Choroba czystych rąk, czyli obojętność zabija

Magdalena Dobrzyniak

publikacja 10.04.2020 00:40

"Ewangelii nie da się głosić w sterylnych warunkach własnej wygody. Nie możemy umywać rąk od tragedii rozgrywających się na naszych oczach" - pisze na FB bp Damian Muskus OFM w wielkopiątkowym rozważaniu.

Choroba czystych rąk, czyli obojętność zabija Utrudzeni pielgrzymi przychodzą, by towarzyszyć Zbawcy w Jego drodze ku Golgocie. Bp Damian Muskus OFM

Kulminacją obchodów Chwalebnego Misterium Męki Pańskiej w Kalwarii Zebrzydowskiej jest Wielki Piątek, kiedy dziesiątki tysięcy pątników wcześnie rano zbierają się przy kaplicy U Kajfasza, by tam obejrzeć scenę porannego sądu nad Jezusem. Stąd wyruszają do Piłata i Heroda, by po wysłuchaniu Dekretu, czyli wyroku śmierci na Zbawcy, towarzyszyć Jezusowi w Jego krzyżowej drodze. Pielgrzymi idą na Golgotę. Po drodze inscenizowane są trzy upadki, spotkanie z Matką, św. Weroniką i niewiastami jerozolimskimi. Publikujemy rozważanie bp. Muskusa, który zachęca do duchowego udziału w misteriach kalwaryjskich, odwołanych w tym roku z powodu pandemii.

CHOROBA CZYSTYCH RĄK

"Jezus więc wyszedł na zewnątrz w koronie cierniowej i płaszczu purpurowym. Piłat rzekł do nich: »Oto Człowiek«. Gdy Go ujrzeli arcykapłani i słudzy, zawołali: »Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!«. Rzekł do nich Piłat: »Zabierzcie Go i sami ukrzyżujcie! Ja bowiem nie znajduję w Nim winy«". (J 19,5-6)

Kalwaryjski Wielki Piątek to nie beztroskie świętowanie. Pierwsi pielgrzymi na tzw. Dekret (przy kaplicy Piłata) gromadzą się, nim zaświta dzień. Utrudzeni, niewyspani, przychodzą ze wszystkich stron, by towarzyszyć Zbawcy w Jego drodze ku Golgocie. Nie zatrzymały ich nigdy kaprysy pogody, niestraszny był im śnieg, wczesnowiosenne ulewy czy zimne powiewy wiatru. Dziś pielgrzymom  zagrodził drogę na Kalwarię niebezpieczny wirus, zbierający okrutne żniwo. Nie sięga on jednak ludzkich serc, które pragną przeżywać Mękę Jezusa. Jej pierwszym akordem był gest umycia rąk. Potem ruszyła fala przemocy, która swoje apogeum osiągnęła na Golgocie. 

Choroba czystych rąk, czyli obojętność zabija   Do krzyża przybija częściej nasza obojętność niż czyjeś okrucieństwo. Bp Damian Muskus OFM

Umywanie rąk, od którego zaczyna się ludzkie cierpienie, nie jest nam obce. Bóg dziś umiera w swoich  niewinnych i bezbronnych dzieciach, a zabija Go obojętność wielkich tego świata i milczenie wielu tzw. przyzwoitych ludzi. Czy przesadą będzie stwierdzenie, że każdy z nas ma w sobie coś z Piłata?

Choroba czystych rąk jest pandemią naszych czasów. To groźne społeczne zaburzenie, które pochłania wiele ludzkich istnień, skazanych na śmierć przez cynizm i wyrachowanie światowych przywódców, media, ale także przez milczenie i duchową ślepotę jednostek. Nie rozpoznajemy Jezusa, choć ochoczo wskazujemy na Niego, powtarzając za Piłatem: "Oto Człowiek". Szukamy Prawdy, ale jej nie dostrzegamy, gdy staje przed nami w postaci udręczonego bliźniego.

Ewangelii nie da się głosić w sterylnych warunkach własnej wygody. Nie możemy umywać rąk od tragedii rozgrywających się na naszych oczach: od płaczu ludzi pozbawionych nadziei, od skazanych na zapomnienie chorych i niepełnosprawnych, od samotności bezdomnych i ubogich, od tułaczki wykluczonych i uchodźców, od dramatów rozgrywających się za bezpiecznymi ścianami naszych domów. Do krzyża przybija częściej nasza obojętność niż czyjeś okrucieństwo.

Wielki Piątek to dobry czas na zrobienie sobie testu, by sprawdzić, czy nie dolega nam choroba czystych rąk.