Jak lądowanie na Księżycu

Monika Łącka

|

Gość Krakowski 07/2024

publikacja 15.02.2024 00:00

– Od kilku lat operujemy bardziej skomplikowane wady serca niż szpitale w Europie Zachodniej. Ratujemy nawet najmniejsze dzieci, które z takimi schorzeniami tam się nie rodzą, bo mamy dostają skierowanie na terminację ciąży – zaznaczają profesorowie Tomasz Mroczek i Janusz Skalski.

– Jestem dumny z tego, jak genialne rzeczy robi zespół prof. Mroczka  – mówi prof. Skalski,  były szef kliniki (po lewej). – Jestem dumny z tego, jak genialne rzeczy robi zespół prof. Mroczka – mówi prof. Skalski, były szef kliniki (po lewej).
Archiwum prof. Janusza Skalskiego

Za sukcesy, które odnosi zespół lekarzy pracujących na Oddziale Kardiochirurgii i Intensywnej Opieki Kardiochirurgicznej Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu i które tak naprawdę trudno zliczyć, obaj profesorowie 31 stycznia na Zamku Królewskim w Warszawie odebrali wyróżnienie w kategorii „Innowacyjny szpital”, przyznane za rok 2023, w 23. prestiżowym konkursie Lider Roku w Ochronie Zdrowia.

– Żaden kardiochirurg w Polsce ani żaden ośrodek kardiologiczny czy też kardiochirurgiczny nie został w ten sposób wyróżniony. Stało się tak, bo wyszliśmy ponad przeciętność – długo nie byliśmy równorzędnymi partnerami dla lekarzy i klinik w Europie Zachodniej i USA, a teraz okazuje się, że nie tylko ich dogoniliśmy, ale nasze wyniki leczenia oraz niski poziom śmiertelności dzieci udowadniają, że mamy przewagę – cieszy się prof. Skalski, który szefem kliniki był przez 16 lat i zasłynął wieloma operacjami ratującymi małych pacjentów. Najbardziej medialna była historia kilkuletniego Adasia odnalezionego w 2014 r. w głębokiej hipotermii (temperatura jego ciała wynosiła zaledwie 11,8 st. C), którego zespół prof. Skalskiego przywrócił wręcz do życia.

Po przejściu profesora na emeryturę klinikę rok temu objął prof. Mroczek. W mediach zrobiło się o nim głośno kilka miesięcy temu, gdy można było ogłosić, że w Prokocimiu udał się zabieg wykonany po raz pierwszy w Europie, nazwany medycznym lądowaniem na Księżycu. Do tej pory tego typu operacje były jedynie specjalnością kardiochirurgów z Bostonu w USA. Nikt inny nie próbował ich naśladować.

10 godzin maratonu

Profesor Mroczek postanowił jednak zawalczyć o życie małego Januszka – chłopca pochodzącego z Ukrainy, którego mama Daria zaraz na początku wojny uciekła spod rosyjskich bomb, by swoje drugie dziecko urodzić w Krakowie. Od 20. tygodnia ciąży wiedziała, że syn ma bardzo skomplikowaną wadę serca i że nie przeżyje bez równie skomplikowanych operacji. Miała wielkie szczęście w nieszczęściu, że trafiła do Krakowa, bo tutejsi lekarze dokonali czegoś, co do tej pory w Polsce i w całej Europie nie było możliwe.

Pierwsza operacja ratująca życie Januszka odbyła się chwilę po tym, jak przyszedł na świat, ale na tę najważniejszą musiał trochę poczekać, aż podrośnie i nabierze sił. – Wszystkie elementy serca – aorta, prawa i lewa tętnica płucna, naczynia wieńcowe, przedsionki – wymagały przebudowy, tak, aby przywrócić prawidłowe przepływy krwi. Była to wręcz zamiana funkcjonowania komór serca – wyjaśnia prof. Mroczek, który zainteresował się metodą stosowaną przez bostońskich lekarzy, nazywaną reverse double switch. Umożliwia ona pompowanie krwi przez lewą komorę serca do płuc, zamiast do krążenia systemowego i całego organizmu. – Podczas trwającej 10 godzin operacji (można ją porównać do wyczerpującego maratonu) lekarzom udało się m.in. zrekonstruować tętnice płucne i łuk aorty, przeszczepić naczynia wieńcowe, usunąć przegrodę międzyprzedsionkową, a w końcowym etapie połączyć żyłę główną górną z tętnicą płucną. W nowym krążeniu krew powracająca z organizmu trafia wyjątkowo do lewej komory. Pompowana jest do płuc, a następnie wraca do prawej komory. W efekcie lewa komora wykonuje funkcję prawej, a prawa przejmuje działanie lewej – tłumaczy szef kliniki.

