Podniesione studzienki kanalizacyjne i woda płynąca ulicami - tak dla krakowskich kierowców wyglądało niedzielne popołudnie.
Nad Krakowem gwałtowna burza i ulewny deszcz przeszły wczesnym popołudniem w niedzielę, 16 sierpnia. Do tej pory krakowska Straż Pożarna interweniowała kilkadziesiąt razy, ale ta liczba ciągle rośnie.
Wiele mniejszych i większych ulic dosłownie zniknęło pod wodą, ponieważ kanały burzowe nie były w stanie przyjąć takiej ilości wody, a w pewnym momencie w ogóle przestały ją odprowadzać.
Na ul. Lea, obok kościoła NMP z Lourdes utworzyła się długa na kilkanaście metrów kałuża. Próbujący sforsować ją kierowcy zanurzali samochody niemal do połowy kół. Jeszcze gorzej (głębiej) było na ul. Konopnickiej - za rondem Matecznego, w kierunku Jubilata. Na samym rondzie Matecznego nie działała natomiast sygnalizacja świetlna.
Zalana była także m. in. ul. Nowohucka. Trudna sytuacja była ponadto w tunelach (m.in. pod rondem Grunwaldzkim) i pod wiaduktami (m.in. na ulicach Jugowickiej i Prądnickiej).
Na ul. Bernardyńską i znajdujący się przy niej chodnik woda naniosła wypłukane kamienie oraz ziemię ze stoku wzgórza wawelskiego.
Kierowcy, którzy nie chcieli ryzykować uszkodzenia samochodu czy to przez zalanie, czy najeżdżając na przesuniętą studzienkę kanalizacyjną, zatrzymywali się na chodnikach i poboczach i próbowali przeczekać ulewę. Zdecydowana większość starała się jednak mimo utrudnień nie przerywać jazdy.
Kilka godzin wcześniej ulewa zaskoczyła pielgrzymów, biorących udział w odpuście Wniebowzięcia NMP w Kalwarii Zebrzydowskiej. Podczas Mszy św. przy ołtarzu polowym, gdy nadeszła burza, część pielgrzymów schroniła się w samochodach, inni przeczekali deszcz w kalwaryjskiej bazylice i na klasztornych krużgankach.