Balet Cracovia Danza zabrał widzów w pasjonującą podróż przez epoki - od czasów Słowian i koronacji Bolesława Chrobrego do pełnego kolorów malarskiego świata Olgi Boznańskiej.
Olga Boznańska nieprzypadkowo jest patronką roku 2025 - w kwietniu minęło bowiem dokładnie 160 lat od dnia jej urodzin (na świat przyszła w Krakowie), a w październiku - 85 lat od daty śmierci artystki. Z tego powodu Balet Cracovia Danza zaprosił widzów na widowisko, które stało się barwną opowieścią o życiu malarki, i które nikogo nie pozostawia obojętnym na smutne losy Boznańskiej. W ostatnim czasie zostało ono wystawione dwukrotnie - na scenie Teatru Variété oraz na deskach Teatru Groteska.
Najpierw, za sprawą tancerzy baletu, publiczność niejako wchodzi do pełnej obrazów pracowni i widzi spotkanie Olgi z tajemniczą postacią młodej dziewczyny. Można się domyślać, że to uosobienie losu, który już wie, co dalej będzie się działo w życiu malarki. - Opowiadając o dzieciństwie i wczesnej młodości Olgi Boznańskiej w Krakowie, przedstawiamy postaci dzieci, inspirując się jej dziełami, takimi jak: "Kwiaciarki", "Imieniny Babuni", "Dzieci siedzące na schodach" - zauważa Romana Agnel, reżyserka spektaklu oraz dyrektor artystyczna baletu. Co ciekawe, w rolach dzieci z obrazów artystki (a później także myszy z paryskiej pracowni) można zobaczyć uczniów szkół muzycznych oraz ośrodków specjalnych, z Krakowa, Pińczowa, Limanowej, Myślenic i Nowego Sącza. W tej części pojawiają się także przyjaciółki Olgi, adeptki sztuk plastycznych, uczestniczki kursów Adriana Baranieckiego. Tańcem są w końcu także przedstawione sceny z Monachium, ukazujące związek Olgi i jej ukochanego Józefa Czajkowskiego.
W ostatniej części widowiska widzimy zaś Olgę Boznańską na tle Paryża z przełomu wieków - dojrzałą malarkę, reprezentantkę świata artystów z Montparnasse’u. - Olga Boznańska od dawna była mi bardzo bliska - jestem historykiem sztuki, a moje życiowe drogi zaprowadziły mnie kiedyś do Paryża. Mieszkałam tam i miałam okazję, żeby po prostu chłonąć tę atmosferę i odwiedzać różne miejsca - m.in. te związane z Boznańską. Byłam także na bulwarze du Montparnasse 49, czyli w tym miejscu, gdzie miała swoją pracownię, a w pozostawionych przez nią listach odnajdywałam bardzo ciekawe spostrzeżenia. Wszystko zaś, czego się o niej dowiedziałam, spróbowałam teraz przekazać widzom w spektaklu "Wszystkie kolory tańca", a pomocą stała się też muzyka oddająca dramatyzm wielu sytuacji - opowiada R. Agnel. Tytułowe kolory tańca nawiązują do niezwykłych barw obecnych w malarstwie Boznańskiej oraz do jej fascynacji sztuką japońską. - W naszej kreacji artystycznej kierujemy się przesłaniem artystki: "Obrazy moje wspaniale wyglądają, bo są prawdą, są uczciwe, poważne, nie ma w nich małostkowości, nie ma maniery, nie ma blagi". Często klasyfikowaliśmy Boznańską jako malarkę, która przedstawiała postaci trochę za mgłą, w szarościach, a nie docenialiśmy jej poszukiwań czy koloru, czy różnych elementów bardzo ekspresyjnych, które w jej obrazach istnieją (zwłaszcza w malarstwie inspirowanym Japonią). Dlatego zależało mi na tym, aby przedstawić Olgę Boznańską w takiej ferii kolorów - zaznacza Romana Agnel, a na pytanie, który moment widowiska jest dla niej najbardziej poruszający, bez wahania odpowiada, że są to ostatnie sceny.
