Mają nas, fajnych kelnerów

Monika Łącka

|

Gość Krakowski 11/2023

publikacja 16.03.2023 00:00

Szymon każdą kawę parzy z uśmiechem na ustach, żeby lepiej smakowała klientom. – A jeśli piją ją z radością i wychodzą uśmiechnięci, to wiem, że do nas wrócą – mówi barista pierwszej w Krakowie kawiarni, która zatrudnia osoby z zespołem Downa.

– W Kaffce mamy pyszne ciacha – zachwala Monika. – W Kaffce mamy pyszne ciacha – zachwala Monika.
Monika Łącka /Foto Gość

Społeczna Kaffka szybko podbiła serca amatorów dobrej kawy. Nic dziwnego – gości już od progu wita tu ekipa, która zaraża optymizmem. Monika, Julia, Szymon, Grzegorz i Janek swoją pracę traktują bardzo serio, bo jest spełnieniem ich marzeń i powodem do dumy. A że lubią ludzi i w kontakcie z klientem czują się jak ryba w wodzie, to każdego dnia starają się dawać z siebie wszystko. Wiedzą też, że dobra marka, którą budują, może sprawić, że w przyszłości będzie powstawało jeszcze więcej miejsc zatrudniających osoby z zespołem Downa.

Pracują rodzice, pracują dzieci

25 lat temu to była jeszcze abstrakcja. Właśnie wtedy, w 1998 r., z potrzeby serca powstało w Krakowie Stowarzyszenie Rodziców i Przyjaciół Osób z Zespołem Downa „Tęcza” (pewnego późnojesiennego dnia, gdy kończyło się pierwsze walne zebranie, za oknami rozpętała się burza, a potem wyszło słońce i na niebie pojawił się barwny łuk). Jego cel był prosty: pokazywać społeczeństwu osoby z zespołem Downa nie jako biedne, chore i nieszczęśliwe, którym trzeba pomagać, ale jako ludzi mających duży potencjał i wiele mocnych stron, czyli bazę, na której można sporo zbudować.

– Jako rodzice chcieliśmy też, by nasze dzieci mogły spotykać się po szkole i mieć przyjaciół, a my – grono osób, które nas rozumieją – wspomina Grażyna Banach-Kociołek, obecna prezes stowarzyszenia. Najpierw powstała grupa teatralna i okazało się, że dzieci świetnie odnajdują się na tym artystycznym polu – przedstawienia były wystawiane w różnych miejscach i odnosiły sukcesy. Potem przyszedł czas na sport i inne zajęcia (dziś stowarzyszenie prowadzi też środowiskowy dom samopomocy, klub rodzica z małym dzieckiem o specjalnych potrzebach rozwojowych Hula Hop oraz centrum wsparcia kobiet w ciąży i mam noworodków z Ukrainy), ale cały czas powracało ważne pytanie, co jeszcze można zrobić, by dać dorastającym dzieciom szansę na lepszą przyszłość. Odpowiedź wydawała się oczywista – skoro dorośli są aktywni zawodowo, a dzieci chcą ich naśladować, to trzeba dać im pracę. Przygotowania do tego proste nie były, ale w końcu w 2017 r. powstało Przedsiębiorstwo Społeczne „Społeczna 21”, które postanowiło rzucić się na głęboką wodę i nie tylko stworzyć miejsca pracy dla osób z zespołem Downa, ale też małymi krokami wpływać na mentalność społeczeństwa.

– Rodzice niepełnosprawnych dzieci zazwyczaj nie chcą, by one siedziały w domu – wolą, by korzystały z atrakcyjnej oferty kulturalnej czy edukacyjnej, ale często pokutuje stereotyp: „skoro my nie pracujemy zawodowo (opiekując się niepełnosprawnym dzieckiem), to dlaczego ono miałoby pracować?”. Nasze stowarzyszenie udowadnia, że osoby z ZD mogą podejmować konkretne obowiązki i zarabiać na swoje utrzymanie – przekonuje G. Banach-Kociołek.

Mistrzowie frytek

Żeby pomóc swoim podopiecznym w utrzymaniu miejsc pracy, stowarzyszenie od trzech lat prowadzi Klub Aktywnych Zawodowo (zwany KAZ-ikiem), w którym 12 osób z zespołem Downa ćwiczy niezbędne im na co dzień umiejętności, np. wydawanie reszty czy przygotowywanie posiłków. – Klub ma też wspierać budowanie między nimi relacji, a dzięki pracy terapeutów (psychologa, logopedy, dietetyka, specjalisty od zajęć muzycznych) mobilizować do dalszej aktywności, na miarę możliwości każdej z osób. Do klubu mogą oni przyjść przed lub po pracy albo w dniu wolnym, by nie siedzieć w domu, grając w gry komputerowe, ale rozwijać się – tłumaczy Agata Sobczak, kierownik KAZ.

Będąc wuefistką, dba też o kondycję osób należących do klubu – raz w tygodniu jeżdżą na trening crossfit, a dwa razy w roku na wyjazdy integracyjne w góry. – Jako że wszyscy są dorośli i mają swoje potrzeby emocjonalne (wchodzą w związki, przeżywają fakt, że nie mogą wziąć ślubu), współpracuje z nami również seksuolog. Obserwując ich, czasem trudno jest uwierzyć, że w większości są niepełnosprawni intelektualnie w stopniu znacznym. Funkcjonują jak na pograniczu stopnia umiarkowanego. Dzięki wytrenowaniu są samodzielni (tylko kilka osób do pracy dowożą rodzice) i dobrze radzą sobie w świecie. Są towarzyscy, wygadani i nie boją się kontaktu z drugim człowiekiem, a pracują również w McDonaldzie w Galerii Krakowskiej – zaznacza A. Sobczak.

