Izrael próbuje zagłodzić mieszkańców Strefy Gazy

W ciągu ostatnich 20 miesięcy w Strefie Gazy zginęło aż 64 tys. Palestyńczyków. Ogromną część ofiar izraelskich bombardowań stanowią kobiety i dzieci. Opowiada o tym Małgorzata Olasińska-Chart, dyrektorka Programu Pomocy Humanitarnej Polskiej Misji Medycznej, mającej siedzibę w Krakowie.

Monika Łącka Monika Łącka

|

GOSC.PL

dodane 13.09.2025 17:32

Monika Łącka: Kilka tygodni temu Strefa Gazy była na czołówkach wszystkich mediów. Teraz te czołówki zdominowały już inne tematy, ale to nie znaczy, że na tamtych terenach wszystko jest już dobrze.

Małgorzata Olasińska-Chart: W chwili gdy czytelnicy będą czytać ten tekst, nasi jordańscy lekarze, których wysyłamy do Strefy Gazy, prawdopodobnie stojąc przy stole operacyjnym, ratują właśnie czyjeś zdrowie lub życie. Powiem więcej: Ministerstwo Zdrowia w Gazie alarmuje, że gwałtownie rośnie liczba zgonów związanych z głodem oraz powikłaniami niedożywienia. Szpitale nie są w stanie pomóc wszystkim potrzebującym - brakuje sprzętu, leków i personelu. Oddziały ratunkowe przyjmują bezprecedensową liczbę osób w stanie skrajnego wyczerpania i fizycznego załamania: dzieci, dorosłych, całe rodziny. To kryzys humanitarny, który każdego dnia pogłębia się.

Tuż obok, na Zachodnim Brzegu, w strefie C (będącej pod całkowitą kontrolą Izraela), również dzieją się rzeczy straszne. Władze Izraela prawdopodobnie chcą w pełni przejąć te tereny, dlatego robią wszystko, by Palestyńczycy nie byli w stanie na nich żyć - odcinają im dostęp do wody, prądu i zamieniają codzienność w koszmarną rzeczywistość. Byłam w wielu trudnych miejscach na świecie, widziałam wojny, choroby, biedę, ale z taką beznadzieją, z jaką zderzyłam się na Zachodnim Brzegu, gdzie pojechałam w sierpniu z tzw. wizytą monitoringową, wcześniej się nie spotkałam.

Co dokładnie tam się dzieje?

Strefę C, stanowiącą ok. 60 proc. całego terytorium Zachodniego Brzegu, można nazwać swego rodzaju gettem, do którego Palestyńczycy zostali zepchnięci i z którego nie mogą wyjechać bez zezwolenia (są zawracani na checkpointach, czy blokadach dróg, których w ostatnim czasie powstało ok. 900; wyjątkiem są tylko sytuacje „emergency”, np. poród). Bez zgody Izraela, mimo że mieszkają na własnej ziemi, nic nie mogą zrobić - nawet wypasać owiec, czy naprawić dachu. Przy temperaturach sięgających 40 stopni mają również problemy z dostępem do wody pitnej, bo nie wolno im wydrążyć studni. A zalewie 150 metrów od miejsca, do którego dojechaliśmy z kliniką mobilną i z lekarzami, Izrael buduje już własne osiedle. Jest tam zielono, bo jest dostęp do wody i prądu - Izrael na zajmowanych terenach buduje małe elektrownie jądrowe i stawia słupy elektryczne. Izraelskie buldożery niszczą również gaje oliwne należące do mieszkańców palestyńskich wiosek (i będące ich źródłem utrzymania), a same wioski są atakowane i również niszczone.

Wspomniałaś o klinikach mobilnych, ponieważ właśnie tam, na Zachodnim Brzegu, w strefie C, Polska Misja Medyczna z siedzibą w Krakowie realizuje projekt z funduszy programu „Polska Pomoc” Ministerstwa Spraw Zagranicznych. To projekt na wagę złota…

Klinika mobilna Polskiej Misji Medyczne jest wybawieniem dla tych zastraszonych ludzi, pozbawionych własnej opieki lekarskiej. – Docieramy do 10 wiosek (w każdej mieszka od 200 do 1000 osób) i dajemy możliwość bezpłatnego skorzystania z porady internisty, pediatry, ginekolożki (kobiety w ciąży mogą też wykonać USG) oraz farmaceuty. Mamy także zapas leków. W mobilnych klinikach jeżdżą też z kierowcą dwie psycholożki, a ich zadanie polega na tym, by docierać do kobiet i dzieci, by z nimi rozmawiać i wyrywać z beznadziei i depresji.

Wróćmy do Strefy Gazy. Wszyscy widzieliśmy w mediach przerażające zdjęcia drastycznie wychudzonych osób, umierających wręcz z głodu. Będąc na Zachodnim Brzegu rozmawiałaś z naocznymi świadkami tego dramatu, który wciąż trwa.

Najważniejszą sprawą jest to, iż Polska Misja Medyczna finansuje pracę lekarzy z Jordanii i Półwyspu Arabskiego, którzy jako wolontariusze, wjeżdżają do Strefy Gazy, by tam – z narażeniem własnego życia – ratować życie osób rannych w izraelskich bombardowaniach i umierających z niedożywienia. W tym miejscu chcę podkreślić, że wszystkie działania pomocowe, jakie Polska Misja Medyczna prowadzi w Strefie Gazy, są możliwe tylko i wyłącznie dzięki hojności polskich darczyńców. To, co opowiadają lekarze pracujący tam z ramienia PMM, przeraża, bo każdego dnia muszą decydować komu udzielić pomocy w pierwszej kolejności, a kto jeszcze może poczekać. A do szpitala al-Aksa w Dajr al-Balah w centralnej Gazie przynoszone są dziesiątki osób rannych podczas bombardowań, ostrzałów, wyciągane spod gruzów. Operacje są zaś wykonywane w prymitywnych warunkach – często bez odpowiedniego oświetlenia i bez znieczulenia. Dotyczy to także amputacji, które są konieczne, bo ratują życie rannego człowieka przed sepsą. W innych warunkach być może udałoby się te kończyny uratować, ale nie mając antybiotyków i środków przeciwzapalnych, lekarze nie mają wyjścia. Największą traumą dla lekarzy są zaś amputacje u dzieci - w normalnych warunkach te kończyny można byłoby uratować. Tam nie. I to jeszcze nie wszystko, bo władze Izraela zdecydowały się użyć bardzo ciężkiej broni przeciwko mieszkańcom Strefy Gazy – głodu. Międzynarodowe prawo humanitarne konfliktów zbrojnych uznaje to za zbrodnię wojenną. Żywności brakuje nie tylko dla mieszkańców, ale też dla lekarzy, którzy – zdarza się – mdleją z głodu i zmęczenia, bo pracują po 20 godzin na dobę.

Biorąc to wszystko pod uwagę proszę, by hojność darczyńców wciąż nas zaskakiwała – szczegóły tego, jak wesprzeć Polską Misję Medyczną, można znaleźć na www.pmm.org.pl.

Izrael próbuje zagłodzić mieszkańców Strefy Gazy   W szpitalu w Strefie Gazy operacje przeprowadzane są nawet bez znieczulenia... Archiwum PMM
1 / 1

Zapisane na później

Pobieranie listy