Ks. prof. Andrzej Muszala: Odmowa szczepienia może narazić dziecko na cierpienie

Monika Łącka Monika Łącka

publikacja 16.07.2020 16:26

Zastępca dyrektora Międzywydziałowego Instytutu Bioetyki i kierownik Poradni Bioetycznej przy Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie przypomina, jakie jest stanowisko Kościoła w sprawie szczepionek.

Ks. prof. Andrzej Muszala: Odmowa szczepienia może narazić dziecko na cierpienie Powinniśmy szukać szczepionek alternatywnych, które nie zostały wytworzone na bazie komórek płodów poddanych aborcji - przekonuje ks. prof. Muszala. Henryk Przondziono /Foto Gość

Monika Łącka: W ostatnich miesiącach, przy okazji pandemii, powrócił odwieczny problem: czy szczepionki są moralnie dopuszczalne?

Ks. prof. Andrzej Muszala: Szczepionki należą do medycyny bazującej na dowodach naukowych (ang. EBM - Evidence Based Medicine), która - jak sama nazwa wskazuje - jest klasyczną medycyną naukową, a nie alternatywną. Warto tu przypomnieć trzy główne cele medycyny. Pierwszy to prewencja (zapobieganie chorobom), drugi to terapia (leczenie osoby chorej), a trzecim celem jest łagodzenie bólu i towarzyszenie w umieraniu (w przypadku, gdy pacjent zbliża się do śmierci). Szczepionki wpisują się w pierwszy cel medycyny - ochrony przed zakażeniem lub chorobą. Żeby zostały wprowadzone na rynek, muszą spełnić wiele standardów klinicznych i etycznych. Tak samo musi stać się ze szczepionką przeciwko SARS-CoV2.

Co to za standardy?

Po pierwsze, szczepionka musi być sprawdzona pod kątem skuteczności i bezpieczeństwa (czy nie stanowi zagrożenia dla organizmu ludzkiego). To jest bardzo ważna kwestia. Każda szczepionka musi by dokładnie przetestowana, aby maksymalnie zminimalizować ewentualne komplikacje poszczepienne. Po drugie - i tego wymaga etyka lekarska - rodzice powinni zostać dobrze poinformowani, jaki jest przewidywany skutek szczepienia, a także o możliwych efektach ubocznych. Trzecim standardem jest to, że szczepionki nie powinny pochodzić z nieetycznego źródła, szczególnie z tkanek dzieci, które zostały poddane aborcji. Niestety, szczepionka przeciwko koronawirusowi, nad którą prace trwają w Wielkiej Brytanii, nie jest pozbawiona tej ostatniej wątpliwości moralnej.

Właśnie to jest koronnym argumentem środowisk antyszczepionkowych, które mówią, że produkcja szczepionek jest powiązana z biznesem aborcyjnym.

Faktem jest, iż szczepionki przeciwko różyczce, śwince i odrze, jak również szczepionka przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu A, zostały wyprowadzone z linii komórkowych pochodzących z płodów abortowanych w latach 60. XX wieku. W momencie pobierania komórek musiały być one w stadium żywotnym, więc nienarodzone dziecko zostało uśmiercone w odpowiedni sposób, co jawi się jako głęboko nieetyczne. To właśnie rodzi poważne zastrzeżenia i uzasadnione pytanie, jak odnieść się do takich szczepionek.

Rodzice należący do ruchów antyszczepionkowych twierdzą, że nie chcą, by ich dzieci miały podawane takie szczepionki.

Na pewno powinniśmy szukać szczepionek alternatywnych, które nie zostały wytworzone na bazie komórek płodów poddanych aborcji. Np. przeciwko odrze i różyczce istnieje szczepionka pochodząca z Japonii, która została wytworzona w sposób etyczny, choć niestety nie jest wiadomo, jak ją można sprowadzić na polski rynek. W 2016 r. została w tej sprawie złożona petycja do ministra zdrowia. Z odpowiedzi wynikało, że rodzice mają prawo do szczepionek wytworzonych w sposób zgodny z zasadami etyki. Teraz potrzeba nacisku, by one były powszechnie dostępne w Polsce. Są też lepsze wersje niektórych szczepionek, choć nie zawsze są one bezpłatne. W tym miejscu pojawia się kolejna kwestia: nie można dopuścić do sytuacji, że w ramach obowiązkowego szczepienia podaje się szczepionkę gorszej jakości, podczas gdy jest dostępna szczepionka lepsza, bezpieczniejsza, ale już za kilkaset złotych. Bezpieczeństwo zdrowotne jest najważniejsze.

Dopóki jednak nie ma na rynku alternatywnej szczepionki, co powinniśmy zrobić?

