Ks. prof. Tadeusz Biesaga: Techniki in vitro łamią prawo do życia i do godnego początku życia ludzkiego

Monika Łącka Monika Łącka

publikacja 31.05.2021 14:41

Bioetyk, pracownik naukowy Katedry Karola Wojtyły na Wydziale Filozoficznym UPJP II w Krakowie, komentuje decyzję Krakowa o finansowaniu zabiegów in vitro.

Ks. prof. Tadeusz Biesaga: Techniki in vitro łamią prawo do życia i do godnego początku życia ludzkiego - Trzeba finansować medycynę, która leczy niepłodność i potrzebny jest rozwój wiedzy ujawniającej przyczyny niepłodności - zauważa ks. prof. Tadeusz Biesaga. Archiwum prywatne

Monika Łącka: Wojewoda małopolski nie odrzucił uchwały Rady Miasta Krakowa, na mocy której Kraków zobowiązał się do dofinansowywania zabiegów in vitro w ramach Gminnego Programu Leczenia Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego dla mieszkańców Krakowa na lata 2021–2022. W związku z tym miasto ogłosiło, że "będzie wspierało leczenie niepłodności u par, które zmagają się z tym problemem". A przecież in vitro niepłodności nie leczy?

Ks. prof. dr hab. Tadeusz Biesaga: Niestety, na rynku technicznego uprzedmiotowienia człowieka, leczenie niepłodności - choćby metodą naprotechnologii - nie jest, w przynajmniej w równym stopniu, finansowane z budżetu państwa czy budżetu lokalnego, co metody nieetycznej sztucznej prokreacji. Etyka przegrywa więc z techniką i medycyna zamiast rozwijać się w kierunku coraz bardziej skutecznego leczenia niepłodności idzie na skróty w kierunku technicznego zastępowania płodności.

Poprzednie projekty uchwał w tej sprawie były odrzucane, ponieważ były w nich błędy formalne i brakowało opinii Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Tym razem wszystkie braki zostały uzupełnione, jednak zatwierdzona została propozycja, w której powstawać będzie wiele zarodków.

Można z góry dobierać takich ekspertów, aby osiągnąć to, co zamierzają zamawiający. W takim zamierzeniu chodzi o tak skonstruowane ekspertyzy prawne i techniczne, aby wojewoda, jeśli ma przeciwne zdanie w tej sprawie, nie miał możliwości podważenia dokumentów. Technik nie jest etykiem, prawnik też nim być nie musi. Jeśli do tego włączy się ekspertyzę kliniki in vitro, to jest jasne, że wszystko jest przesądzone. Technik opisze stosowane techniki i związane z nimi koszty, prawnik poda ekspertyzę jak wykorzystać obecne prawo do tej sprawy, a pozytywne wnioski przyjmie się jako formalne dokumenty za stosowaniem tych technik. Resztę załatwia przewaga głosów w głosowaniu. Argumenty przeciwników in vitro w radzie miasta zepchnie się do sfery religijnej i już wszystko jest załatwione.

Dopiero co Trybunał Konstytucyjny uświadomił nam, że selekcja prenatalna jest niezgodna z naszą konstytucją (a szerzej można powiedzieć, że z prawami człowieka), a oto władze miasta i ci radni, którzy politycznie wymachują często konstytucją, swoimi głosami propagują nic innego, jak właśnie selekcję preimplantacyjną. Jest to podobna selekcja do tej zakwestionowanej przez Trybunał, czyli jest to zabijanie wielu zarodków ludzkich w klinice in vitro z powodów biologicznych, z tym że czyni się to jeszcze przed ich implantacją prowadzącą do zagnieżdżenia się w łonie matki, a więc nie nazywa się tego aborcją eugeniczną.

Prawo do życia nie jest jednak uzasadniane tylko w dokumentach Kościoła, ale wynika z prawa naturalnego, z uniwersalnej etyki cywilizacji humanistycznej a nawet z demokracji, w której nikt tego prawa nie powinien innych pozbawiać.

Gdyby uchwała mówiła o powstaniu jednego zarodka, to byłaby ona akceptowana przez Kościół?

Tu dotykamy zasadniczego zarzutu etycznego względem sztucznych technik prokreacji. Trudno powiedzieć czy głosujący za finansowaniem tych technik zdają sobie sprawę, ile zarodków ludzkich, za przeznaczone na ten cel pieniądze, zostanie zniszczonych. Trudno oczekiwać tych informacji od firmy propagującej swoje usługi biznesowe, choć należałoby postawić jej prawny wymóg podawania na swoich stronach internetowych takich danych, by wszyscy mieli do niech dostęp - zarówno radni, jak i ci, którzy chcą skorzystać z procedury in vitro.

