Na ratunek smyczkom

W czasie koncertów noworocznych marzył o dotknięciu instrumentów filharmoników wiedeńskich. Dziś pracuje w pracowni, która zajmuje się ich konserwacją.

Jan Głąbiński

|

Gość Krakowski 02/2014

dodane 09.01.2014 00:00
0

Co kilka tygodni w weekendy odwiedza swoich rodziców w rodzinnym podhalańskim Chochołowie. To właśnie tam się spotykamy. – Już w siódmej klasie powiedział nam, że chce zostać lutnikiem. I nie było odwrotu! – śmieje się pani Stanisława, mama Jakuba Topora. – Namawialiśmy go na informatykę, coś bardziej konkretnego, popularnego – dodaje tata Józef. Rodzice nie kryją jednak radości i dumy, że ich syn zaszedł tak daleko. – Po raz pierwszy dotknąłem skrzypiec już w dzieciństwie. W arkana posługiwania się tym instrumentem wprowadził mnie Przemysław Garbaruk, z którym przyjaźnię się do dzisiaj. To nie była klasyczna nauka gry na skrzypcach, bo nie uczęszczałem do szkoły muzycznej. Uczyłem się grania muzyki góralskiej „ze słuchu”. To od Przemka się wszystko zaczęło, zainteresowanie takim nietypowym zawodem – opowiada Kuba Topór.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy