Kraków. Konserwacja cennych rękopisów

Bogdan Gancarz Bogdan Gancarz

publikacja 18.12.2019 07:00

Zakonserwowano 45 rękopiśmiennych ksiąg z lat 1519-1797 z najstarszego zasobu Archiwum Kurii Metropolitalnej. Zaprezentowano je w siedzibie archiwum w Pałacu Biskupów Krakowskich przy ul. Franciszkańskiej 3.

Kraków. Konserwacja cennych rękopisów Konserwacją archiwaliów zajmował się zespół pod kierunkiem Ewy Pietrzak. Bogdan Gancarz /Foto Gość

To część zbioru akt biskupich i sądowych diecezji krakowskiej, powstałych w okresie od XV do XVIII w., który liczy 625 tomów, każdy z nich ma zaś od 600 do 800 kart. Prace konserwatorskie pod kierunkiem Ewy Pietrzak, sfinansowane przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz archidiecezję krakowską, prowadzone są od 2010 roku. Do tej pory zakonserwowano 544 księgi. - Konserwując ów zbiór, chcemy go zachować i przekazać przyszłości. To bardzo cenne, niekiedy jedyne źródło do badań historii państwa i Kościoła. Są to podstawowe akta kościelne, dotyczące terenów historycznej Małopolski. Diecezja krakowska obejmowała bowiem niegdyś obszar, na którym obecnie znajduje się 11 diecezji - poinformował 17 grudnia,  w trakcie prezentacji zakonserwowanych archiwaliów, ks. prof. Jacek Urban, dyrektor archiwum.

W księgach zwanych Acta Officialia umieszczano dokumenty wszelkich spraw z lat 1410-1796, którymi zajmowali się w imieniu biskupa oficjałowie sądu biskupiego. Acta Episcopalia z lat 1466-1797 zawierają zaś dokumenty czynności biskupów krakowskich. - Odnoszą się m.in. do erygowania nowych parafii, nominacji proboszczów, wizytacji biskupich. Jeden i drugi rodzaj akt jest cenny dla badaczy m.in. dlatego, że zawiera także brudnopisy, w których można znaleźć znacznie więcej informacji niż w czystopisach dokumentów - poinformował ks. prof. Urban.

Ks. prof. Kazimierz Łatak z Zakonu Kanoników Regularnych Laterańskich, wybitny historyk Kościoła i archiwista, uważa, że ów cenny zbiór jest wciąż zbyt mało wykorzystywany, jedynie w znikomej mierze, w dotychczasowych badaniach naukowych.

- Od ponad 4 lat czytam strona po stronie te Officialia i Episkopalia, dochodząc do końca XVII wieku. To kopalnia wiedzy. W tych księgach, w tych aktach, szczególnie w Officialiach, dosyć dobrze są oddane procesy kulturotwórcze i cywilizacyjne na ówczesnym ogromnym terenie diecezji krakowskiej. O wyjątkowości tych akt świadczy fakt, że urzędy, które je wytworzyły, miały siedzibę w stolicy Królestwa, w sąsiedztwie uniwersytetu. To lustro, w którym odbija się historia Kościoła, Polski, a nawet sprawy międzynarodowe dotyczące kontaktów z państwami ościennymi, m.in. Węgrami, Niemcami i Austrią - powiedział uczony. Na podstawie dotychczasowej lektury wspomnianych akt doszedł on do wniosku, że można z nich wyciągnąć obfity materiał do historii niemal wszystkich dziedzin życia.

- Lektura krakowskich Officialiów pozwala na wprowadzenie korekt m.in. w dotychczasowym obrazie przeszłości szkolnictwa, które było wpisane w misję Kościoła. Szkoły parafialne były jedynymi szkołami powszechnymi. Działały już w okresie przed Soborem Trydenckim, nie tylko w większych ośrodkach miejskich, ale nawet w jednowioskowych peryferyjnych parafiach. Nie zawsze mówi się o nich w aktach bezpośrednio, ale wiedzę o szkołach na danym terenie można znaleźć choćby ze wzmianek o statusie świadków występujących przed sądem biskupim i miejscu ich pochodzenia - mówił ks. prof. Łatak.

Analiza szczegółowa krakowskich Officialiów pozwala też wnosić, że poziom szkół parafialnych nie był tak niski, jak się uważa w powszechnym stereotypie na ich temat. Ciekawe są też wzmianki na temat dobrze rozwiniętego szkolnictwa prywatnego w domach mieszczan krakowskich. - Uczono tam czytać i pisać także kobiety, co znów weryfikuje powszechny osąd, że kobiety w okresie średniowiecza nie miały dostępu do nauki. W aktach jest też wiele wzmianek o aktywności kobiet w Krakowie, m.in. w prowadzeniu rozmaitych "biznesów" - wspomniał uczony.

W aktach są także wzmianki o negatywnych zjawiskach kojarzonych przede wszystkim z czasami współczesnymi. - Dotyczy to m.in. przejawów znieczulicy społecznej, maltretowania, fałszywych oskarżeń na tle seksualnym i fałszowania dokumentów celem kompromitowania przeciwnika. Co ciekawe, jest wiele przypadków, gdzie to mężczyźni wnoszą skargi przeciw swoim żonom, że byli przez nie pobici, maltretowani i wyrzucani w domu. Przed potwarzą na tle seksualnym nie zdołał się uchronić nawet znany profesor Uniwersytetu Krakowskiego Stanisław z Uścia. W 1437 r. został oskarżony przez kobietę o wymuszenie relacji seksualnych, w wyniku czego znalazła się w stanie błogosławionym. Profesor pozwał jednak oskarżycielkę przed oficjała i wówczas kobieta przyznała się, że był to szantaż nieoparty na rzeczywistych przesłankach, do czego namówili ją rywale profesora z uczelni. Kobieta wprawdzie odwołała potwarz, ale profesor i tak ponosił jej konsekwencje, gdyż kolportowano ją w plotkach z ust do ust. W rezultacie przeniósł się do Gniezna - przypomniał ks. prof. Łatak.