Czarny Dunajec. Brązowa medalistka z Tokio już w domu

jg

publikacja 04.09.2021 23:25

"Ciężka praca się opłaca, dziś z medalem z Tokio wracasz. Dziękujemy, Reniu" - taki napis widniał na domu rodzinnym Renaty Kałuży, medalistki paraolimpiady w Tokio.

Czarny Dunajec. Brązowa medalistka z Tokio już w domu Przed rodzinnym domem dla pani Renaty posypały się confetti. Jan Głąbiński /Foto Gość

Wielkie powitanie dla Renaty Kałuży, brązowej medalistki w kolarstwie na paraolimpiadzie w Tokio, zgotowała jej najbliższa rodzina, sąsiedzi, mieszkańcy Czarnego Dunajca i władze samorządowe. Przed domem Renaty była też delegacja strażaków z OSP Czarny Dunajec i tamtejsza orkiestra dęta. Wszyscy zaśpiewali wzruszonej góralce "Sto lat".

- Wiem, że w życiu po prostu nie da się odpuścić. Ja należę do takich ludzi, którym ciągle jest czegoś mało. Cieszę się też z tego, że stanowię inspirację do działania dla innych osób. Na pewno nie mówię "koniec". Do igrzysk w Paryżu zostały 3 lata. Wszystko może się zdarzyć - mówiła Renata Kałuża. Dziękowała też za bardzo piękne przywitanie, podczas którego nie zabrakło szampana i olimpijskiego tortu. Zawodniczka przyznała, że dostała wiele wiadomości i telefonów z gratulacjami, nawet od prezydenta Andrzeja Dudy. - Zawsze jednak najpiękniej być między swoimi. Z całego serca wam dziękuję, że właśnie tutaj jesteście. Chciałam jeszcze zachęcić do uprawiania sportu, bo on uczy samodyscypliny, lepiej pozwala organizować sobie czas czy podejmować jakieś wyzwania w codziennym życiu - przekonywała pani Renata.

Wśród witających był jej synek, 3-letni Bruno, a także rodzice i siostry. - Kibicowałem całym sercem, ale i gardłem. Udało się! - mówił Władysław Hajnos, tata pani Renaty i dziadek Bruna. - Bruno po kilkunastu dniach będzie mógł w końcu wrócić do mamy, bo kiedy Renia była na igrzyskach, czas spędzał z nami - opowiadał pan Władysław.

- Dziś jest wiele emocji, od euforii po płacz. To wszystko jest takie niesamowite. Renata jest niewątpliwie wzorem do naśladowania, także dla nas - osób całkowicie pełnosprawnych. Ileż to razy narzekamy, czegoś się nam nie chce i odpuszczamy. Zaś Renia, nawet jak ma jakieś chwile zwątpienia, ciągle dąży do celu. Ona jest przykładem także dla mnie! - podkreśla pani Monika, siostra Renaty Kałuży.

Przed Renatą jeszcze jedno ważne spotkanie i zapewne chwile wielkiego wzruszenia. Choć od czasu do czasu wraca do Czarnego Dunajca, to na stałe mieszka w południowej Hiszpanii, w okolicach Walencji. Czeka tam na nią mąż Dariusz, lekarz anestezjolog, ale też piękne trakty, na których ćwiczy. - Zima mi nie przeszkadza, bo tam jest inny klimat. Stąd trenować można przez cały rok - zaznacza pani Renata.