Biurko w Radwanowicach

Magdalena Dobrzyniak

|

Gość Krakowski 07/2024

publikacja 15.02.2024 00:00

– Naszą rolą jest po prostu iść drogą, którą wskazał ksiądz prezes, kontynuować ją w miarę naszych umiejętności, możliwości i zgodnie z wartościami, które nam przekazał – mówi Małgorzata Urbanik, nowa prezes Fundacji im. Brata Alberta.

Następczyni zmarłego kapłana współpracowała z nim 26 lat. Następczyni zmarłego kapłana współpracowała z nim 26 lat.
archiwum fundacji im. brata alberta

Magdalena Dobrzyniak: Na pogrzebie ks. Tadeusza Anna Dymna mówiła, że po jego śmierci nad Radwanowicami zaszło słońce. Czy dziś, po miesiącu od pożegnania z księdzem, słońce zaczyna przebijać zza chmur?

Małgorzata Urbanik: Dla każdego z nas czas się zatrzymał. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że choroba księdza tak szybko nam go zabierze. Wciąż trudno się z tym pogodzić, bo ks. Tadeusz tworzył dzieło Radwanowic od 37 lat, był nie tylko prezesem fundacji, ale naszym duchowym ojcem, człowiekiem, na którego można było zawsze liczyć, przyjacielem i opiekunem. To nam dawało poczucie bezpieczeństwa, które teraz jest zachwiane. Potrzebujemy czasu, by przeżyć żałobę.

Jak radzą sobie osoby najwrażliwsze, czyli podopieczni fundacji? Czy oni rozumieją, co się dzieje? Ksiądz przecież zawsze był z nimi, a teraz nagle go zabrakło.

Wsparcia potrzebują zwłaszcza mieszkańcy Schroniska, bo ksiądz z nimi mieszkał, był dla nich jak ojciec, oglądał z nimi skoki narciarskie czy mecze, codziennie z nimi rozmawiał. Oni nie potrafią zrozumieć, dlaczego nie przychodzi, żeby pożartować, zapytać, co słychać. Staramy się otoczyć ich opieką, być z nimi, a gdy trzeba – zapewnić pomoc psychologiczną.

Ksiądz Tadeusz przygotowywał Was na swoje odejście?

Gdy dowiedział się o chorobie, rzeczywiście wiele rozmawialiśmy o tym, jak ma wyglądać funkcjonowanie fundacji, jeśli go zabraknie. Powtarzał, że bez względu na to, co się stanie, fundacja ma dalej działać. Nawet w ostatnim okresie, gdy odbywały się spotkania opłatkowe we wszystkich ośrodkach w kraju, upierał się, żeby ich nie odwoływać, choć sam już nie był w stanie w nich uczestniczyć. Dużą wagę przykładał do tego, by życie fundacji toczyło się ustalonym rytmem.

W jednym z wywiadów ks. Tadeusz mówił o tym, że przed śmiercią będzie musiał uporządkować biurko, by nie zostawiać następcom bałaganu. Jak to biurko wygląda dzisiaj?

W Radwanowicach tak naprawdę nic się nie zmieniło. Jego pokój, gdzie pracował, pisał, gdzie był z nami, jest taki sam, jak zawsze. Planujemy urządzić w nim izbę pamięci i chcemy, żeby wyglądała tak, jakby ksiądz nadal był wśród nas. Jego obecnością przesiąknięte są całe Radwanowice. Każdy kąt o nim przypomina. Czujemy, że wciąż jest z nami i powtarzamy to naszym mieszkańcom i uczestnikom warsztatów, że on żyje w tym miejscu, jest obecny w naszych sercach i na zawsze pozostanie naszym przyjacielem i prezesem fundacji. A naszą rolą jest po prostu iść drogą, którą nam wskazał, kontynuować ją w miarę naszych umiejętności, możliwości i zgodnie z wartościami, które nam przekazał.

Zapytam teraz Panią jako nową prezes fundacji: czy da się ks. Tadeusza zastąpić?

Z Fundacją im. Brata Alberta jestem związana od 26 lat i wiem, że tak naprawdę nikt nie jest w stanie go zastąpić. Nawet nie miałabym odwagi powiedzieć, że go zastępuję. Był osobą niezwykle charyzmatyczną, empatyczną i bardzo odważną, która całe swoje życie i serce poświęciła fundacji. Rada fundacji powierzyła mi pełnienie tej funkcji, ale ja wiem, że mogę tylko starać się, by dzieło było kontynuowane.

Co Pani mu zawdzięcza?

Możliwość współpracy z nim była dla mnie zaszczytem. Nauczył mnie, że osoby z niepełnosprawnościami są najważniejsze, a fundacja jest po to, żeby im pomagać i opiekować się nimi. Nie waham się powiedzieć, że służył osobom z niepełnosprawnościami z pokorą i dzięki temu stworzył rodzinę fundacyjną. Niełatwo jest przecież prowadzić 40 ośrodków rozsianych po całej Polsce, od Kujawsko-Pomorskiego przez Łódzkie, Śląsk, Dolny Śląsk, Małopolskę. Ksiądz prezes bardzo dbał o to, by łączyły nas relacje przyjacielskie mimo dzielących nas odległości. Powtarzał, że fundacja to przede wszystkim ludzie. Jesteśmy rodziną i cokolwiek się dzieje – czy to dobrego, czy złego – wspieramy się jak w rodzinie.

Jakie plany ma ta rodzina na najbliższy czas?

Przede wszystkim musimy zapewnić poczucie bezpieczeństwa naszym podopiecznym i ich rodzinom. Mamy rozpoczęte inwestycje, jak czwarty dom pomocy społecznej w Radwanowicach, planujemy coroczną ogólnopolską pielgrzymkę Fundacji im. Brata Alberta. Będziemy szli pomału, drobnymi krokami drogą, którą nam wskazał ksiądz.

Czego w tym trudnym czasie potrzeba Wam najbardziej?

Obecności życzliwych ludzi, wsparcia, sił i modlitwy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.