Nie pisał łatwo

Bogdan Gancarz

|

Gość Krakowski 24/2020

publikacja 11.06.2020 00:00

Urodził się i zmarł w Krakowie. W międzyczasie wędrował po świecie – geograficznym i filozoficznym. Zmarły pół wieku temu prof. Roman Ingarden (1893–1970) był jednym z najwybitniejszych polskich filozofów.

▲	Jego wykładów słuchano z uwagą w Polsce i za granicą. ▲ Jego wykładów słuchano z uwagą w Polsce i za granicą.
www.pauart.pl

Rok 2020 został ogłoszony przez Sejm RP Rokiem Romana Ingardena, „w przekonaniu o wyjątkowości dzieła i postawy filozofa”. „Jest jeden fenomenolog polski, do którego mam ogromny szacunek, a mianowicie – Ingarden. Moim skromnym zdaniem, jest to w ogóle największy polski myśliciel, jakiego kiedykolwiekśmy mieli i jeden z największych myślicieli europejskich XX wieku” – napisał nieskory do pochwał filozof o. prof. Innocenty Maria Bocheński OP.

W powszechnej świadomości krakowian R. Ingarden funkcjonuje jednak przede wszystkim jako patron jednej z ulic miasta. Tymczasem pozostało tu po nim niemało śladów, m.in. kamienica przy ul. Biskupiej 14, gdzie mieszkał po wojnie, tablica pamiątkowa w Collegium Novum UJ, ocalałe szczęśliwym trafem archiwum rękopisów, maszynopisów, korespondencji, fotografii. Pozostali także uczniowie i uczniowie uczniów, czyli wnukowie filozoficzni. Od 2005 r. na terenie Uniwersytetu Jagiellońskiego działa Centrum Badań Filozoficznych im. R. Ingardena, kierowane przez prof. Leszka Sosnowskiego. Jego zespół prowadzi także Cyfrowe Archiwum Romana Ingardena, które udostępnia w wersji polskiej i angielskiej m.in. niepublikowane do tej pory prace uczonego oraz kolejne fragmenty jego bardzo licznej korespondencji.

Wspólnota filozoficzna

Można tam zobaczyć i przeczytać m.in. listy, jakie kierował do Ingardena metropolita krakowski Karol Wojtyła, znający dobrze dzieła uczonego i zajmujący się w swojej pracy habilitacyjnej systemem wartości Maxa Schelera (1875–1928), filozofa, którego znał osobiście patron roku 2020. „Wysoko cenię Osobę i stanowisko Pana Profesora oraz jego twórczość filozoficzną. (...) miałem okazję zetknąć się z Panem Profesorem jako młody naukowiec, żałuję, że tylko dość przelotnie. Dziękuję także Panu Profesorowi za kierowanie pracą naukową niektórych księży, zwłaszcza w ostatnim czasie ks. dra J. Tischnera” – pisał abp Wojtyła w liście z 30 marca 1964 roku.

Zależało mu bardzo, by filozof znający dobrze Edytę Stein (1891–1942), podobnie jak i on pobierającą nauki u Edmunda Husserla (1859–1938), twórcy fenomenologicznego kierunku filozofii, a jednocześnie późniejszą zakonnicę karmelitankę i męczennicę obozu w Auschwitz, przedstawił w Krakowie jej badania filozoficzne. Na zaproszenie metropolity uczony wygłosił 6 kwietnia 1968 r. odczyt na ten temat w Pałacu Arcybiskupów Krakowskich przy ul. Franciszkańskiej 3. „Jestem jedynym [spośród żyjących] człowiekiem w Polsce, który znał osobiście Edith Stein. (...) Należeliśmy do tej samej wspólnoty filozoficznej: do grupy fenomenologów getyngeńskich i przez wiele lat pozostawaliśmy w bliskich stosunkach naukowych (1916–1939). W latach 1916–1917 widywaliśmy się codziennie, w korespondencji pozostawaliśmy prawie aż do wybuchu wojny 1939 roku” – mówił wówczas prof. Ingarden. „Widziałem w niej zawsze człowieka czystego, o bogactwie wewnętrznym i powadze, któremu we wszystkim można zaufać” – wspominał uczony.

