Uniwersytet Jagielloński. Ewolucja, a nie rewolucja

Bogdan Gancarz Bogdan Gancarz

publikacja 22.10.2020 08:31

Najstarszą polską uczelnię czeka wiele wyzwań. Nie tylko koronawirusowych. Zmierzy się z nimi prof. Jacek Popiel, nowy rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Uniwersytet Jagielloński. Ewolucja, a nie rewolucja Miłosz Kluba /Foto Gość

Bogdan Gancarz: Nie przypominam sobie, by jedna i ta sama osoba pełniła godność rektora w dwóch uczelniach, tak jak w Pana przypadku - wpierw przez dwie kadencje w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej, teraz zaś na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Prof. Jacek Popiel: Wybór traktuję jako wyróżnienie, ale zarazem szczególne zobowiązanie. Za każdym razem jest to jednak inne wyzwanie. Tamto, w PWST, było powiązane z zaufaniem środowiska artystycznego - wybitnych aktorów, reżyserów, scenografów, także takich ludzi jak ks. prof. Józef Tischner, bo był to okres, gdy był on profesorem Szkoły Teatralnej. Ówczesny wybór był dla mnie zaskoczeniem, bo byłem pierwszym w Polsce rektorem, który nie był artystą, lecz teatrologiem, historykiem teatru i dramatu. Zadzwonił do mnie wówczas Andrzej Łapicki i, gratulując, powiedział, że w Warszawie byłoby to nie do pomyślenia.

Proszę przypomnieć, z jakim bagażem objął Pan władzę nad uczelnią. Ile ma ona studentów (stacjonarnych i zaocznych), pracowników naukowych, ile wydziałów?

Mamy obecnie 16 wydziałów. Jesteśmy jedyną uczelnią, która reprezentuje praktycznie wszystkie dyscypliny związane z modelem klasycznego uniwersytetu. Mamy 28 dyscyplin naukowych, w tym medyczne. 1 października rok akademicki rozpoczęło ponad 41 tys. studentów, w tym prawie 6 tys. studentów niestacjonarnych. Ta liczba nie obejmuje osób na studiach podyplomowych. Jesteśmy największym pracodawcą w Małopolsce. Mamy prawie 8 tys. pracowników, w tym 4,5 tys. naukowych, prawie 600 profesorów tytularnych, którzy otrzymali tytuł od Prezydenta Rzeczypospolitej.

Każdy z rektorów miał jakieś plany, zamierzenia dotyczące uniwersytetu. Co Pan chciałby zrobić w trakcie swojej kadencji rektorskiej, biorąc oczywiście pod uwagę, że mogą wystąpić zjawiska nieprzewidziane, tak jak w przypadku koronawirusa SARS-CoV-2?

Moje plany dotyczą zarówno spraw badawczo-dydaktycznych, jak i remontowo-inwestycyjnych. W przyszłym roku czeka nas po raz pierwszy ocena jakości badań prowadzonych w uniwersytecie w ramach poszczególnych dyscyplin. W ubiegłym roku, obok 9 innych uczelni w kraju, otrzymaliśmy status uczelni badawczej. Po raz pierwszy działają także tzw. Szkoły Doktorskie. U nas są 4, z dziedziny: nauk humanistycznych, społecznych, nauk ścisłych i przyrodniczych, nauk medycznych i nauk o zdrowiu. Co dwa lata będą oceniane efekty ich działania. Gdy chodzi o inwestycje, to wkrótce zostanie oddany po remoncie budynek "starego" Collegium Paderevianum. Został on gruntownie zmodernizowany, przy czym obniżono go o kilka pięter. Po wyremontowaniu tzw. Małego Paderevianum zostanie domknięty kompleks uniwersytecki u zbiegu al. Mickiewicza i ul. Krupniczej, obejmujący jeszcze Paderevianum 2, Auditorium Maximum i nowy budynek Wydziału Prawa. Bardzo poważnym wyzwaniem inwestycyjnym będzie dalsza rozbudowa kampusu medycznego w Prokocimiu. Docelowo miałyby się tam znaleźć wszystkie jednostki Collegium Medicum. Będzie to potężny kompleks badawczy, szpitalny i dydaktyczny. Studenci mieliby dostępne na wyciągnięcie ręki nie tylko zajęcia dydaktyczne, lecz także kliniczne w dwóch funkcjonujących tam naszych szpitalach. Chciałbym również doprowadzić do wyremontowania i ponownego oddania studentom do użytku legendarnego niegdyś klubu Rotunda przy ul. Oleandry. Z powodów technicznych (m.in. przepisów dotyczących bezpieczeństwa przeciwpożarowego) jest zamknięty od kilku lat. Miejmy nadzieję, że po ponownym otwarciu ożywi kulturę studencką, która niegdyś stanowiła poważny wkład w kulturę w ogóle.

Nasi Czytelnicy nie zdają sobie zapewne sprawy, jak wielką władzę otrzymał Pan wraz z wyborem na stanowisko rektora. Ubiegłoroczna Ustawa o szkolnictwie wyższym wprowadziła rewolucyjne zmiany w funkcjonowaniu uczelni - dała rektorom o wiele większą władzę niż dotychczas, wprowadziła nieznane do tej pory rady uczelni, rady dyscyplin, szkoły doktorskie. Bardzo ważna do tej pory rola senatu i rad wydziałów zostanie teraz sprowadzona do funkcji raczej dekoracyjnych niż decyzyjnych. Jaki to może mieć wpływ na funkcjonowanie wspólnoty akademickiej? Czy nie ma groźby, że przekształci się ona w technokratyczną korporację? W jaki sposób zamierza Pan wykorzystać tę swoją zwiększoną władzę?

