Tego najstarsi górale w Kiabakari nie pamiętają

Magdalena Dobrzyniak

publikacja 18.04.2020 11:00

O życiu Tanzanii w cieniu pandemii opowiada krakowski misjonarz ks. Wojciech A. Kościelniak, rektor Narodowego Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Kiabakari.

Tego najstarsi górale w Kiabakari nie pamiętają Misja w Kiabakari prowadzi m.in. ośrodek zdrowia pw. bł. Pier Giorgio Frassatiego. FB Kiabakari

Magdalena Dobrzyniak: Jak Tanzania radzi sobie z pandemią? 

Ks. Wojciech Kościelniak: Rząd zareagował szybko po wykryciu pierwszej osoby zakażonej koronawirusem. Miesiąc temu zamknął szkoły i uczelnie, ale też wprowadził embargo na informacje o rozwoju sytuacji w kraju. Tylko trzy osoby są upoważnione do podawania statystyk pandemii: premier, minister zdrowia i rzecznik rządu. Wszyscy inni, którzy publikują w mediach informacje o chorych, zdjęcia, statystyki, są przechwytywani przez policję i podawani do sądu za wprowadzanie opinii publicznej w błąd i sianie paniki. Stan na dziś (rozmowę przeprowadzono w piątek - red.), według minister zdrowia pani Ummy Mwalimu, to 147 zakażonych i 5 zmarłych. 
Zakazane są zgromadzenia, które nie są absolutnie konieczne. Wszystkie sklepy są otwarte, działają krajowe linie lotnicze. Przybywający do Tanzanii z zewnątrz są poddawani przymusowej kwarantannie przez dwa tygodnie w wyznaczonych miejscach i na własny koszt. Loty międzynarodowe od tygodnia są wstrzymane.
Ludzie się boją. Są przygnębieni, nie ma ruchu na ulicach i drogach, dzieciom nie wolno chodzić na zakupy do sklepów. Wielkanoc obchodzona była w absolutnej ciszy, bez muzyki, spotkań towarzyskich. Tylko kościół i dom.
Słyszę, że są blokady policji na granicach regionów i podróżującym bada się temperaturę. Obowiązuje częste mycie rąk, dystans społeczny, który jest niewykonalny w publicznym transporcie, w warzywniakach, na targach itp. Na razie, choć przygotowujemy się do tego, nie ma wymogu noszenia maseczek. 
Nieprzyjemnym fenomenem pandemii w Tanzanii jest fakt, że niektórzy na widok białego nie krzyczą już "Mzungu!", ale "Corona! Corona!". Krąży przeświadczenie, że koronawirus roznoszony jest w Tanzanii przez białych. Nie jest to miłe doświadczenie.

Ja reaguje społeczność Kiabakari? 

Tak jak wszyscy inni w Tanzanii. Rząd wydaje kolejne obwieszczenia i regulacje, a my się do nich stosujemy. Bardzo pomaga nam śledzenie tego, co się dzieje w świecie i jak wirus rozwijał się w innych krajach. Ci, którzy obserwują te wydarzenia i kroki podjęte przez rządy innych krajów, nie są zdziwieni tym, co się u nas wprowadza.
W Kiabakari zareagowaliśmy natychmiast po wystąpieniu premiera Tanzanii. Pan Kassim Majaliwa zamknął szkoły i uczelnie i ogłosił pierwsze restrykcje. Mając już wiedzę o krokach wszczętych w Polsce, w życiu społecznym i religijnym, postanowiłem nie czekać na nieuchronne kolejne obostrzenia i od razu wprowadziłem cały pakiet procedur wewnątrzparafialnych. 

Co konkretnie zmieniło się w życiu misji?

Pod uwagę wzięliśmy trzy strefy naszego życia i działalności na misji. Pierwsza - życie na misji. Zakup środków ochrony, chloru do wody do mycia rąk, maseczek dla personelu, ustawienie punktów mycia rąk, zasad wchodzenia do naszych biur, zmniejszone godziny pracy o połowę. Każdy pracownik, który się boi, może wziąć urlop płatny, a po miesiącu bezpłatny, bezterminowy do końca pandemii. Zastosowaliśmy drakońskie obostrzenia w przygotowywaniu posiłków, wprowadziliśmy procedury badania zdrowia pracowników w naszym ośrodku zdrowia, gdy tylko ktoś się poczuje źle. Rygorystycznie przestrzegamy mycia rąk i dezynfekowania wszystkich powierzchni. Druga sfera to życie religijne. Przede wszystkim zbiorniki na wodę z chlorem przed wejściem do kościoła i obowiązkowe mycie rąk. Wodę święconą zawiesiliśmy w butelkach na dachu kościoła. Nie można jej mieć w kropielnicy, więc ona sobie kapie z tych butelek, a wierny podstawia dłoń, nie dotykając ich.