Odszedłszy w młodości od wiary w Boga, filozof nie bardzo był w stanie pojąć decyzję E. Stein o przejściu na katolicyzm, a potem o wstąpieniu do klasztoru. Wytykała mu to, co pisał o Kościele. Te kontrowersje nie ostudziły jednak ich przyjaźni intelektualnej. Jak wspominał syn uczonego prof. Roman Stanisław Ingarden, na ścianie obok biurka ojca wisiały 4 portrety najważniejszych dlań osób: E. Husserla, M. Schelera, E. Stein i żony Marii. Przyjaciółka czytała uważnie maszynopisy wszystkich jego przedwojennych prac, poprawiała także ich niemczyznę. Swoje najważniejsze wówczas prace, m.in. „O dziele literackim”, uczony pisał i wydawał po niemiecku. Zarzucano mu nawet wtedy i potem, że jest przesiąknięty niemczyzną i dlatego jego prace są trudno zrozumiałe. „Ingarden nie pisał łatwo. Krążyła opinia, że myślał po niemiecku i przekładał to na polski. Myślę, że krzywdząca. W każdym razie wykłady Ingardena były jasne i głoszone przepiękną polszczyzną” – wspominał wybitny filozof prof. Jan Woleński.

Pod lupą SB

Uczony pochodził z rodziny Romana Kajetana Ingardena i Witosławy z d. Radwańskiej. Ojciec był wybitnym inżynierem zajmującym się m.in. regulacją rzek. Szefował wodociągom krakowskim i przyczynił się do budowy istniejącego do dziś zakładu wodociągowego w Bielanach. Wśród przodków matki byli m.in. Andrzej Radwański, znany malarz krakowski z II poł. XVIII w., oraz jego syn Feliks, profesor matematyki, mechaniki i architektury Uniwersytetu Krakowskiego, senator Rzeczypospolitej Krakowskiej, inicjator usypania Kopca Kościuszki i współtwórca Plant.

Ingarden urodził się 3 lutego 1893 r. w Krakowie, zaledwie kilkaset metrów od domu, gdzie zamieszkał po wojnie. Pokonanie tych kilkuset metrów zajęło mu jednak 42 lata! W wieku 10 lat przeniósł się bowiem z rodzicami do Lwowa. Tu chodził do gimnazjum, tu rozpoczął w 1911 r. studia z matematyki i filozofii, od 1925 r. uczył w gimnazjach lwowskich, będąc jednocześnie docentem Uniwersytetu Lwowskiego, którego profesorem został w 1933 roku. Lwów opuścił w 1944 roku. W Krakowie znalazł się na stałe rok później. Przyjechał nie tylko z niemałym bagażem naukowym, wyniesionym z okresu lwowskiego, oraz pisanym w czasie okupacji maszynopisem I tomu książki „Spór o istnienie świata”.

Był to także bagaż poważnych studiów filozoficznych w latach 1912–1918 u Edmunda Husserla w Getyndze i Fryburgu Bryzgowijskim, uwieńczony doktoratem na temat myśli Henri Bergsona. Od swego mistrza przejął m.in. fenomenologiczną metodę oglądu i opisu tego, co jest bezpośrednio dane, docierania „do rzeczy samej”, bez żadnych początkowych przekonań i przeświadczeń dotyczących sposobu istnienia i natury rzeczywistości. W marcu 1945 r. rozpoczął wykłady na UJ, objął Katedrę Filozofii. Cieszył się uznaniem uczonych i studentów. Wraz z zaciskaniem się komunistycznej pętli ideologicznej profesor został jednak jesienią 1950 r. odsunięty od zajęć ze studentami.

Na uniwersytet wrócił dopiero w marcu 1957 roku. Znów wykładał, kontynuował prace badawcze, jeździł po Europie na kongresy filozoficzne, na przełomie 1959 i 1960 r. wykładał w Stanach Zjednoczonych. Jego prace, m.in. dotyczące teorii bytu i poznania, filozofii literatury, muzyki, sztuk plastycznych, filozofii człowieka i wartości, jednały mu uznanie w kraju i za granicą. Mimo że nie czyniono mu bezpośrednich przeszkód w pracy, był pod czujnym okiem władz komunistycznych, dla których był przedstawicielem „przebrzmiałej filozofii idealistycznej”. Opowiadano anegdotę, że na plenum partyjnym w Nowej Hucie ówczesny I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR miał ponoć powiedzieć: „Towarzysze, my tutaj martwimy się o warunki życia klasy robotniczej, o wielkie piece do wytopu stali, a niedaleko stąd, na Uniwersytecie Jagiellońskim, prof. Ingarden wątpi, czy świat w ogóle istnieje”. Tymczasem przedmiotem kilkutomowego dzieła „Spór o istnienie świata” były rozważania nie o tym, „czy” istnieje świat, lecz „jak” on istnieje. Autor był zresztą w filozofii realistą, a nie idealistą, polemizując w tej materii nawet ze swoim mistrzem Husserlem.