Smutek bijący z twarzy tancerki kreującej Olgę Boznańską bardzo wzrusza publiczność.
Monika Łącka /Foto Gość
Podobne odczucia mogła mieć większość widzów, ponieważ tancerka kreująca postać Olgi krakowskiej i paryskiej (Ewelina Keller; Olgę monachijską gra Yana Loban) weszła w swoją rolę tak bardzo, że pełną ekspresji mimiką przekazuje publiczności ogrom emocji targających Poznańską - zwłaszcza wtedy, gdy ta jest już bardzo samotna. - Ta samotność była dla Olgi Boznańskiej tragiczna, a jej bardzo bogate życie zakończyła pustka. Nie pozostał nawet żaden ślad po jej pracowni i przez wiele, wiele lat była postacią zapomnianą. Dopiero w ostatnich latach zaczęliśmy się na nowo interesować postacią Olgi, która naprawdę zasługuje na wielkie uznanie - nie ma wątpliwości Romana Agnel. Mówi też, że podczas prac nad spektaklem wielkim wyzwaniem i dla niej, jako reżyserki, i dla wszystkich artystów, była współpraca z dziećmi z ośrodków specjalnych. - Moi tancerze prowadzili dla nich warsztaty, a moim bardzo trudnym zadaniem było wybranie osób, które powinny wystąpić w spektaklu. Dziś cieszę się, że wszyscy odnaleźli się w swoich rolach, choć wiem, że towarzyszyły temu wielkie emocje - uśmiecha się dyrektor artystyczna baletu.
W jego repertuarze nie mogło też w tym roku zabraknąć spektaklu opowiadającego o tysięcznej rocznicy koronacji Bolesława Chrobrego na pierwszego króla Polski - w ostatnim czasie można było go podziwiać na scenie Teatru Variété. Pierwsze sceny widowiska "Polska w koronie" zabierają widzów w podróż w czasie - do świata Słowian, pełnego obrzędów, wierzeń i pogańskich rytuałów (chociażby związanych z wiankami i nocą sobótkową) oraz ekspresyjnego tańca, a tłem muzycznym są utwory w stylu wczesnosłowiańskim, skomponowane przez Marię Pomianowską. Chwilę później ten świat zderza się już z majestatem dworskości, gdy powoli zbliża się moment oddania władzy w ręce króla. Moment, gdy od tyłu widowni w stronę sceny zmierza orszak Bolesława Chrobrego (w tej roli Krzysztof Antkowiak), i gdy nad publicznością powiewa chorągiew z białym orłem, jest zaś tak bardzo podniosły, że nie ma chyba widza, który nie miałby ochoty wstać i w pozycji stojącej uczestniczyć w kolejnych wydarzeniach.
Tańczące korony.
Monika Łącka /Foto Gość
- Koronacja, zaślubiny króla z Polską (wspaniale zagrała ją Małgorzata Murek) są momentem trudnym do przedstawienia w spektaklu tanecznym, dlatego trzeba było znaleźć odpowiedni sposób, by opowiedzieć tę historię. Moim pomysłem było więc zestawienie ze sobą dwóch epok, czy też może dwóch światów, które łączy postać Polski. Uosabia ją kobieta, na którą warto spojrzeć symbolicznie, bo z jednej strony jest ona doceniana w świecie jeszcze słowiańskim, a z drugiej strony jest już przedstawicielką nowej kultury, która przychodzi do Polski z zachodu, i którą przyjmujemy poprzez dworskie ceremonie, tańce, muzykę i kulturę - wyjaśnia Romana Agnel. Ważnym elementem widowiska jest też pojawienie się na scenie… tańczących koron, czyli tancerek, które stają się wizualizacją królewskiej korony. - Bardzo mi zależało, aby w tym spektaklu ukazać dworską kulturę wczesnego średniowiecza. Kulturę bardziej wyrafinowana, prezentującą najwyższy poziom ludzi żyjących w tej epoce - dodaje R. Agnel.
Gdzie i kiedy będzie można znów zobaczyć spektakle baletu? Warto to śledzić na www.cracoviadanza.pl oraz na profilu baletu na Facebooku.