Na powodzenie operacji (chłopiec został wypisany ze szpitala w dobrym stanie) złożyło się wiele czynników – zarówno miesiące przygotowań, jak i świetna współpraca zespołu anestezjologów, kardiologów, pielęgniarek, perfuzjonistów i innych specjalistów. Najważniejsze jest jednak to, że teraz rodzice dzieci wymagających tej „kosmicznej” operacji nie muszą już zbierać ogromnych pieniędzy na leczenie w Stanach Zjednoczonych. Wystarczy, że przyjadą do Krakowa. – W styczniu tę operację powtórzyliśmy jeszcze dwa razy, ale dzieci wciąż jeszcze przebywają w klinice. To nie wszystko – rozpoczęliśmy też program bardzo złożonych operacji translokacji aorty. Mieliśmy przy tym szczęście, bo trafiły do nas dzieci z trzema modelami współistniejących wad naczyń wieńcowych, których obecność w tej konfiguracji wady była do tej pory uznawana na świecie za przeciwwskazanie do operacji, bo „dziecko nie przeżyje”. My ją zrobiliśmy – zaznacza prof. Mroczek, a prof. Skalski dodaje, że w tym momencie ponad 90 proc. różnego rodzaju zrzutek, które są prowadzone w internecie po to, by dziecko z wadą serca wyjechało za granicę (najczęściej do Niemiec), nie powinno mieć miejsca.

Świat nas docenia

– W Prokocimiu te wady operujemy z wynikami lepszymi niż na Zachodzie. Za darmo. Jest tylko mała grupa dzieci kwalifikowanych do tzw. unifokalizacji, czyli połączenia naczyń płucnych (wada serca, która wiąże się z nieprawidłowym rozwojem unaczynienia płuc; w Polsce rocznie rodzi się ok. 5 maluchów wymagających takich operacji), które wciąż jeszcze muszą być leczone w USA. I nie chodzi o to, że nie potrafilibyśmy wykonać tych operacji, ale o ich koszt (w Stanach Zjednoczonych to ok. 2,5 mln dolarów) – podkreśla prof. Skalski.

Gdyby w Polsce powstał europejski ośrodek, do którego przyjeżdżałyby dzieci z różnych krajów, to wtedy inwestowanie w takie przedsięwzięcie byłoby opłacalne. Póki co, kardiochirurdzy z Prokocimia od długiego czasu wnioskują do Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji o lepszą wycenę kilku najbardziej złożonych zabiegów, lecz pozostaje to bez odpowiedzi. – Efekt jest taki, że kardiochirurgia dziecięca, która dzięki naszej klinice [w Polsce postrzeganej za najlepszą, rocznie wykonuje się tu ok. 350 trudnych operacji i kilkadziesiąt łatwiejszych – przyp. aut.] wybiła się na forum europejskim, wciąż jest niedofinansowana, co powoduje problemy całego szpitala. A powinna być traktowana tak, jak za oceanem, czyli jako dobro narodowe, o które państwo dba, ile tylko się da – przekonuje prof. Skalski.

To, co dzieje się w Krakowie, doceniają natomiast specjaliści z różnych stron świata. – Nasze osiągnięcia w ostatnim czasie prezentowaliśmy m.in. w Atenach, Mediolanie i Kalifornii, wszędzie przyjmowano to z wielkim uznaniem. Gdy w Stanach Zjednoczonych opowiedziałem o operacji niedorozwoju lewej komory serca (tzw. operacja Norwooda) z równoczesnym przeszczepieniem lewej tętnicy wieńcowej, zostało to uznane za duży sukces. Padło nawet pytanie: „A gdyby takie dziecko było w USA, to kto by wykonał taką operację?”. Nikt, dziecko zostałoby zakwalifikowane do przeszczepu serca – opowiada prof. Mroczek i dodaje, że z satysfakcją przyjmuje kolejne propozycje od zagranicznych klinik, które chcą nawiązać współpracę z lekarzami z Prokocimia.

