"Złoty wiek" nie jest sloganem

Bogdan Gancarz Bogdan Gancarz

publikacja 02.12.2019 12:23

To w latach 1468-1572, w czasach panowania dynastii Jagiellonów, doszło do największego wzrostu polskiej kultury politycznej i kultury artystycznej oraz duchowej. Przypomniał o tym w kolejnym, czwartym tomie swoich "Dziejów Polski" historyk krakowski prof. Andrzej Nowak.

"Złoty wiek" nie jest sloganem - Najważniejszym dziedzictwem polskiego "złotego wieku" jest kultura - uważa prof. Andrzej Nowak. Bogdan Gancarz /Foto Gość

Prezentacja wydanej przez Białego Kruka książki "Trudny złoty wiek" odbyła się 1 grudnia wieczorem w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Jej artystyczną oprawą było wykonanie przez Halinę Łabonarską i Jerzego Zelnika, ubranych w stroje z filmu "Królowa Bona" Janusza Majewskiego, fragmentów scen dramatycznych z "Zygmunta Augusta" Stanisława Wyspiańskiego, dotyczących Unii Lubelskiej. - Przygotowując ten tom, mogłem się przekonać, że określenie "złoty wiek" nie jest jedynie pustym sloganem. Skala dokonań i dziedzictwa stulecia 1468-1572 budzi i respekt i poczucie wdzięczności - powiedział prof. Nowak, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego i badacz w Polskiej Akademii Nauk, uhonorowany niedawno Orderem Orła Białego.

- To wówczas świat specyficznej, obywatelskiej, republikańskiej kultury politycznej, wolności, jakiej nie było w żadnym innym kraju europejskim tamtego czasu, spotkał się z potęgą zewnętrzną kraju, jednego z największych w Europie, jednego z kluczowych elementów europejskiego porządku politycznego. Przede wszystkim jest to jednak najbardziej fascynujący oraz istotny moment w naszych dziejach, kiedy dojrzewają kultura polska, język polski, który osiągnie w "złotym wieku" wyżyny nieprześcignione od momentu, kiedy ubierze je w wersy mistrz Jan Kochanowski. Ten najpiękniejszy język dojrzewał w atmosferze sejmikowego harmideru, w atmosferze sporów o prawa, w walce o egzekucję dóbr i praw na sejmach w czasach Zygmunta Starego i Zygmunta Augusta, przede wszystkim dojrzewał jednak w twórczości literackiej i publicystyce. To jest czas Mikołaja Reja, Jana Kochanowskiego, Stanisława Orzechowskiego. Na tych trzech fundamentach rozwijają się proza i poezja. To niewątpliwie najważniejsze dziedzictwo tego czasu, także dziedzictwo poświęcenia - dodał uczony.

Wygłosił w teatrze wykład pt. "Imperium polskiej kultury". - Można się zastanawiać na znaczeniem słów "imperium kultury". Prezes Leszek Sosnowski mówił o wielkości Polski, o wielkości Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego razem połączonych, które było wówczas na pewien czas "od morza do morza", kiedy Kaffa na Krymie poddała się panowaniu króla Kazimierza Jagiellończyka. Wiemy jednak, że Polska nie utrzymała fizycznej wielkości tego ponad miliona kilometrów kwadratowych, które za Kazimierza Jagiellończyka ogarniała swoim panowaniem. To, że Polska znów jest i jest silna, sprawiło nie to dawne imperium polityczne, bo ono upadło. Polska wspólnota polityczna mogła się jednak odrodzić, bo w epoce, którą obejmuje czwarty tom mojej książki, zbudowane zostało imperium polskiej kultury - powiedział.

Wspomniał także o duchowych źródłach ówczesnej kultury polskiej. - Rok 1472 r., kiedy zaczyna się ta opowieść, na naszej ziemi, obok zwykłych ludzi, działają także ludzie święci i uczeni zarazem. Tworzyli sól ziemi i budowali podstawę polskiego imperium kultury. Myślę tutaj o św. Janie Kantym, zasłużonym profesorze Uniwersytetu Krakowskiego, bez którego naszego "złotego wieku" by nie było, Świętosławie Milczącym z Krakowa, wówczas jednej ze stolic światowego drukarstwa, który zgromadził bardzo cenną bibliotekę. Wymienię jeszcze bł. Władysława z Gielniowa, krakowskiego bernardyna, autora pięknych, do dziś śpiewanych pieśni religijnych. To jeden z mistrzów naszej duchowości w wymiarze religijnym i kulturowym. Ten czas, rozpoczynający się nazwiskami, jakie tutaj wymieniłem, można by uzupełnić jeszcze u owych początków zapisaną w tzw. Lamencie świętokrzyskim bardzo skromną modlitwą, skargą Matki Bożej, która straciła Syna, potem przez lata wyrażającą także skargi innych matek przez pokolenia tracących synów. Dla nich rywalką wobec miłości synowskiej, narzeczeńskiej czy małżeńskiej była Polska, walka o dobro wspólne - mówił uczony.

- Tekst "Lamentu świętokrzyskiego" nie przeciwstawia kultury polskiej kulturze ludzkiej, bo współczucie, cierpienie, tragedia utraty kogoś bliskiego jest doświadczeniem uniwersalnym, poświęcenie dla innych, dla sprawy większej niż pojedyncze życie człowieka, jest także doświadczeniem uniwersalnym. To, co wiąże się z dziedzictwem poświęcenia, historii, w której za polskość trzeba płacić. Bo tylko coś, co wymaga poświęcenia, jest coś warte. To przypomina "Lament świętokrzyski" oraz największy współczesny kompozytor polski Henryk Mikołaj Górecki, biorąc jego tekst do swojej słynnej III Symfonii "Pieśni żałosnych", najbardziej rozpoznawalnego obecnie w świecie dzieła polskiej kultury wysokiej. Czuje się tam żar bijący z polskiej kultury przez doświadczenie wielopokoleniowego poświęcenia dla wolności, dla chrześcijaństwa, które daje nadzieje wykraczające poza związane z tym trudy - dodał prof. Nowak.

Książki uczonego są cenione zarówno przez zawodowych historyków, jak i zwykłych miłośników historii. - "Dzieje Polski" prof. Nowaka mają ogromne znaczenie dla naszej historiografii. Po wielkich syntezach XX-wiecznych Konopczyńskiego, Sobieskiego, Jasienicy powstaje zupełnie nowe syntetyczne ujęcie naszej historii - powiedział prof. Piotr Biliński, historyk. - Bardzo cenię tego autora za prosty, klarowny język, za wielką pasję w gromadzeniu i przystępnym przedstawianiu historii naszego kraju - dodała Ewa Skwarczyńska, członkini Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Czytaj także:

Najwyższy order dla prof. Andrzeja Nowaka