Do chorych z trzech państw

Monika Łącka

|

Gość Krakowski 10/2024

publikacja 07.03.2024 00:00

Ten pomysł kiełkował w nich od kilku lat, aż postanowili, że połączą siły, aby go spełnić. Jonasz Lenart i Daniel Andrysiak, dwaj młodzi lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie, 19 marca wylatują do Zambii, by wspomóc siostry służebniczki starowiejskie, które w Katondwe prowadzą szpital.

Kobieta z lewej musiała mieć amputowaną rękę. Gdy prała w rzece, zaatakował ją krokodyl. Kobieta z lewej musiała mieć amputowaną rękę. Gdy prała w rzece, zaatakował ją krokodyl.
Archiwum szpitala w Katondwe

Poznali się przypadkiem, kilka miesięcy temu. Daniel w czasie stażu, jaki robił w ramach specjalizacji z endokrynologii i diabetologii dziecięcej, trafił na chwilę na neonatologię, gdzie specjalizację (z sukcesem) kończył właśnie Jonasz. Od razu złapali wspólny język, jakby znali się od dawna, i okazało się, że obaj nieśmiało spoglądają w stronę Afryki. Decyzja szybko zapadła – jechać trzeba, bo jeśli nie teraz, to kiedy? Przypieczętowało ją życzliwe przyjęcie pomysłu przez dyrekcję USD oraz przełożonych i od tego momentu przygotowania do wyjazdu mogły ruszyć pełną parą.

– Lecimy do Katondwe, ponieważ o tamtejszym szpitalu i polskich siostrach zakonnych, które całe serce oddają pacjentom, po raz pierwszy usłyszałem, będąc jeszcze na studiach, w 2016 roku. Później poleciał tam mój współlokator, a ja poznałem jedną z sióstr (Krysię), gdy była na urlopie w Polsce – wspomina Daniel, a Jonasz dodaje, że choć w Afryce jest wiele miejsc, które potrzebują pomocy „reszty świata”, to sytuacja w Zambii szczególnie mocno chwyta za serce.

Ten kraj, znajdujący się po drugiej stronie równika, jest bowiem bardzo ubogi (w przeciwieństwie np. do Tanzanii nie ma dostępu do morza, co mocno odbija się na gospodarce i finansach), panują w nim trudne warunki do życia (w porze suchej, która trwa pół roku, temperatura sięga 45 st. C), a szpital w Katondwe zlokalizowany jest na pograniczu Zambii, Zimbabwe i Mozambiku. To oznacza, że przyjmuje on chorych z trzech państw, bo jest jedyną placówką medyczną w promieniu setek kilometrów. Najbliższe miasto – Lusaka – znajduje się 260 km dalej.

– W szpitalu, który rocznie opiekuje się 2000 pacjentów (większość to dzieci) i udziela 4000 porad ambulatoryjnych, jest 100 łóżek i kilka oddziałów: pediatryczny, internistyczny (żeński i męski, z pododdziałem chirurgicznym), ginekologiczno-położniczy oraz paliatywny. Jest też pracownia diagnostyki obrazowej (USG, RTG) oraz przyszpitalna poradnia podstawowej opieki zdrowotnej. Przez trzy miesiące chcemy nie tylko tam pracować, wchodząc w codzienność tej placówki i reagując na potrzeby, których jest ogrom (malaria, zakażenia wirusem HIV, pogryzienia przez dzikie zwierzęta, m.in. krokodyle i hipopotamy), ale też szkolić miejscowy personel i podarować im sprzęt, bez którego w Polsce nie wyobrażamy sobie pracy, a którego tam po prostu nie ma – opowiadają Jonasz i Daniel.

Takim sprzętem są m.in. aparaty CPAP, służące do wspomagania oddechu, zwłaszcza u noworodków i wcześniaków. W tej chwili szpital dysponuje tylko wąsami tlenowymi, które u tak małych dzieci nie pomagają. – Statystyki są brutalne: aż 40 proc. dzieci umiera w pierwszym miesiącu życia. Często bywa tak, że mama rodzi ośmioro dzieci, ale przeżywa tylko połowa z nich. Gdy w szpitalu pojawi się CPAP, będzie można leczyć zapalenie płuc oraz niewydolności oddechowe wynikające z wcześniactwa – mówi Jonasz.

Ważnym urządzeniem, które lekarze chcą podarować siostrom, jest też aparat COBAS, umożliwiający szybkie oznaczenie parametrów laboratoryjnych (morfologia krwi, równowaga kwasowo-zasadowa, jonogram, stężenia glukozy). – Pieniądze, które już udało się zebrać dzięki darczyńcom odpowiadającym na naszą zrzutkę, pozwalają na realizację tych planów, jednak z dniem wylotu nie zamykamy akcji. Chcemy, by zbiórka nadal trwała, bo siostry mają jeszcze kilka innych marzeń. W tej chwili pracują na starym, mobilnym aparacie RTG, który jest używany niezgodnie z wymogami ochrony radiologicznej. Rozpoczęła się budowa oddziału radiologicznego, a uwieńczeniem przedsięwzięcia byłby nowy aparat – przekonuje D. Andrysiak.

Przyznaje też, że obaj z Jonaszem mają nadzieję, iż na tym jednym wyjeździe do Afryki się nie skończy, i że może zainspirują też innych do działania, bo tam, w Zambii, ludzie cierpią każdego dnia. – Siostry pisały nam, że ludzie znów bardzo boją się głodu, bo panuje wielka susza i nawet z kukurydzą jest duży problem. Jest też coraz więcej ofiar cholery (ponad 700), której epidemia niedawno wybuchła, a ogniska pojawiają się już we wszystkich prowincjach Zambii – mówi J. Lenart.

Lekarze mocno wierzą, że na Czarnym Lądzie będą pod opieką św. Józefa, bo choć perypetii związanych z zakupem biletów nie brakowało, ostatecznie data wylotu została ustalona na 19 marca. – Damy z siebie wszystko, by ten wolontariat medyczny był owocny – zapewniają i proszą o dalsze wsparcie, zarówno materialne, jak i duchowe. Zrzutkę można znaleźć na portalu pomagam.pl oraz poprzez wydarzenie na Facebooku (Wsparcie szpitala w Zambii).

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.