To bardzo ważne pytanie. Uważam, że ustawa nie tylko zwiększyła władzę rektora, ale i jego jednoosobową odpowiedzialność. Dała mu bardzo poważne uprawnienia. Ja traktuję jednak uniwersytet przede wszystkim jako wspólnotę dialogu. Deklaruję, że najważniejsze decyzje dotyczące funkcjonowania uczelni chciałbym konsultować z reprezentantami społeczności akademickiej. Nie wyobrażam sobie, by nie konsultować np. sprawy utworzenia nowych kolegiów uczelni. Istnieje bowiem pomysł, by prócz Collegium Medicum utworzyć, jako strukturę administracyjną, trzy kolejne kolegia gromadzące wydziały w ramach poszczególnych dziedzin naukowych. W świetle nowej ustawy rektor miałby obecnie prawo podjąć taką decyzję bez konsultacji. Ja tego bez konsultacji jednak nie zrobię. Warunek konsultacji wpisaliśmy zresztą do naszego nowego Statutu UJ. To prawda, że nie dokonaliśmy rewolucyjnych zmian w strukturze uniwersytetu. Uniwersytet ma ponad 650 lat i nigdy nie kroczył drogą zmian rewolucyjnych. Senat uczelni utracił obecnie niektóre ze swoich uprawnień. Nie wyobrażam sobie jednak, by kluczowych spraw, np. dotyczących budżetu uczelni, nie przedstawiać Senatowi do wiadomości. Na tym bowiem polega idea wspólnotowości. Wielokrotnie powtarzałem, że program zmian ewolucyjnych jest lepszy niż rewolucja, która mogłaby doprowadzić do chaosu i zaburzenia funkcjonowania dydaktyki i badań naukowych. Chciałbym, żeby zmiany służyły przede wszystkim rozwojowi uniwersytetu. Będziemy obserwować przez dwa lata, jak to wszystko funkcjonuje w świetle nowej ustawy i nowego statutu, i dopiero potem pomyślimy o ewentualnych zmianach w strukturze naszej uczelni.

Ze względów epidemicznych prowadzimy naszą rozmowę w trybie zdalnym. Wyzwaniem dla Pana w kadencji rektorskiej będzie dalsze funkcjonowanie uniwersytetu w warunkach rozprzestrzeniania się koronawirusa SARS-CoV-2. Jeżeli czas prowadzenia zajęć w trybie zdalnym się wydłuży,  może się to odbić negatywnie na ich jakości.

Wprowadzony przez nas tryb działania uczelni w warunkach epidemicznych jest na razie przewidziany na pierwszy semestr obecnego roku akademickiego. Będziemy stale obserwować sytuację i w zależności od tego w kolejnym semestrze podejmować decyzje o utrzymaniu lub złagodzeniu ograniczeń. Przywróciliśmy bezpośredni udział w zajęciach, w mniejszych grupach, dających możność bezpośredniego kontaktu nauczyciela akademickiego ze studentami. Zajęcia bezpośrednie dotyczą na razie przede wszystkim studentów I roku studiów licencjackich i magisterskich. Zdalne są przede wszystkim wykłady, ze względu na niemożność utrzymania bezpieczeństwa epidemicznego w sytuacji, gdy np. u prawników w wykładach bierze udział do 700 osób. Przywracamy bezpośredni udział w ćwiczeniach, zajęciach laboratoryjnych, klinicznych i w seminariach. 5 października zrobiłem "rektorski obchód" po różnych budynkach uniwersyteckich i z satysfakcją obserwowałem, że w wielu salach byli wraz z prowadzącymi zajęcia studenci w niewielkich, 15-20-osobowych grupach. Żadne rozwiązania techniczne nie zastąpią bezpośredniej relacji mistrz-uczeń, oczywiście przy zagwarantowaniu względów bezpieczeństwa, odpowiedzialności pracownika i studenta. Miejmy nadzieję, że w drugim semestrze będzie lepiej.

Konsternację wywołały niedawne zapowiedzi, że uczelniane systemy informatyczne będą przy kontaktach w trybie online wyświetlać na życzenie imię zgodne z "płcią odczuwaną", zamiast tego nadanego przy narodzinach. Problem w sensie liczbowym jest zapewne marginalny, niemniej istotny w sensie formalnoprawnym. Przecież nie wystarczy tylko oświadczenie woli, by zmieniać treść dokumentów potwierdzających imię, nazwisko i płeć. Może to wywołać wiele zamieszania.

Ta sprawa dotyczy bardzo niewielkiej grupy studentów. Nie była problemem przy zajęciach bezpośrednich, stała się nim, gdy z powodu koronawirusa zajęcia zaczęły odbywać się za pomocą narzędzi informatycznych. Dotyczy to jednak wyłącznie osób, które rozpoczęły lub są na etapie finalnym procedury prawnego ustalenia płci lub uzupełnienia/zmiany imion w akcie urodzenia. Wspomniana nakładka spowoduje, na wniosek tych osób, wyświetlanie w systemie ich imion zgodnie z "płcią odczuwaną". W systemie informatycznym uniwersytetu, jeśli idzie o stan formalnoprawny tych osób, nic się nie zmieni jednak do czasu zakończenia wspomnianej procedury i decyzji sądu.

Czytaj także:

306. rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego