To spojrzenie wystarczy

Łukasz Kaczyński

|

Gość Krakowski 14/2024

publikacja 04.04.2024 00:00

W Święto Bożego Miłosierdzia nie można przejść obojętnie obok obrazu Jezusa Miłosiernego. Jest on wizualnym streszczeniem orędzia miłosierdzia.

W 2016 r., przed Światowymi Dniami Młodzieży w Krakowie, powstała specjalna wersja wizerunku, złożona z selfies wiernych. W 2016 r., przed Światowymi Dniami Młodzieży w Krakowie, powstała specjalna wersja wizerunku, złożona z selfies wiernych.
Łukasz Kaczyński /Foto Gość

Ten obraz należy do najbardziej znanych w historii Kościoła i we współczesnym świecie wizerunków Chrystusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego. Jest niezwykły nie tylko dlatego, że stał się bardzo popularny, ale przede wszystkim dlatego, że jego współautorem jest sam Jezus, który właśnie w takiej postaci ukazał się s. Faustynie w celi płockiego klasztoru Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Stało się to 22 lutego 1931 r.

Pragnę, by go czczono…

Pierwszy ze znanych wizerunków Chrystusa powstawał od stycznia do czerwca 1934 r. w Wilnie, gdzie mieszkał i pracował znany malarz i wykładowca Eugeniusz Kazimirowski. Jako model pozował mu ks. Michał Sopoćko, czyli spowiednik św. Faustyny, a ona sama regularnie, przynajmniej raz w tygodniu, przychodziła do pracowni, by sprawdzać i korygować, czy obraz Chrystusa jest zgodny z wizją, którą widziała w swoim objawieniu. Obecnie ten wizerunek znajduje się w wileńskim sanktuarium Bożego Miłosierdzia.

Drugi obraz Jezusa Miłosiernego powstał, kiedy podczas II wojny światowej do krakowskiego klasztoru Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Łagiewnikach zgłosił się Adolf Hyła, krakowski malarz, uczeń Jacka Malczewskiego, i zaproponował, że stworzy jakiś obraz do kaplicy sióstr jako wotum za ocalenie od śmierci jego rodziny. Wizerunek powstawał między listopadem 1942 r. a marcem 1943 r., a rok później został namalowany drugi, pod kierunkiem o. Józefa Andrasza, czyli krakowskiego kierownika duchowego św. Faustyny. Wielkością i kształtem odpowiadał on wnęce bocznego ołtarza.

– Posłużył jako oryginał dla niezliczonej liczby kopii, które rozpowszechniły się na całym świecie. Na nim też spełniły się słowa Jezusa z „Dzienniczka”: „Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie”. Do dziś znajduje się on w sercu łagiewnickiego sanktuarium, czyli w klasztornej kaplicy – mówi s. Elżbieta Siepak ISMM, była rzeczniczka Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Za kilka dni, 16 kwietnia, minie 90. rocznica poświęcenia tego obrazu.

Dłoń Przyjaciela

Rektor sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach ks. Zbigniew Bielas podkreśla, że nie ma się co spierać, który wizerunek Jezusa Miłosiernego jest oryginalny, który właściwy czy który pierwszy. – Jego istotą jest bowiem Chrystus, który przychodzi do nas jak do apostołów zgromadzonych w Wieczerniku w dniu zmartwychwstania. Przynosi nam łaskę, pokój i miłosierdzie oraz wzywa do ufności – zaznacza.

Zgadza się z tym s. Siepak, która wskazuje, że pierwowzór obrazu Jezusa Miłosiernego jest zapisany w „Dzienniczku” i każdy wizerunek, który odpowiada temu opisowi, jest właściwy. – W tym miejscu można przypomnieć, że kiedy św. Faustyna była smutna, widząc, że obraz namalowany przez Kazimirowskiego nie oddaje w pełni piękna Jezusa, którego widziała, Chrystus powiedział do niej przecież: „Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość obrazu, ale w łasce mojej” – wskazuje. Ksiądz Bielas, odnosząc się do tych słów z „Dzienniczka”, dodaje też, że wizerunek Jezusa Miłosiernego został przekazany wierzącym właśnie po to, by być naczyniem, za którego pomocą można zaczerpnąć Bożych łask. – Często zachęcam pielgrzymów, którzy skorzystali z sakramentu pokuty i pojednania, aby zatrzymali się na chwilę przed obrazem i spojrzeli na dłoń Chrystusa, która jest wyciągnięta w naszą stronę w geście błogosławieństwa. To ręka Przyjaciela, który podnosi nas z rozmaitych niebezpieczeństw, zagrożeń, trudności duchowych i fizycznych – opowiada rektor sanktuarium.

Dlaczego On tak patrzy?

Wiele osób, patrząc na wizerunek Jezusa Miłosiernego, doświadczyło niezwykłego duchowego umocnienia. Jedną z nich jest s. Teresa Pawlak, albertynka, która szczególnego spotkania z miłością miłosierną Chrystusa doświadczyła, gdy w jej życiu było dużo bólu, cierpienia, poczucia braku sensu i wszechobecnej ciemności.

– Kiedy podniosłam wzrok na obraz, od razu dostrzegłam oczy Jezusa. Spojrzał na mnie i tyle wystarczyło. Zrozumiałam, że Jezus mówi do mnie: „Jestem! Pomimo otaczającego cię mroku i ciemności jestem i zapewniam, że wszystko ma sens”. Od razu Mu zaufałam – wzrusza się s. Teresa.

O niezwykłości wzroku Jezusa Miłosiernego mówi także Przemysław Radzyński. – Lubię ten obraz, bo niezależnie w którym miejscu kościoła usiądę, mam wrażenie, że wzrok Chrystusa jest skupiony właśnie na mnie. Przypomina to moje wyobrażenie ewangelicznej sceny powołania Lewiego – mojego chrzcielnego patrona. Jezus spogląda na niego i mówi: „Pójdź za Mną” – wyjaśnia. Podobnie myśli Michał Niemiec, który wspomina, że kiedy w dzieciństwie pierwszy raz zobaczył obraz Jezusa Miłosiernego, zapytał tatę: „Dlaczego On tak na mnie patrzy?”. – Po wielu latach przyszło zrozumienie, że ten wzrok daje niezwykły spokój i poczucie bezpieczeństwa. Dlatego też to głębokie spojrzenie znalazło się na okładce mojej pierwszej płyty pt. „Kerygmat Miłosiernego, czyli daj się pokochać” – przyznaje.

Z kolei dla Tomasza Konturka ważne jest to, że spojrzenie Jezusa nie potępia, ale zaprasza do siebie. – Jest w tym wzroku niezwykła zachęta do zaufania Bogu, obok której ciężko przejść obojętnie – przekonuje. – Oczy Jezusa Miłosiernego są ciągle skierowane na człowieka. Uważnie, ale jednocześnie są przepełnione miłością, pokojem i zrozumieniem, który od razu udziela się osobie patrzącej na ten wizerunek – mówi natomiast Justyna Nosek.

Okiem malarza

Wzrok Chrystusa to niejedyny element, który powinien zatrzymać wierzących podczas spotkania z obrazem Jezusa Miłosiernego. Przekonuje o tym s. Gaudia Skass ISMM, aktualna rzeczniczka Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia i jednocześnie prowadząca podcast „Zbliżenia” w ramach projektu „Blisko Rahamim”, który ma ukazywać szczęście wynikające z życia blisko miłosiernego Boga i podprowadzać do niego innych.

Siostra Gaudia jest absolwentką malarstwa warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych i w głoszeniu miłosierdzia Bożego często przykłada dużą wagę do form wizualnych. – Wszystko, czego się dowiadywałam o Jezusie Miłosiernym w swoim życiu, odnajdowałam już obecne, ukryte na jego malarskim wizerunku. Choć nie ukrywam, że podczas pierwszego zetknięcia z nim dostrzegłam najpierw wszystkie jego niedoskonałości z perspektywy plastycznego wykształcenia. Na szczęście na pierwszy plan wysunęła się wtedy relacja z Jezusem, którą budowałam coraz bardziej świadomie – wyjaśnia.

Wśród różnych fragmentów obrazu s. Gaudia zwraca szczególną uwagę na stopy Jezusa. – Te bose i poranione stopy są w ruchu, a więc widzimy Boga, który wychodzi ku nam. Nie jest zdystansowany ani obojętny, ale właśnie zaangażowany, przejęty i z inicjatywą. Poza tym bose stopy mówią wiele o intymności relacji, w jaką On chce z nami wchodzić. Chrystus nie boi się też zranić swoich stóp, wychodząc po nas przecież do najciemniejszych zakamarków naszego życia bez wojskowych butów czy glanów – tłumaczy i dodaje, że wzrok przyciąga także ciemne tło obrazu. Jego obecność można wyjaśnić tym, że zgodnie z opisem z „Dzienniczka” Jezus ukazał się św. Faustynie wieczorem. – Możemy jednak popatrzeć na tę czerń jak na ciemność naszego wnętrza, w którą ciągle na nowo wchodzimy, wybierając grzech. Jezus nie boi się tam przyjść. Wchodzi ze swoim światłem, miłosierdziem i wielką nadzieją w sam środek naszej ciemności! Gorąco pragnie, byśmy Go przyjęli, wyrażając naszym życiem to, co głoszą słowa z obrazu: „Jezu, ufam Tobie” – podpowiada s. Gaudia.

Wskazuje również, że nie można zapomnieć o ręce Chrystusa, która na obrazie dotyka serca. – Ona wskazuje na serce przebite, tak historycznie włócznią, jak i jednocześnie zranione przez nas, naszymi grzechami i odrzuceniem miłości, którą nieustannie obdarza nas Bóg. A z tego przebitego serca wychodzą przecież promienie, blady i czerwony, symbolizujące sakramenty, i nie są to promyczki, ale jest to dominanta całego obrazu, która podkreśla wielką hojność i niezmienność miłości miłosiernej Jezusa – podkreśla rzeczniczka zgromadzenia.

Siostra Skass przypomina w końcu, że obraz Jezusa Miłosiernego jest nierozerwalnie związany ze Świętem Bożego Miłosierdzia. – Chrystus na jednym oddechu polecił św. Faustynie namalować swój wizerunek, jak i starać się o ustanowienie wspomnianej uroczystości, podczas której ma być on uczczony. A że obraz ten jest pełen symboliki dotyczącej miłości miłosiernej, nie powinniśmy przed nim zostawiać jedynie swoich próśb, intencji czy podziękowań. Powinien on prowokować nas do nieustannego myślenia o Bogu i poznawania Jego miłości miłosiernej – przekonuje.

Siostra Siepak dodaje natomiast, że wizerunek Jezusa Miłosiernego jest wizualnym streszczeniem dziedzictwa miłosierdzia, które poprzez św. Faustynę Jezus pozostawił światu. – Nie dość, że w plastyczny sposób oddaje on ideę miłosierdzia, to jeszcze ciągle przypomina, jak powinniśmy na nią zareagować. Nasza odpowiedź jest bowiem wpisana w słowa: „Jezu, ufam Tobie”, które są integralną częścią obrazu i niezwykłą wskazówką, jak być miłosiernym w codzienności – podsumowuje.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.