Moje marzenie spełnił Wojtyła

Jan Głąbiński

|

Gość Krakowski 44/2023

publikacja 02.11.2023 00:00

Zawsze chciał pracować jako duszpasterz w Zakopanem, a potem pod Tatrami przyszło mu spędzić kilkadziesiąt lat. Ksiądz Stanisław Szyszka 18 października został honorowym obywatelem tego miasta.

Duszpasterz przyjął święcenia kapłańskie w 1964 r. Duszpasterz przyjął święcenia kapłańskie w 1964 r.
Jan Głąbiński /Foto Gość

To postać doskonale znana pod Tatrami. Był budowniczym i pierwszym proboszczem Parafii Tatrzańskiej Świętego Krzyża. 18 października, z okazji uroczystej sesji Rady Miasta Zakopane zorganizowanej w 90. rocznicę nadania praw miejskich stolicy polskich Tatr, został honorowym obywatelem tego miasta. „Księdza ufność Bożej Opatrzności, ogromna determinacja i zdolność znakomitej współpracy z ludźmi doprowadziły do powstania kościoła parafialnego w najpiękniejszym miejscu Polski. To parafia, nad którą od wieków góruje krzyż na Giewoncie, który stał się drogowskazem dla Księdza działalności w Zakopanem od 1981 roku, zarówno w wymiarze duszpasterskim, jak i materialnym” – mówiła w laudacji radna dr Lucyna Galica-Jurecka. Wspomniała też, że ks. Szyszka jest autorem kilku ważnych publikacji dla współczesnej historii Zakopanego. Spod jego pióra wyszły m.in.: „Ks. Kazimierz Kaszelewski”, „Pielgrzymki do Krzyża na Giewoncie” czy „Maria Bernardyna Jabłońska i Maria Karłowska. Siostry zakonne wyniesione do chwały ołtarzy 6.06.1997 r.”.

Gdzie jest milion?

„Przede wszystkim dziękujemy za świadectwo kapłańskiego życia podczas organizacji wizyty Ojca Świętego Jana Pawła II w Zakopanem, w 1997 roku. Spotkanie Jego Świątobliwości w kościele Świętego Krzyża z osobami chorymi dodało sił do dalszego życia wielu osobom niosącym krzyż swej niepełnosprawności. Eucharystia koncelebrowana na stadionie pod Krokwią, podczas której modliliśmy się z Janem Pawłem II 6 czerwca 1997 roku, była jednym z najważniejszych wydarzeń w historii Zakopanego” – przypomniała L. Galica-Jurecka.

Ksiądz prałat bardzo dobrze pamięta te wszystkie chwile z Białym Pielgrzymem, ale we wspomnieniach nie skupia się na nim samym, tylko na… dr Wandzie Półtawskiej. – Mieliśmy bardzo dobry kontakt, to właśnie ona była naszą watykańską wysłanniczką. Dlaczego tak się stało? Odpowiedź jest bardzo prosta: bo tutaj, na terenie naszej parafii, mieszkają jej dwie córki – Barbara i Katarzyna – wyjaśnia ks. Szyszka. Wraca też pamięcią do początku pracy w Zakopanem. – Chciałem tutaj pracować, a kard. Wojtyła mi to zawsze obiecywał. Aż w końcu usłyszałem od niego, będąc proboszczem w Juszczynie koło Żywca, że idę do stolicy polskich Tatr. I wcale nie było to probostwo, ale posługa wikarego u Świętej Rodziny, z oddelegowaniem do budowy kościoła – opowiada ks. Stanisław. – Łatwo nie było, wszak cały czas komuniści dawali o sobie znać. Również halny nam dokuczał. Cały czas mam przed oczami, jak silny watr zrywa niemal całą blachę z tymczasowej kaplicy, jaka stała przed wybudowaniem kościoła – dodaje prałat.

Kościół parafialny został wybudowany w latach 1983–1991, a konsekrowany – w 1991 roku. Wszystkich prac doglądał ks. Szyszka. Słynął z bezpośredniości w stosunku do wiernych i umiał przekonywać ich do wielu spraw, korzystając z wrodzonego poczucia humoru. – Chcieliśmy wyposażyć kościół w 30-głosowe organy. Mówiłem parafianom, że są warte prawie milion, który w zasadzie mamy na wyciągnięcie ręki. Każdy się dziwił, skąd takie pieniądze ma nasza wspólnota. Odpowiedziałem, że są przecież „w waszych kieszeniach”. I montaż poszedł szybko – uśmiecha się ks. Szyszka.

Wykonałem zadanie

Kościół Świętego Krzyża ma niesamowitą akustykę. Ani proboszcz, ani architekci nie przewidzieli, że przyczyni się ona do koncertów z gwiazdami światowej sławy. – Teraz o to jest trudniej, bo działa specjalna komisja kurialna, która decyduje, co można, a czego nie można zaprezentować w świątyni – podkreśla ks. Stanisław.

Parafia Tatrzańska sięga swoimi granicami znanych szczytów tatrzańskich. Z inicjatywy ks. Stanisława co roku wychodzi więc parafialna pielgrzymka na Giewont, w której on sam wielokrotnie brał udział. Innym razem zapinał narty i udawał się z… wizytą kolędową na Kasprowy Wierch. – Nie rezygnowałem wtedy z sutanny, do tego miałem cały narciarski ekwipunek. Było nieraz bardzo ciekawie, choćby wtedy, gdy się lądowało w zaspie – śmieje się ks. Szyszka.

Wciąż pomaga w obowiązkach duszpasterskich w Parafii Tatrzańskiej, gdzie od ponad 10 lat jest rezydentem. – Na przestrzeni tych kilkudziesięciu lat tak wiele się zmieniło. Mogę powiedzieć, że spełniłem swoje zadanie, posługując tutaj, w Zakopanem. Wciąż jestem otwarty na parafian, można do mnie przyjść, porozmawiać, poprosić o spowiedź – zaznacza ks. Szyszka. Jako podsumowanie swojego życia, także drogi kapłańskiej i pracy pod Giewontem, przytacza słowa Jana Kasprowicza: „O Boże mój, o Boże mój. Tak szepnę usty wdzięczności. Dałeś mi wszystko, co mogłeś. Zapach tej drogiej Ziemi”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.