Dopiero co taka umowa została podpisana z uniwersytetem w Hamburgu. Współpracą są zainteresowane uniwersytet w Utrechcie oraz klinika w Rotterdamie. – Kilka tygodni temu dostałem prośbę z Rotterdamu, by do Krakowa mógł przyjechać cały zespół kardiochirurgów i odbyć tu szkolenie, zwłaszcza w zakresie operowania zespołu niedorozwoju lewej komory serca i opieki nad tymi dziećmi. W tym temacie jesteśmy specjalistami. W Holandii tak chore dzieci się nie rodzą (albo rodzą bardzo rzadko), bo w większości kobiety mające taką diagnozę prenatalną dostają skierowanie na aborcję – zauważa prof. Mroczek.

To jeszcze nie wszystko – Uniwersytet Jagielloński ma w planach otoczenie opieką ośrodka w Tanzanii, gdzie na operację czekają tysiące chorych dzieci, a Europejskie Towarzystwo Kardio-Torakochirurgiczne zwróciło się z prośbą do szpitala w Prokocimiu, aby najbardziej zaawansowany kurs z zakresu niedorozwoju lewej komory serca zorganizowano w Krakowie, a nie w Windsorze czy Paryżu, jak było do tej pory.

Lekarze serc i dusz

Wszystko to nie oznacza, że zespół prof. Mroczka spoczywa na laurach – sam też cały czas się szkoli (uczy się m.in. od takich ekspertów w dziedzinie kardiologii dziecięcej, jak prof. Marc Gewillig z Belgii, który w ostatnim czasie w Prokocimiu gościł dwa razy), by nadążać za rozwijającą się z ogromną szybkością medycyną i aby wykształcić kolejne pokolenie świetnych medyków – co najmniej takich, jakich przygotował prof. Skalski. – Na sukces tej kliniki pracuje obecnie ok. 100 osób, a na wyszkolenie dobrego kardiochirurga dziecięcego potrzeba nawet 15 lat – mówi prof. Mroczek. Najważniejsze jest bowiem to, by rodzice małych pacjentów, przyjeżdżający tu z całej Polski (i nie tylko), wiedzieli, że ich pociechy są w rękach fachowców z najwyższej półki.

– Moja Ania Karolina chirurgom z kliniki prof. Mroczka zawdzięcza życie – nie ma wątpliwości Anna Lichorowicz-Erdei, solistka Opery Wrocławskiej. Gdy oczekiwała narodzin dwóch córeczek, dowiedziała się, że jedna z bliźniaczek jest okazem zdrowia, a druga jest bardzo chora. – Lekarze sugerowali nawet, żebym pojechała za granicę, by „coś z tym zrobić”. A ja pojechałam, ale do... Częstochowy, do Leśniowa i do św. Anny, gdzie poprosiłam mniszki dominikanki o modlitwę. Postanowiłam też poszukać takich lekarzy, którzy dadzą mojemu dziecku szansę i będą chcieli je ratować – wspomina pani Ania. Znalazła – w Prokocimiu, gdzie została skierowana przez ginekologa, bo „tam są lekarze dusz i serc dziecięcych, którzy pomogą, bo mają odwagę podejmować się niemożliwego”. Pomogli, mimo że mała Ania zaraz po narodzinach jedną nogą była już na drugim świecie. Po miesiącu spędzonym na neonatologii Szpitala Uniwersyteckiego dziewczynka trafiła do Prokocimia, ale najważniejsza, bardzo trudna operacja odbyła się dopiero po roku. Wcześniej pewnie by jej nie przeżyła.

– Trzeba było „naprawić” aż 7 wad związanych z sercem. Każdy bał się dawać mi nadzieję, choć prof. Skalski podnosił mnie na duchu, ile tylko się dało, a ja mogłam tylko leżeć krzyżem w szpitalnej kaplicy, modlić się, prosić o modlitwę i o Msze św. Odmawiałam Koronkę do Bożego Miłosierdzia, gdy po skończonej operacji wyszedł prof. Mroczek i powiedział, że się udało. Lekarze dokonują tutaj cudów, z Bożą pomocą. Brakuje słów, żeby wyrazić moją wdzięczność – przekonuje A. Lichorowicz-Erdei.

Lekarze mówią zaś krótko: jeśli Ministerstwo Zdrowia będzie inwestowało w tę klinikę, oni zrobią wszystko, by sukcesów, którymi będą zadziwiać świat, było jeszcze więcej.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.