Co ważne, te dane powinny dotyczyć zarówno selekcji wielu zarodków ludzkich niejako na początku, w klinice (chodzi o zaakceptowanie wybranych zarodków do implantacji i do zamrożenia), jak i rosnącej w przyszłości liczby owych zamrożonych zarodków. Wszyscy bowiem powinni uświadomić sobie, kto odpowiada za życie tych zarodków ludzkich? I czy czasem pod decyzjami ubranymi w piękne słowa niesienia pomocy, a więc finansowania i korzystania z technik in vitro, nie ukrywają się decyzje zarówno pierwszego jak i późniejszego niszczenia, czyli zabijania przechowywanych, tzw. zbędnych zarodków ludzkich? A ponieważ selekcja preimplantacyjna jest w sposób milczący albo świadomy akceptowana, to kliniki in vitro nie muszą udoskonalać swych technik w kierunku hodowli jednego zarodka do implantacji, gdyż wiedzą, że przy posiadaniu jednego zarodka, skuteczność tej metody byłaby zbyt niska.

"Rolą samorządu jest podjęcie działań, mających pomóc osobom, które pragną dziecka. Krakowianie i krakowianki zasługują na wsparcie miasta w jednym z najtrudniejszych momentów swojego życia" - mówi przewodniczący rady miasta. Czy na pewno finansowanie in vitro jest właściwym wsparciem?

Trzeba finansować medycynę, która leczy niepłodność i potrzebny jest rozwój wiedzy ujawniającej przyczyny niepłodności tak, aby profilaktycznie przeciwdziałać temu, co przy chemizacji i niezdrowym trybie życia wrasta. Bez tego wpędza się medycynę w zaułek bez wyjścia, czyli w kierunku przeprowadzania selekcji eugenicznej, później aborcji i eutanazji. Niestety, szkolenia lekarzy jako specjalistów naprotechnologii są bardzo drogie i jakoś nie słychać, aby ze strony państwa i władz lokalnych ktoś kierował pomoc finansową dla lekarzy i instruktorów tej metody, którzy chcieliby się w tym kierunku kształcić.

Zwolennicy uchwały RMK twierdzą, że przecież nie wszyscy są katolikami, dlatego Kościół nie ma prawa narzucać im tego, czy in vitro jest dobre, czy złe. Można byłoby przyznać im rację, gdyby nie fakt, że etyka dotyczy nie tylko katolików. Zwłaszcza, że mówimy o przechowywaniu zarodków zamrożonych w ciekłym azocie w temperaturze -194 stopni Celsjusza, a potem o niszczeniu zarodków, bo w nieskończoność przechowywać się ich nie da.

Właśnie na tym polega próba podważania uniwersalnego prawa do życia. Ponieważ w nauczaniu Kościoła prawo do życia funkcjonuje jako podstawowe prawo etyczne ludzkiej i chrześcijańskiej cywilizacji, to nauczanie to redukuje się do sfery religijnej, a religię do sfery irracjonalnej i w ten sposób usprawiedliwia się swoją jakoby racjonalną decyzję. Jest to często stosowany chwyt przez scjentystów i ateistów, w którym dyskredytuje się religię, jako sferę irracjonalną. Tymczasem choćby w katolicyzmie od początku łączyły się fides et ratio (wiara i nauka), tworząc najszerszy fundament myślenia i argumentacji. Przez genialną syntezę judeo-greko-rzymsko-chrześcijańskiej wiedzy i mądrości powstała nasza cywilizacja i dopóki nie stracimy racjonalności tej tradycji, istniejemy w jakieś rozumnej kulturze.

Techniki in vitro łamią nie tylko prawo do życia każdej poczętej istoty ludzkiej, ale łamią również prawo do godnego początku życia ludzkiego. Początek każdej istoty ludzkiej powinien być zaś aktem osobowym (actus personae), a nie aktem techniki. Człowiek rozpoczyna bowiem istnienie we wspólnocie osobowej, wspólnocie ojca i matki, w osobowym akcie miłości, a nie w technicznym procesie produkcji. Co więcej,przez terminologię dawstwa gamet, adopcji zarodków, podważa się prawo dziecka do posiadania swych genetycznych i biologicznych rodziców. Zarodek w tej terminologii jest właściwie niczyj, jest własnością instytucji państwowych, które przez swoje procedury prawne mogą go podarować komukolwiek, kto będzie chciał go mieć.

Czytając opinię AOTMiT w oczy rzucają się cyfry. Z programu będzie mogło skorzystać 600 par rocznie. W efekcie prognozuje się narodziny 150 dzieci rocznie. To pokazuje, że na 600 prób tylko ¼ zakończy się sukcesem.

Łatwo jest technicznym ekspertyzom pomijać milczeniem te liczby, które ujawniają nieetyczną stronę technicznych metod prokreacji. Kliniki in vitro powinny być obciążone pełną odpowiedzialnością za rozwój prenatalny tych dzieci, a więc także za ewentualne wady rozwojowe. W razie wad i np. niepełnosprawności, które były spowodowane stosowanymi technikami, a tym bardziej zaniedbaniami, owe kliniki powinny odpowiadać zarówno od strony medycznej, jak i finansowej, a to oznacza również odszkodowania czy koszty leczenia i rehabilitacji dziecka poczętego metodą in vitro. Bez prawnego uregulowania tej kwestii rodzice znajdujący się w trudnej sytuacji są zostawieni samym sobie.


Więcej o decyzji o finansowaniu zabiegów in vitro przez Kraków piszemy w najnowszym „Gościu Krakowskim” (z datą 30 maja).