Polska Fundacja dla Afryki prowadzi misję medyczną przeciwko trądowi na Madagaskarze

publikacja 01.10.2019 14:20

Rusza też z kolejnym projektem fundraisingowym - remontem ośrodka zdrowia w w Essengu w Kamerunie.

Polska Fundacja dla Afryki prowadzi misję medyczną przeciwko trądowi na Madagaskarze Nazywana jest La Blanche, czyli "Biała". Nie pamięta już, ile ma lat. Na trąd zachorowała dawno temu, tracąc kolejne palce rąk i nóg. Archiwum Polskiej Fundacji dla Afryki

Od 5 do 18 października na Madagaskar pojedzie 4 lekarzy, by pomagać chorym na trąd. Są to: dr Lidia Stopyra, kierowniczka misji, dr Zofia Sikorska (okulistka z Bydgoszczy), dr Izabela Szymońska (pediatra z Krakowa) i dr Jakub Loster (specjalista chorób zakaźnych z Krakowa). Doktor Stopyra na Madagaskar pojechała już w maju, by zrobić tam rekonesans potrzeb. Ta wiedza przyda się teraz lekarzom, by mogli skutecznie działać. Chodzi o to, by nie tylko leczyć, ale też maksymalnie ograniczać czas zarażania. Bo Madagaskar jest czwartym na świecie krajem, jeśli chodzi o liczbę osób dotkniętych trądem.

Ilu dokładnie jest tam chorych? Tego nie wiadomo, ale na pewno są to tysiące osób, a ci, u których choroba jest już widoczna z daleka, to osoby w stadium zaawansowanym. Najlepiej jest więc rozpoznać trąd jak najwcześniej, by szybko skierować pacjentów do leczenia. A pełen sukces jest możliwy i potrzeba na to zaledwie 100-200 zł.

- Czas leczenia jest różny (trwa od 6 miesięcy do 2 lat) i zależy od postaci choroby i odporności chorego. A odporność jest tu bardzo ważna i nie bez powodu mówi się, że trąd jest chorobą ludzi biednych - u niedożywionych następuje bowiem spadek odporności. Może być też tak, że osoby o dużej odporności wielokrotnie zetkną się z chorymi i nie dojdzie do zakażenia. Co ważne, już po 2-4 tygodniach od rozpoczęcia terapii chory nie powinien zarażać - tłumaczy dr Stopyra.

Na Madagaskarze osoby na wczesnym etapie choroby nie są postrzegane jako zagrażające innym (wiąże się to z tym, że na porządku dziennym są różne zmiany skórne niezagrażające życiu i trąd czasami wtapia się w ten obraz). Staje się tak dopiero, kiedy choroba jest już bardzo zaawansowana. Wtedy chory jest już najczęściej okaleczony i nie może pracować. Co gorsza, rodzice często zarażają dzieci.

Polska Fundacja dla Afryki chce też pomóc chorym w inny sposób - budując dla nich dwie wioski. - To nie są leprozoria. Osoby, u których rozpoznamy trąd i zaczniemy leczyć, przestaną zarażać i nie będą musiały być izolowane. Będą mogły mieszkać z rodzinami. W wiosce będą też mieszkać chorzy dotknięci już takim kalectwem, którego nie można cofnąć i niemający rodzin. Tacy, którzy pozbawieni opieki, zginęliby - wyjaśnia Wojciech Zięba, prezes fundacji.

To jeszcze nie wszystko. Polska Fundacja dla Afryki rusza bowiem z kolejnym programem fundraisingowym, czyli ze zbiórką pieniędzy na remont ośrodka zdrowia w Essengu w Kamerunie. Gdyby nie ta przychodnia, chorzy z pobliskich wiosek w buszu (z których dopływają pirogami), ale i tacy, którzy, by się do niej dostać, muszą pokonać nawet 70 km, umieraliby. Za leczenie w Essengu płaci się symbolicznie: konsultacja to 0,3 dolara, poród - 5 dolarów (czyli trzy kiście bananów na targu), a wiele osób pomoc otrzymuje zupełnie bezpłatnie. Darmowe jest też dożywianie dzieci.

- Przychodnia rozdaje chorym na AIDS matkom mleko w proszku (ufundowane przez naszą fundację), by wirus nie przeszedł z mlekiem matki na dziecko. Przyjmuje 250-300 pacjentów miesięcznie i wykonuje badania analityczne, szczepienia i konsultacje prenatalne. Prowadzi leczenie chorych na AIDS oraz dożywianie osób z chorobą głodową. Pracownicy ośrodka odwiedzają również chorych w domach oraz organizują pogadanki zdrowotne - opowiada W. Zięba.

Obecnie trzeba tam m.in. wymienić dach, okna, drzwi, przebudować ściany, by wydzielić pokój zabiegowy czy salę porodową. Konieczne są też naprawa toalet i pryszniców, malowanie, kafelkowanie. Koszt tego wszystkiego to 104 tys. zł.