrzeć z nadzieją i ufnością na ludzki świat i zrozumieć, że ludzie mogą być dla siebie darem" - podkreślają górale.

Do sprawy odniósł się też Maciej Gawlikowski, filmowiec i dokumentalista. We wpisie opublikowanym na Facebooku zauważył m.in., że po kilku latach rozpracowywania w 1983 r. SB zarejestrowała ks. Tischnera jako kandydata na TW, jednak opracowanie w tym charakterze nie zakończyło się sukcesem. W efekcie zapisano go jako "kontakt operacyjny".

"Nic nie wiadomo o współpracy Tischnera z SB w tym charakterze. W październiku 1988 r. zarejestrowano go dla odmiany jako konsultanta. Zachowały się jedynie te zapisy ewidencyjne" - zaznacza M. Gawlikowski. "Jeśli ktoś chce na tej podstawie twierdzić, że ks. Tischner donosił, to proszę bardzo, żeby to samo napisał o śp. Marii Kaczyńskiej, również zarejestrowanej jako Kontakt Operacyjny. Jej papiery również się nie zachowały. Dowody są równie mocne w obu przypadkach" - podkreśla.

Przypomina również, że o sprawie rejestracji ks. Tischnera mówiło się już w 2007 roku. "Jak rozumiem, przez tuzin lat nie udało się znaleźć żadnego dowodu współpracy. Dla mnie to kończy temat” - przekonuje M. Gawlikowski.

Wspomina także, że wiele słyszał o kontaktach kapłana z SB - np. anegdoty o spotkaniach w Urzędzie Wyznań. Józef Biel z krakowskiej bezpieki udawał urzędnika UdsW, a ks. Tischner długo udawał, że nie wie, iż to ubek. Toczyli oni ze sobą spory na tematy religii, wiary, doktryny Kościoła. "Po co te gry, spotkania, rozmowy? Podejrzewam, że trochę z ciekawości, trochę dla nawracania, a przede wszystkim chodziło o to, żeby dostać paszport. Nie wierzę jednak, że te kontakty przekroczyły granice przyzwoitości" - pisze M. Gawlikowski.

Sprawę oskarżeń komentuje też Andrzej Grajewski, historyk i politolog, były przewodniczący Kolegium IPN, zastępca redaktora naczelnego "Gościa Niedzielnego".

Jak mówi, istotne jest, jaką formę miały kontakty ks. Tischnera z SB. Osoby zarejestrowane jako kontakty operacyjne (a tym bardziej jako kandydaci) nie musiały mieć świadomości, że rozmawiają z funkcjonariuszem czy funkcjonariuszami komunistycznych służb specjalnych. Zdaniem A. Grajewskiego, bardziej skomplikowana jest sprawa zarejestrowania ks. Tischnera jako konsultanta. Status ten wskazuje bowiem, że występująca w tym charakterze osoba raczej była świadoma, z kim rozmawia. Trudno też sobie wyobrazić, aby funkcjonariusz ryzykował fikcyjną rejestrację w tej kategorii jednego z najbardziej znanych wówczas w Polsce księży. Jednak wachlarz możliwości interpretacyjnych tego, na czym w rzeczywistości polegały te kontakty, jest szeroki. - Nie da się tego ocenić bez znajomości szerszego kontekstu tych wydarzeń - przekonuje A. Grajewski.

Przeczytaj także:

Ks. prof. Józef Tischner był zarejestrowany jako kontakt operacyjny i konsultant komunistycznego MSW. Czy to go obciąża?