W całej Polsce, także w archidiecezji krakowskiej, rozpoczęły się dziś słynne "majówki". Przez cały miesiąc będziemy zachęcać do uczestnictwa w nich.
Z roku na rok ubywa miejsc, w których jeszcze kilka lat temu gromadzili się ludzie, by śpiewem oddawać chwałę Matce Bożej. Rzecz jasna nie dlatego, że z krajobrazu miast, miasteczek i wsi znikają Maryjne kapliczki (stojące najczęściej na skrzyżowaniach ulic), przydrożne figury czy groty. One są, a swoim pięknem i prostotą zdają się nawet zachęcać przechodniów do chwili zatrzymania i modlitwy.
Coraz mniej jest jednak osób, które na to zaproszenie odpowiadają. Starsze pokolenie, dla którego zwyczaj "majowych" w plenerze był ważny, powoli odchodzi, lub zdrowie nie pozwala już tym osobom, by każdego wieczoru przyjść do kapliczki (o kościele, oddalonym znacznie od domu, nie wspominając). Młode pokolenie nie ma natomiast tej tradycji "we krwi", lub po prostu - w rozpędzonej codzienności na udział w majówce nie znajduje czasu.
Mimo wszystko na mapie naszej archidiecezji są jeszcze takie zakątki, gdzie Litania Loretańska jest śpiewana pośród śpiewu ptaków, a nawet przy akompaniamencie padającego bezlitośnie deszczu.
1 maja odwiedziliśmy osiedle Grębałów, należące do dzielnicy Wzgórza Krzesławickie w Krakowie-Nowej Hucie. Jego mieszkańcy podbijają serca gości serdecznością i otwartością, a pieśni ku czci Maryi śpiewają przy wszystkich znajdujących się na terenie Grębałowa kapliczkach. Gromadzą się przy nich każdego dnia o godz. 19, i - jak zapewniają - na "majowe" czekają cały rok. - To nasza tradycja. Po powrocie do domu jeszcze do wieczora nucę Maryi, i cały czas się do niej modlę - mówi pani Anna.
Więcej o historii grębałowskich kapliczek i tradycji pielęgnowanej przez mieszkańców tego osiedla napiszemy już w poniedziałek 4 maja na www.krakow.gosc.pl. Opublikujemy też galerię zdjęć z grębałowskiej "majówki" w plenerze.