- Czy o taką Polskę walczyliście? - pytali kombatantów studenci zgromadzeni w krakowskim Pałacu Larischa.
– Często słyszymy, że Polacy umiłowali sobie czczenie klęsk, że rozdrapujemy rany II wojny światowej. Jednak żaden naród nie może poszczycić się tak moralną polityką w tamtych czasach, tak miażdżącym stosunkiem chwały do hańby. Możemy wziąć sobie za przykład Winstona Churchilla albo naśladować Witolda Pileckiego lub też takich ludzi, jak nasi goście – zauważył raper Tadek Polkowski.
Tym razem (bo takie spotkanie odbyło się po raz drugi) o swoich doświadczeniach opowiadali kpt. Stanisław Szuro ps. „Zamorski” i płk. Tadeusz Bieńkowicz ps. „Rączy”.
– Powiedziano, że zwyciężyć i spocząć na laurach to przegrać. A przegrać i walczyć dalej to zwyciężyć – mówił S. Szuro, historyk, były więzień obozów hitlerowskich i komunistycznych. – Najbardziej rzucającą się w oczy formą walki zaraz po okupacji była prasa podziemna. Kolporterom nie wolno było nosić broni, natomiast każdy, kto chciał, mógł mieć cyjanek. Należało posiadać taką pastyleczkę w zasięgu zębów. W razie czego wiedziałem, że przegryzę i już nie będą mogli mnie przesłuchiwać. Pozostałby tylko „zapaszek” migdałów... Ale ja nigdy tego nie nosiłem – wspominał.
Płk. Bieńkowicz, członek AK odznaczony Orderem Virtutti Militari, opowiadał z kolei o akcji zdobycia więzienia w Lidzie. Wraz z 9 towarzyszami, przebrani w mundury niemieckie, w styczniu 1944 roku uwolnili ok. 80 więźniów. Akcja odbyła się o godz. 23, a Niemcy zorientowali się dopiero o 6 rano. – Zasztyletowaliśmy wtedy jednego Ukraińca, który w czasie śledztwa ściągał z ludzi skórę. Dlaczego nie zabiliśmy naczelnika? Kiedyś wypuścił 10 księży, by odprawili Msze św. w swoich parafiach, a następnie powrócili do więzienia. Radziliśmy im, by nie wracali, ale nie posłuchali. I po roku zostali rozstrzelani. Znaleźliśmy ich ciała i pochowaliśmy. Nie zabiliśmy tego naczelnika właśnie dlatego, że poprosił ich wtedy o odprawienie Mszy św. – opowiadał pułkownik.
Gdy T. Bieńkowicz wspominał akcję skierowaną przeciw majorowi Kanarczukowi, wszyscy słuchacze mieli dreszcze. – Przez ułamek sekundy miałem ochotę darować mu życie. Ale wtedy przed oczami stanęły mi te zabite dzieci, pożary... Oddałem serię. To był naczelny dowódca NKWD na całą Białoruś. Wciąż jednak czasem zrywam się w nocy, bo te mary wciąż mnie męczą... – mówił.
Na zakończenie spotkania Tadek Polkowski zaprosił do wzięcia udziału w akcji „Burza 2014”, w ramach której w najbliższy weekend (18 i 19 stycznia) odbędzie się festiwal charytatywny „Tajne Komplety”. Więcej informacji można znaleźć na: www.burza2014.pl.