Uważam, że nie należy odmawiać szczepień, gdy nie ma alternatywnej szczepionki o godziwym pochodzeniu. Niezaszczepienie dziecka może narazić je (albo też inne osoby) na poważne szkody. Równocześnie należy podejmować starania, by zmienić ten stan rzeczy, np. domagając się szczepionek, w których będą wykorzystane linie komórkowe niepochodzące z płodów po aborcji. Innymi słowy: gdy w grę wchodzi ludzkie życie i zdrowie, można sięgnąć po takie szczepionki, ale jednocześnie wyrazić swój sprzeciw wobec sposobu ich pozyskiwania poprzez pisanie protestów do rządu czy firm farmaceutycznych i domaganie się zmiany zaistniałej sytuacji. Takie stanowisko wyraża też Kościół katolicki w instrukcji Dignitas personae (nr 35).

Wynika z tego, że szczepienie (bądź jego odmowa) nie jest tylko i wyłącznie prywatną sprawą rodziców.

Tak, to nie jest tylko prywatna sprawa rodziców. Odmowa szczepienia może być formą zaniedbania i narażania dziecka na cierpienie spowodowane chorobą. Gdyby dorosły człowiek decydował sam o sobie, mógłby odmówić określonej interwencji medycznej. Jednak tu mamy inną sytuację: człowiek dorosły decyduje o zdrowiu i życiu innej osoby, i to  dziecka. Jeśli więc działanie szczepionki jest udowodnione medycznie, to nie powinno się jej odrzucać, a jedynie kontestować sposób jej uzyskania oraz szukać lepszych jej wersji. Zapobieganie chorobom jest chrześcijańskim obowiązkiem wynikającym z piątego przykazania Bożego oraz z zasady sprawiedliwości społecznej. Rodzic odmawiający szczepienia swojego dziecka - nie mówiąc już o narażeniu dziecka na choroby - stwarza poważny problem społeczeństwu, obciążając je o wiele większymi kosztami leczenia. Utrudnia też możliwość działania lekarzom. Pamiętajmy o zasadzie: "lepiej zapobiegać niż leczyć".

Stwierdzenie "odmawiam szczepienia dla dobra dziecka" nie jest więc obiektywną prawdą?

Tak trzeba powiedzieć. Może to wynikać z niewiedzy, a może czasem ze złej woli. Trudno powiedzieć i trudno to ocenić. To zrozumiałe, że rodzicom leży na sercu dobro dziecka, jednak otwartym pozostaje pytanie, jak to dobro rozumieją.

W 2005 r. ważne stanowisko w sprawie szczepień opublikował kard. Elio Sgreccia, pierwszy przewodniczący powołanej przez Jana Pawła II Papieskiej Akademii Życia.

Rozróżnił on współpracę bezpośrednią i pośrednią w popełnionym złu (aborcji) podczas wytwarzania szczepionek. Współpraca bezpośrednia polega na aktywnym współudziale w uśmierceniu nienarodzonego dziecka, od którego pobiera się komórki do produkcji szczepionki. Jest to czyn głęboko nieetyczny i w omawianym przez nas przypadku dotyczy rodziców dziecka, personelu medycznego dokonującego przerwania ciąży oraz naukowców pobierających tkanki od zabitego dziecka, aby następnie prowadzić na nich badania - wszyscy oni zaciągają ciężką winę moralną. Współpraca pośrednia polega na wykorzystaniu tak otrzymanych linii komórkowych przez  pracowników innych laboratoriów, osób prowadzących badania nad nowymi szczepionkami z wykorzystaniem tkanek z abortowanych przed laty płodów, czy też lekarzy i farmaceutów, którzy te szczepionki aplikują lub dystrybuują. Współpraca pośrednia może być jeszcze czasowo bliska lub odległa. Jeśli ktoś wykorzystuje dziś linie komórkowe pozyskane kilkadziesiąt lat temu, jest to związek odległy czasowo. Współdziałanie w złu jest wówczas pośrednie, czasowo odległe.

Kard. Elio Sgreccia wskazał też dwa warunki, które sprawiają, że rodzice są wolni od winy moralnej gdy decydują się na zaszczepienie dziecka szczepionkami, które nie są czyste etycznie.

Pierwszy warunek to osobiste odcięcie się od praktyki aborcji (uznanie, że jest ona pozbawieniem życia dziecka, a wiec złem moralnym), a drugi daje rodzicom możliwość szczepienia dziecka tymi szczepionkami (jeśli nie ma dostępnych alternatywnych, a istnieje medyczne wskazanie do szczepienia), jak również obowiązek wyrażania swojego sprzeciwu wobec pozyskiwania szczepionek w sposób wątpliwy moralnie.

