Czy ja mógłbym do Niej na chwilę?

Monika Łącka

|

Gość Krakowski 37/2020

publikacja 10.09.2020 00:00

Żył w cieniu kamer i newsów, a ludzie kochali go, szukając w nim przewodnika duchowego. Służył im najlepiej jak potrafił, chowając się pod opiekuńczym płaszczem Matki Bożej Kalwaryjskiej. Taki właśnie był śp. kard. Marian Jaworski.

– Zawsze z pogodnym uśmiechem odprowadzał nas do drzwi. Tak też było podczas ostatniego spotkania, pod koniec lipca – mówią Bogusława Stanowska-Cichoń i jej mąż Zbigniew Cichoń. – Zawsze z pogodnym uśmiechem odprowadzał nas do drzwi. Tak też było podczas ostatniego spotkania, pod koniec lipca – mówią Bogusława Stanowska-Cichoń i jej mąż Zbigniew Cichoń.
Grzegorz Jaworski

Urodził się we Lwowie, który kochał całym młodzieńczym sercem. Gdy jednak w 1945 r. postanowił oddać życie Bogu, okazało się, że los rzuca go do Kalwarii Zebrzydowskiej, bo tam właśnie zostało po wojnie przeniesione seminarium lwowskie. W polskiej Jerozolimie szybko poczuł się jak w domu i zachwycił się ogromnym duchowym bogactwem tego miejsca. 5 lat później, 25 czerwca 1950 r., święcenia kapłańskie przyjął – z rąk abp. Eugeniusza Baziaka, metropolity lwowskiego – nie gdzie indziej, tylko w kaplicy Matki Bożej Kalwaryjskiej, wpatrzony w łaskami słynący obraz. To miejsce na zawsze pozostało mu drogie, a gdy już u schyłku życia przyjeżdżał do sanktuarium pasyjno-maryjnego w Kalwarii Zebrzydowskiej, często mówił do obecnego kustosza o. Konrada Cholewy OFM: „Czy ja mógłbym sam, na chwilę, do Matki Bożej?”.

Dostępne jest 10% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.