Serce mi pęka, ale muszę…

Monika Łącka

|

Gość Krakowski 14/2021

publikacja 08.04.2021 00:00

– Ten pionierski pomysł przetrwał, bo choć zrealizowali go ludzie, to natchnienie przyszło z nieba, od św. Jana Pawła II, a narzędziem w jego rękach była m.in. s. Cherubina, z którą przed laty współpracował – mówi o krakowskim, najstarszym w Polsce oknie życia Katarzyna Mader. W ciągu 15 lat uratowano tam 23 dzieci.

	– Każde maleństwo obejmujemy modlitwą, podobnie jak jego rodziców biologicznych oraz tych, którzy dopiero je przygarną  – mówi s. Estera. – Każde maleństwo obejmujemy modlitwą, podobnie jak jego rodziców biologicznych oraz tych, którzy dopiero je przygarną – mówi s. Estera.
Grzegorz Kozakiewicz

Dla s. Estery Smok, która od 2015 r. opiekuje się oknem znajdującym się w Domu Samotnej Matki prowadzonym przez siostry nazaretanki przy ul. Przybyszewskiego 39, każde pozostawione tu dziecko to powód zarówno do radości, jak i do smutku. – Radość jest wielka, bo przecież życie tego maleństwa mogło być zagrożone, ale rodzice chcieli jego dobra i dali mu szansę na szczęśliwy los. To był ich gest miłości i miłosierdzia w dramacie, który się rozegrał i o którym przecież nic nie wiemy. I to właśnie mnie smuci – że przez 9 miesięcy nie udało się tak poukładać trudnych spraw, by dziecko mogło zostać z mamą i tatą – mówi s. Estera.

Dostępne jest 7% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.