Maryja czeka, a sił dodaje Bóg

Monika Łącka

|

Gość Krakowski 29/2019

publikacja 18.07.2019 00:00

Poznali się w Strzegowej. Przypadkiem albo zrządzeniem Opatrzności. Dorota była „medyczną”, czyli pomagała pielgrzymom, którym trud wędrówki na Jasną Górę dawał się we znaki. Pewnego dnia zjawił się u niej Jarosław.

– Wspólne przyjście do Jasnogórskiej Pani mocno nas do siebie zbliżyło – zapewniają Ania i Mateusz. – Wspólne przyjście do Jasnogórskiej Pani mocno nas do siebie zbliżyło – zapewniają Ania i Mateusz.
Archiwum prywatne

Dziś śmieje się, że nigdy nie był zbyt odporny na ból ani na widok krwi, a Dorota bezbłędnie to wyczuła. Opatrując bąble, zagadywała go więc, jak umiała. Czy od razu między nimi zaiskrzyło? Trudno powiedzieć, ale oboje wiedzieli, że skoro do końca pielgrzymki zostało jeszcze kilka dni, to znajdą okazję, by znów ze sobą porozmawiać. – Powiedziałem, że jeszcze do niej przyjdę, a ona – że też mnie znajdzie. W ten sposób wędrowaliśmy razem do Maryi. W kolejnych latach też wspólnie chodziliśmy w Pieszej Pielgrzymce Krakowskiej, choć początkowo nie wiedzieliśmy, że ta droga na Jasną Górę doprowadzi nas do ślubu. Tak stało się po 5 latach – opowiada Jarosław Kazubowski.

Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.