Ciąg dalszy na następnej stronie

W kościele - dystans przynajmniej metra od siebie. Dla tych, którzy chcą mieć więcej przestrzeni, ustawiliśmy krzesła na werandach sanktuarium w odpowiedniej odległości. Komunia święta na rękę. Strefa ołtarza, paramentów liturgicznych to wyłącznie domena moja i siostry Jenipher. Mamy środek dezynfekujący obok tabernakulum, przed i po Komunii świętej myjemy dokładnie ręce. Lektorzy nie dotykają mikrofonów. Myjemy podłogi, ławki, ściany, ambonę i meble roztworem dezynfekującym i wciąż przypominamy wiernym, by po umyciu rąk nie dotykali ścian, ławek, nie opierali się - by zachowywali się jak chirurg po umyciu rąk przed operacją. 
Katechumeni i przygotowujący się do I Komunii Świętej zostali odesłani do domów. Mają sami uczyć się modlitw i katechizmu. Mam nadzieję, że w przyszłym roku na Wielkanoc będą ochrzczeni i przyjmą I Komunię Świętą.
Właśnie wyszło nowe rozporządzenie Konferencji Episkopatu Tanzanii - zakaz śpiewania w czasie Mszy św., zwłaszcza chórów, bo śpiewając głośno, energicznie wydycha się więcej i dalej, i można się pozarażać. Czekają nas zatem ciche Msze św. Jak to przeżyją moi ludzie? Bez śpiewu? Bez radości w okresie wielkanocnym? Tego najstarsi górale w Kiabakari nie pamiętają! 
Trzecia sfera to nasz ośrodek zdrowia. Jesteśmy na pierwszej linii frontu. Na wypadek pacjentów z COVID-19 przygotowaliśmy izolatkę, zakup bezdotykowych termometrów, osobistych środków ochrony sanitarnej dla pracowników. Zrobiliśmy przyłbice z wnętrza kasków budowlanych i szybek od motocykli. Wynająłem kucharkę, by przygotowywała w ośrodku śniadania i obiady dla personelu, by ograniczyć do minimum ich krążenie po wsi i zwiększyć bezpieczeństwo. Przez ostatni miesiąc nie zostawiliśmy ani jednego kamienia nieobróconego w wysiłku, by zapewnić maksymalne bezpieczeństwo naszym pracownikom i pacjentom.

Potrzebujecie pomocy?

W ostatnim czasie otrzymaliśmy dofinansowanie z naszej archidiecezji w wysokości 2,5 tys. dolarów, za co jestem bardzo wdzięczny, ale to nie wystarczy. Na prowadzenie ośrodka i przestrzeganie reżimu higieniczno-sanitarnego potrzebujemy solidnego wsparcia. Mowa tu o ok. 3 tys dolarów miesięcznie. Ośrodek zdrowia w Kiabakari utrzymuje się wyłącznie z własnego dochodu, od pacjentów, w większości biednych ludzi, których i tak część leczymy za darmo. Nie wspiera nas ani rząd, ani diecezja Musoma. Liczymy jedynie na pomoc działającej w Krakowie Fundacji Kiabakari. Jak mówi przysłowie tanzańskie, "Haba na Haba hujaza kibaba", czyli "ziarnko do ziarnka, zbierze się miarka".

Czy w historii Kiabakari była już sytuacja porównywalna do tej, jaką mamy teraz?

Nigdy. To wydarzenie bez precedensu.

Jaki wpływ na religijność Tanzańczyków ma pandemia? 

Ogromny! Ludzie ze wszystkich stron Tanzanii i zagranicy, zwłaszcza z Kenii, planowali przybyć do Kiabakari na święto Miłosierdzia Bożego. Niestety, musieliśmy im odmówić i zaprosić na pielgrzymkę w pierwszy weekend października. W zamian zapraszamy na Facebooku na transmisje online z naszego sanktuarium. 
Prezydent Tanzanii ogłosił trzydniową narodową modlitwę w intencji o ustanie pandemii. Poprosił, by każdy Tanzańczyk modlił się zgodnie ze swoim wyznaniem. Natomiast Przewodniczący Konferencji Episkopatu Tanzanii wydał rozporządzenie, by modlić się Koronką do Miłosierdzia Bożego codziennie, aż do zakończenia pandemii. Za tydzień rozpoczyna się narodowa Nowenna w tej intencji.
U mnie w sanktuarium na codziennych Mszach jest o wiele więcej ludzi niż zwykle. Podobnie jest w innych świątyniach. Ktoś powie: "Jak trwoga to do Boga". Uważam jednak, że przez spowolnienie życia ludzie mają więcej czasu na modlitwę i refleksję.
Proszę w imieniu mej wspólnoty parafialnej i pielgrzymiej oraz w imieniu całej Tanzanii: módlcie się za nas, byśmy przeszli zwycięsko tę ciężką próbę wiary i człowieczeństwa w obliczu pandemii, i by się ona skończyła jak najszybciej.

Tego najstarsi górale w Kiabakari nie pamiętają   Narodowe Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Kiabakari. FB Kiabakari