W pracowni, gdzie tworzyła swoje czarodziejskie obrazy, stoi jej stolik i pieczołowicie przechowywane są farby. Są jej zdjęcie i fartuszek w grochy, w którym chowała miętowe cukierki, by potem częstować nimi wszystkich. Ich garść wciąż tam jest.
Ukryty przez całe lata talent Marii Grucy rozkwitł w ostatnich latach jej życia. – Udowodniła, że warto marzyć i walczyć o spełnianie marzeń – wspomina w rocznicę śmierci artystki Stanisława Szczepaniak, jej wieloletnia przyjaciółka i kierowniczka Środowiskowego Domu Samopomocy w Skawinie, w którym żyła i tworzyła Marysia.
Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.