11 marca było widać światełko w tunelu – sąd odroczył wtedy do 20 marca rozpatrzenie zażalenia państwa Bajkowskich na natychmiastowe odebrania im dzieci. Dziś sąd zdecydował o pozostawieniu dzieci w domu dziecka.
Dzieci Karoliny i Bartosza Bajkowskich (13-letni bliźniacy Krzyś i Staś oraz 10-letni Piotrek) w domu dziecka przy ul. Piekarskiej w Krakowie przebywają od 6 marca.
Wtedy decyzją Sądu Okręgowego w Krakowie z 30 stycznia zostały zabrane tam przez policję i kuratorów sądowych ze szkoły. Wcześniej, 21 lutego, kurator sądowy odstąpił od wykonania wyroku, bo dzieci wtuliły się w rodziców i odmówiły wykonania polecenia pracowników socjalnych MOPS.
Dodatkowo przed blokiem, w którym mieszkają państwo Bajkowscy, pojawiły się zaalarmowane przez nich media. O sprawie pisaliśmy (w „druku” i na krakow.gosc.pl) szerzej w tekstach "Dla »dobra dzieci«”?, "Decyzja odroczona. Jest jednak szansa na sukces" oraz w komentarzach "Operacja na rodzinie" i "Dramat rodziny Bajkowskich".
Przypomnijmy (w skrócie) przebieg wydarzeń. Karolina i Bartosz Bajkowscy do poradni psychologicznej trafili, bo ich dzieci nie lubiły chodzić do szkoły. Rodzice chcieli więc pomóc synom rozwiązać ten problem. Następnie zostali skierowani do Krakowskiego Instytutu Psychoterapii (KIP), prowadzonego przez Stowarzyszenie „Siemacha”. Był listopad 2010 r. Z czasem problem sam się rozwiązał, a w opinii wydanej przez nauczycieli (o którą poprosił sąd) chłopcy nie tylko lubią już do szkoły chodzić, ale są bardzo dobrymi uczniami, którzy chętnie się uczą i mają dobre oceny.
W związku z tym, że terapia w KIP nie odpowiadała potrzebom rodziny, państwo Bajkowscy postanowili z niej zrezygnować. Terapeuci skierowali wtedy jednak sprawę do sądu. Wniosek uzasadniali tym, że rodzice stosują wobec dzieci przemoc fizyczną i psychiczną (podczas terapii rodzice przyznali, że czasem stosują klapsy), nie ma między nimi a dziećmi właściwych relacji emocjonalnych oraz stawiają dzieci w sytuacjach nadmiernej odpowiedzialności i samodzielności. Sąd skierował natomiast sprawę do Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego i od tego momentu wydarzenia potoczyły się lawinowo.
11 marca sąd miał rozpatrzyć zażalenie złożone przez państwa Bajkowskich na natychmiastowy tryb wykonania wyroku (czyli odebrania dzieci i umieszczenia ich w domu dziecka) bez jego uprawomocnienia. Posiedzenie zostało wtedy odroczone do 20 marca. Dawało to nadzieję na sukces – taka decyzja dawała sądowi czas na przeprowadzenie dodatkowych konsultacji (wskazujących, czy tryb natychmiastowy był słuszny, czy też można zastosować inne rozwiązanie, które rzeczywiście zabezpieczyłyby dobro dzieci do czasu rozpatrzenia apelacji), wywiadów w domu dziecka, w którym przebywają chłopcy, a także na przyjrzenie się propozycji złożonej przez babcię dzieci, że to ona do czasu rozpatrzenia apelacji przez sąd drugiej instancji zaopiekuje się wnukami. Niestety, dziś sąd podtrzymał swoją decyzję i chłopcy muszą pozostać w domu dziecka.
– Jesteśmy zaskoczeni i załamani decyzją sądu. Nie wiem, w jaki sposób przekażę synom tę informację. Mieli nadzieję, że będą mogli wyjść z domu dziecka, czekali na to – mówił nam krótko po ogłoszeniu decyzji sądu Bartosz Bajkowski.
– Pisemne uzasadnienie decyzji sąd przedstawi w ciągu najbliższego tygodnia. W tej chwili mogę jedynie powiedzieć, że na dzisiejszy werdykt złożyło się kilka czynników. Ze względu na niejawność spawy nie mogę mówić o wszystkich. W ostatnich dniach zespół różnych specjalistów (m.in. psychologów, pedagogów, lekarzy, terapeutów) oceniał zachowanie dzieci oraz rodziców podczas odwiedzin dzieci. Z tych obserwacji wynika, że dzieci dobrze zaadaptowały się w domu dziecka – łatwo nawiązują kontakty z rówieśnikami, chodzą do szkoły, na zajęcia dodatkowe. Babcia chłopców, choć ma dobre warunki mieszkaniowe, nie może się nimi zaopiekować, ponieważ – jak sama powiedziała – nie jest w stanie dowozić ich do szkoły (a mieszka daleko od niej) oraz na zajęcia dodatkowe. Dla sądu ważne jest też to, że rodzice nadal nie widzą problemu i nie chcą podjąć terapii – komentuje Waldemar Żurek, rzecznik Sądu Okręgowego w Krakowie. – Dzisiejsza decyzja nie jest jednak ostateczna ani wiążąca. Rozpatrzenie apelacji odbędzie się bowiem 11 kwietnia. Pamiętajmy o tym, że dzieci trafiły do ośrodka, ponieważ materiał dowodowy wskazywał, że ich sytuacja w domu rodzinnym była zła. Dziś sąd potwierdził, że ta decyzja o natychmiastowym odebraniu dzieci na ten moment była słuszna – dodaje W. Żurek.
Sęk w tym, że państwo Bajkowscy deklarują wolę współpracy z MOPS - są gotowi zrobić wszystko, aby dzieci mogły wrócić do domu. Te zaś - choć przez ostatnie dni spokojnie przyjmowały zaistniałą sytuację, czekając na powrót do domu - teraz płaczą i pytają, kiedy będą mogły wyjść z domu dziecka. Niestety, obecnie trudno odpowiedzieć na to pytanie. Szkoda, że sąd podtrzymując swoją decyzję zupełnie nie wziął pod uwagę pisma od Rzecznika Prawa Dziecka, który w części poparł zażalenie złożone przez państwa Bajkowskich. Wniósł on o uchylenie natychmiastowego trybu wykonania wyroku sądu i zaproponował rozwiązania sytuacji, które są łagodniejsze od umieszczania chłopców w domu dziecka oraz pozwalają na spokojne oczekiwania na rozpatrzenie apelacji.