W najbliższą niedzielę, 14 września, w parafii Matki Bożej Różańcowej w Niepołomicach-Jazach, opowie on o swojej codzienności na misjach w RCA oraz o African Music School.
To ostatnia szansa, by spotkać się z o. Benkiem podczas jego tegorocznego urlopu. Jeszcze tylko chwila, jeszcze tylko ta niedziela misyjna, i wraca do swoich, czyli do mieszkańców Bouar w Republice Środkowej Afryki, którym od kilkunastu już lat oddaje swoje serce i zmienia ich rzeczywistość na lepsze. Choć tak naprawdę, zaczął ją zmieniać zanim jeszcze na dobre zamienił spokojną pracę w krakowskim klasztorze ojców kapucynów na Afrykę - już wtedy wymyślał różne akcje, których celem była budowa studni na Czarnym Lądzie, dożywianie dzieci i wsparcie ich edukacji.
Stworzył też "strasznie odjechany projekt": chciał wybudować pierwszą w Afryce szkołę muzyczną. Pomysł wydawał się być abstrakcją, ale o. Benek wiedział, że nie spocznie, dopóki nie udowodni światu, że ta szkoła jest przyszłością dla afrykańskich dzieci, które muzykę i taniec mają we krwi.
Jak postanowił, tak się stało. Dziś African Music School jest wizytówką RCA, a jej najzdolniejsi uczniowie poszli już w świat - jeden z nich, Hypolite Ballay, zakończył już nawet trzyletnią edukację w Polsce i wrócił do swojej ojczyzny, by teraz przekazywać zdobytą tu wiedzę swoim młodszym kolegom. Inny uczeń - Sant Christoph Matara - kształci się obecnie w USA i daje o. Benkowi powody do radości. Ale, po kolei…
Gdy o. Benek Pączka rozpoczął misjonarską pracę, w RCA wybuchła rebelia i zrobiło się tam bardzo niebezpiecznie. Ta sytuacja niejako przypieczętowała jego decyzję, że choćby miał oddać na ten cel wszystkie siły, to African Music School musi powstać. Dlaczego? - Wymyśliłem tę szkołę, by ocalić dzieci, które - nie mając edukacji - chwytały za broń, albo podczas rebelii były wykorzystywane jako żywe tarcze. Widziałem nawet nastoletnich chłopców, jak również młodszych, którzy dostawali do ręki karabiny i byli wystawiani przez rebeliantów na pierwszą linię frontu. Byli przerażeni. Zabijali i ginęli, wołając "mamo!". Chciałem, by były bezpieczne, by zamieniły broń na instrumenty, a AMS od samego początku ma pomagać w budowaniu trwałego pokoju - tłumaczy.
Dzięki ogromnym sercom Polaków, którzy zrozumieli sens tej inicjatywy, a nade wszystko dzięki wsparciu Fundacji Akeda, AMS została zbudowana w rekordowym wręcz tempie. Dziś AMS jest już prawie ukończona - budynek przykrył dach zakupiony za pieniądze przekazane przez kard. Konrada Krajewskiego w imieniu papieża Franciszka, a jej społeczności strzeże figura św. Michała Archanioła.
- Mamy elektryczność, kanalizację, bieżącą wodę, sale lekcyjne (w szkole uczy się ok. 100 dzieci i młodzieży), pokoje dla nauczycieli, a nawet dwie kuchnie, bo nasi uczniowie dostają nie tylko edukację, ale też posiłek - każdego dnia. Pozostała "kosmetyka", czyli prace wykończeniowe, ale w planach mam też dwie większe inwestycje - zbudowanie sali sportowo-koncertowej (powstają już jej mury) oraz studia nagrań - zapowiada o. Pączka.