Dzięki Społecznej 21 kilka lat temu nad Zalewem Nowohuckim powstał food truck z frytkami belgijskimi, w którym obecnie pracuje (pod opieką trenerów pracy) pięć osób z zespołem Downa: Bartek, Krystian, Natalia, Karolina i Agnieszka. Wszyscy najpierw przeszli szkolenie pod okiem mistrzów smażenia frytek i nauczyli się, jak rozmawiać z klientem.

Natalia i Bartek frytki robią już cztery lata i przekonują, że dzięki temu zajęciu mogą szlifować swoje talenty. – Wypłatę przeznaczam na rozwój kariery rapera. Kupuję mikrofony i zbieram pieniądze na wydanie pierwszej płyty – cieszy się Bartek, a Natalia, również uzdolniona wokalnie, zdradza, że marzy o występie w programie „The Voice of Poland”. Food truck czynny jest przez cały rok, a w sezonie letnim chętni na frytki ustawiają się w długich kolejkach, od rana do wieczora. – Bo w Krakowie chodzi się na frytki, a nasze są pyszne i mamy wspaniałe sosy do wyboru, np. miodowo-musztardowy albo z pieczonego bakłażana z rozmarynem. Dużo osób lubi też frytki z gulaszem – zachwala Karolina i przekonuje, że tej pracy nie zamieniłaby na żadną inną. – Siedzieć w domu i nudzić się też bym nie chciała – dodaje.

Na kawę do Kaffki

Gdy to miejsce na dobre wpisało się w krajobraz Nowej Huty (i, co ważne, przetrwało pandemię), było jasne, że trzeba pomyśleć, co dalej, bo kolejne osoby z zespołem Downa kończą szkoły i chciałyby robić coś ciekawego. Stowarzyszenie postawiło więc na kawiarnię, którą w styczniu tego roku, dzięki współpracy z Urzędem Miasta Krakowa, udało się otworzyć przy ul. Na Kozłówce 25.

– Na tym osiedlu nigdy nie było kawiarni, dlatego już od pierwszych chwil mamy dużo gości – cieszy się Karolina Adamczyk, trener pracy. Od samego rana Społeczną Kaffkę odwiedzają mamy z małymi dziećmi oraz seniorzy, którzy w końcu mają miejsce, gdzie mogą się spotkać, wypić kawę i zjeść dobre ciastko (w karcie są też wegańskie i bezglutenowe). Po południu przychodzą również młodzież i osoby pracujące. – Rezerwacje robią nawet klasy szkolne, także ze szkół specjalnych, które chcą nas odwiedzać raz w tygodniu. Odpowiadając na zainteresowanie, poszerzamy kartę tak, by każdy znalazł coś dla siebie – opowiada K. Adamczyk.

Na razie pojawiło się w niej menu dziecięce (np. kakao z dodatkami i babycino), a w planach są koktajle, smoothies, owsianki i tarty na słono. Są również projekty uruchomienia własnej produkcji przetworów, które będzie można kupować. – Chcemy, by Kaffka tętniła życiem, dlatego co sobotę zapraszamy mieszkańców osiedla na różne tematyczne warsztaty – zachęca K. Adamczyk. – Każdy, kto tutaj przychodzi, spotyka nas, fajnych kelnerów. Chcemy dbać, by wszyscy dobrze się tutaj czuli – zaznacza Szymon, który kiedyś pracował w hotelu, a w Kaffce czaruje gości uśmiechem i elokwencją. Monika zdradza zaś, że wypłata to dla niej rzecz bardzo cenna, bo lubi podróżować, a to przecież kosztuje. Z kolei Julka lubi jeździć konno, malować i gotować – jej specjalnością jest sushi.

Ciesząc się z tego, co udało się wypracować stowarzyszeniu, G. Banach-Kociołek ma nadzieję, że na tym się nie skończy i że będą powstały kolejne miejsca zatrudniające osoby z zespołem Downa. Najpierw jednak food truck i kawiarnia muszą przynosić takie zyski, by Społeczna 21 jako organizacja non profit mogła cały czas inwestować w społeczną rehabilitację swoich podopiecznych. – Oni marzą, by świat widział, jak bardzo są kreatywni i że jeden dodatkowy chromosom nie może przekreślać ich prawa do tego, by osiągać sukcesy – dodaje A. Sobczak.

Świat zaś, gdy to dostrzega, często chce pomóc. Tak jak to zrobiły Monika i Paulina, które nad Zalewem Nowohuckim mają mobilną kawiarenkę. Gdy poznały i polubiły pracowników food trucka z frytkami, postanowiły, że też zatrudnią osoby z zespołem Downa. Dziś przy ul. Bagrowej 9, pod szyldem Fundacji „Aniołki Pracy”, prowadzą również food truck Frapp & Go (sprzedają tam doskonałe kawy i naleśniki) i mają sześcioro takich pracowników: Szymona, Bartka, Marysię, Rafała, Jurka (do zespołu dołączy w kwietniu) i Agnieszkę. – Uwielbiam pracować! I pić dobrą kawę – uśmiecha się Agnieszka, która energią mogłaby obdzielić kilka osób. Pływa (na zawodach zdobywa medale), jeździ na nartach, chodzi na crossfit, trenuje boks i pracuje nie tylko we Frapp & Go, ale też w food trucku z frytkami. – Dzięki temu mogę pomagać w domu i chodzić na randki z moim chłopakiem Bartkiem – mówi rezolutnie Agnieszka. Te pasje zaszczepiła zaś w niej mama, czyli Grażyna Banach-Kociołek. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.