– W 1959 r. pod lupę wzięła profesora Służba Bezpieczeństwa, starając się wyśledzić, czy w trakcie wyjazdów zagranicznych utrzymuje kontakty z prof. Stanisławem Kotem, wybitnym historykiem kultury, a jednocześnie działaczem emigracyjnego PSL. Dopiero w 1963 r. dano mu spokój. Komitet Uczelniany PZPR na UJ stwierdził w 1962 r., że jednym z zadań organizacji partyjnej jest „likwidacja ośrodka filozofii idealistycznej, którego centrum jest osoba prof. Ingardena” – przypomina prof. Ryszard Terlecki, badający niegdyś inwigilację profesorów UJ przez komunistyczną bezpiekę. Władze mógł irytować także fakt, że profesor – zdystansowany wobec wiary – nie brał jednak udziału w żadnej z form akcji laicyzacyjnych. Problem Boga mimo wszystko zaś rozważał, choć nie wprost. „Ingarden, choć pośrednio, dochodzi do idei Boga. Otóż daje on dwa rozwiązania »sporu o istnienie świata« – oba kreacjonistyczne” – zauważył jego uczeń prof. Władysław Stróżewski.

Człowiek widzący jasno

Uczony po przejściu na emeryturę nie tylko kontynuował badania, lecz także organizował prywatne seminaria, w trakcie których roztrząsano problemy filozoficzne. Pozostawił po sobie uczniów, którzy kontynuowali twórczo w nauce to, co wynieśli z kontaktów z mistrzem, m.in. Andrzeja Półtawskiego, Danutę Gierulankę, Władysława Stróżewskiego, Adama Węgrzeckiego, Marię Gołaszewską, Józefa Tischnera. Jego doktorantką była także poetka Halina Poświatowska, wykładów słuchali zaś m.in. Krzysztof Penderecki i Krzysztof Zanussi.

„Kto był świadkiem tego, jak Ingarden myśli na żywo czy dyskutuje, ten przyzna, iż uderzająca była jego łatwość koncentracji na przedmiocie badania, niezwykły spokój i swoboda człowieka widzącego jasno, który nie potrzebuje kurczowo trzymać się jakiejś z góry powziętej linii argumentacji – wystarczy mu niejako patrzeć na rzecz samą i zdawać sprawę z tego, co widzi” – wspominała D. Gierulanka. Był osobą o wysokiej kulturze osobistej. Rozważania o filozofii sztuki łączyły się u niego z praktykowaniem sztuk. Grał na skrzypcach i fortepianie, komponował, pisał poezje, parał się także fotografią artystyczną.

– Wielką pasją dziadka było fotografowanie. Czasem podczas wakacyjnych spacerów w rejonie Poronina podawał mi aparat, ażebym spojrzał przez pryzmat na widoczną z Galicowej Grapy panoramę Tatr i samodzielnie zrobił zdjęcie. Był to mój pierwszy kontakt ze światem fotografii. Może właśnie z inspiracji dziadka fotografuję od najmłodszych lat. Pamiętam więc dziadka właśnie z takich spacerów wakacyjnych w Poroninie i rodzinnych wizyt w Krakowie. Dziadek zmarł 14 czerwca 1970 r., dzień po powrocie z Poronina. Miałem wtedy 13 lat – wspomina prof. Krzysztof Ingarden, wnuk uczonego, znany architekt krakowski, opiekun Archiwum Rodziny Ingardenów. Do 27 września w Galerii „Alfa” Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK w Krakowie (ul. Lipowa 4) można oglądać prawie 150 spośród kilku tysięcy fotografii wykonanych przez profesora.

– Za kilka miesięcy ukaże się zaś tom zawierający m.in. rozmowy z uczniami uczonego – informuje dr Natalia Anna Michna z Centrum im. Ingardena.• Korzystałem m.in. z publikacji: Radosław Kuliniak, Mariusz Pandura, „Jestem filozofem świata”; Zofia Majewska, „Książeczka o Ingardenie”; „Miłość i nicość. Z Władysławem Stróżewskim rozmawia Anna Kostrzewska- -Bednarkiewicz”; Jan Woleński, głos w ankiecie „Roman Ingarden we wspomnieniach”, czasopismo „Estetyka i Krytyka”, nr 1/2003.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.