Każde wpłaty przekazane na ten są na wagę złota, bo gdy taka sala powstanie, każdego roku możliwe będzie organizowanie muzycznego festiwalu, na który byłyby zapraszane prawdziwe gwiazdy, a dochód ze sprzedaży biletów byłby solidną cegiełkę na dalszy rozwój AMS. - Szkoła musi na siebie zarabiać. Sposobem na to są też koncerty, które gramy przyjeżdżając do Polski. Nie da się ukryć, że kosztują nie tylko przeloty, ale też noclegi, wyżywienie, nagłośnienie, itd., dlatego każdego, kto chciałby zorganizować w Polsce koncert ekipy z AMS, gdy znów przyjedziemy za dwa lub za cztery lata, proszę o kontakt - poprzez Facebook, Fundację Akeda lub stronę africanmusicschool.com - zachęca kapucyn.
W tym roku, podczas niezwykłej trasy koncertowej, która połączyła siły uczniów z AMS oraz polskich artystów, do historii przeszło już 25 fantastycznych koncertów, które rozbrzmiały w różnych częściach Polski. W efekcie z o. Benkiem nie było łatwo porozmawiać, bo przecież ciągle gdzieś był. Gdy jednak w końcu udało się go złapać pod Wawelem i umówić się na kawę, z nieukrywaną dumą opowiedział o sukcesach uczniów AMS i o tym, że dzięki zaangażowaniu świetnych nauczycieli (przyjeżdżających tam przede wszystkim z Polski), afrykańskie dzieci widzą swoją przyszłość w optymistycznych barwach.
- Hypolite w czerwcu obronił dyplom w Krakowskiej Szkole Jazzu i Muzyki Rozrywkowej i 31 sierpnia dobiegła końca jego polska przygoda. Tak musiało się stać, bo zanim w 2022 r. przyleciał pod Wawel, podpisał umowę z AMS i zobowiązał się, że po zdobyciu wykształcenia wróci do swojej ojczyzny, by uczyć w naszej szkole. On jest już naprawdę dobrym perkusistą, i że talent dostrzegło już wielu profesjonalnych muzyków - przekonuje o. Benek dodając, że gdyby Hipcio został w Polsce, to pewnie znalazłby pracę, może nawet jako nauczyciel, bo ma do tego uprawnienia. Stał się rozpoznawalny i pojawiały się już zamówienia na jego grę. - Chciałbym jednak, by zdał teraz maturę w RCA, a co dalej, to czas pokaże - może otworzy się przed nim kolejna szansa, by poszedł na studia? - zastanawia się kapucyn.
W Polsce, a dokładnie we Wrocławiu (w Szkole Muzycznej "Tony") uczą się jeszcze Gustave Houboutouni oraz Jordan Bendoioum. Mają swoich indywidualnych profesorów i bardzo dobrze sobie radzą. Z kolei w USA, w Bostonie, na prestiżowej uczelni Berklee College of Music, muzyczne skrzydła rozwija Sant Christoph Matara, który wszystkie egzaminy zdaje tam jeśli nie na 5,0, to na 4,9 i jest w czołówce najlepszych studentów. W ten sposób udowadnia, że ma talent i że ten kilkuletni pobyt za wielką wodą jest dla niego trampoliną do lepszej przyszłości.
Jest jeszcze Jospin Golo, na którego czeka miejsce w Międzynarodowej Akademii Muzycznej w Nancy, we Francji, jednak problemy wizowe już dwukrotnie uniemożliwiły mu rozpoczęcie tam nauki. Być może teraz uda się je w końcu pokonać. - Moim najważniejszym marzeniem jest to, by AMS istniała nie tylko teraz, gdy pracuję w Bouar, ale także by przetrwała w przyszłości, nawet wtedy, gdy mnie już mnie już nie będzie. Właśnie po to powstała Fundacja Akeda, by ktoś zawsze wspierał African Music School - zamyśla się o. Benek i zaprasza do Niepołomic-Jazów, gdzie w najbliższą niedzielę będzie o tym wszystkim opowiadał na żywo.
Warto dodać, że za całą swoją misyjną i duszpasterską działalność dla mieszkańców Afryki dostał on niedawno piękną niespodziankę - Złoty Krzyż Zasługi przyznany mu w lipcu przez prezydenta RP Andrzeja Dudę.