Zdarza się, że do Księdza Profesora przychodzą rodzice dzieląc się takimi dylematami?

Owszem. To zrozumiałe, że chcą zaszczepić swoje dziecko, gdyż stawką jest jego zdrowie i życie. Jednocześnie odmową szczepienia nie przywrócą życia dziecku, które kiedyś zostało poddane aborcji. Kwestia ta nie jest jednak do końca jasna i pozostaje ciągle wątpliwość moralna. Co zatem zrobić? Rodzice stoją przed bardzo trudnym wyborem. Wydaje się, że sami powinni podjąć decyzję w swoim sumieniu. Jeśli zdecydują się na zaszczepienie dziecka, można im zaproponować, aby ich wątpliwość moralna stałą dla nich bodźcem do zaangażowanie się w działalność dla życia, np. wspierając jakieś stowarzyszenie pro-life, podejmując duchową adopcję dziecka poczętego, czy też tzw."adopcję serca" na odległość. W ten sposób niekwestionowane zło aborcji, której się już nie da odwrócić, mogłoby być niejako "zrównoważone" po latach poprzez dobro uratowania zagrożonego dziecka. Nie wiem, czy dobrze rozumuję, ktoś może mieć zastrzeżenia do takiego toku myśli twierdząc, że jest to jakaś forma "rozgrzeszenia" uczynionego przed laty zła moralnego. Wciąż szukam więc wyjścia z tej bardzo trudnej sytuacji i - póki co - nie znajduję innej odpowiedzi. Kieruję się w tym wskazaniami kard. Sgrecci. Chrześcijaństwo powinno nieść nadzieję i próbować nawet ze zła wyciągnąć jakieś dobro.

Ruchy antyszczepionkowe wskazują również, że szczepienia mogą nieść za sobą całą listę skutków ubocznych, choć tak naprawdę niepożądane odczyny poszczepienne (NOP) występują tylko u ok. 2,5 proc. całej populacji. Z kolei lekarze odpowiadają, że NOP nigdy nie są skutkiem samej szczepionki, ale też schorzenia, nawet ukrytego, na które cierpiało dziecko.

Nigdy nie da się wykluczyć, że może dojść do komplikacji, czasem takich, których zupełnie nie da się przewidzieć. Szczególnie trudna sytuacja występuje w przypadku poszczepiennych powikłań dotyczących układu nerwowego. Nie znaczy to jednak, że szczepienia trzeba generalnie odrzucić. Organizm ludzki jest bardzo skomplikowany, wszystkiego do końca nie da się przewidzieć. Może się zdarzyć, że tysiąc dzieci zostanie zaszczepionych i nic się nie stanie, a u tysiąc pierwszego wystąpi niepożądana reakcja. Ale przecież gdyby ktoś był niezaszczepiony, to również nie wiemy, co by się z nim stało. Jak stwierdza dr Ilona Małecka z Katedry i Zakładu Profilaktyki Zdrowotnej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, w przypadku wszystkich obecnie stosowanych szczepionek ryzyko wystąpienia komplikacji poszczepiennych jest wielokrotnie mniejsze niż ryzyko i konsekwencje wynikające z zachorowania na chorobę zakaźną, przed którą chroni szczepienie.

Choć przeciwnicy szczepionek powołują się na obronę chrześcijańskich wartości, ich działania nie są prawdziwie chrześcijańskie: niedawno zniszczyli samochód lekarzowi, który w medialnej przestrzeni mówił o obowiązku szczepień, a inną lekarkę chcieli zlinczować przed jej gabinetem. Na wielu lekarzy wylewają też morze hejtu w internecie.

Hejt i agresja w internecie są oszczerstwem spotęgowanym przez niemożliwą do policzenia liczbę czytelników. Takie działanie to publiczne morderstwo, a jego skutki mogą być tragiczne. Kilka miesięcy temu pewien lekarz popełnił samobójstwo, bo nie mógł znieść hejtu, który na niego spadł. Hejt to jeden z najcięższych grzechów - a kto się z niego spowiada? Ktoś, kto posługuje się hejtem, może jest tylko obrzędowcem  ale nie chrześcijaninem. Chrześcijanin to człowiek życzliwy dla innych; ktoś, kto żyje miłością bliźniego.

Ks. prof. Andrzej Muszala jest doktorem hab. teologii, zastępcą dyrektora Międzywydziałowego Instytutu Bioetyki Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie i kierownikiem Poradni Bioetycznej. Jest również duszpasterzem akademickim i autorem wieku książek z zakresu etyki i bioetyki.