Zima coraz bliżej, dlatego w Krakowie rusza akcja, która ma nauczyć mieszkańców miasta wrażliwości na drugiego człowieka.
- Czapka nie jest panaceum na hipotermię (wychłodzenie organizmu). Może natomiast stać się symbolem ludzi, którzy mogą być na hipotermię narażeni. W lecie dużo mówi się o tym, jak radzić sobie z upałami, a zimą warto obudzić obywatelską wrażliwość na sprawy związane z zimnem. Nie przechodźmy więc obojętnie obok ławki, na której widzimy nieprzytomnego człowieka - apeluje Tomasz Sanak z Zakładu Medycyny Katastrof i Pomocy Doraźnej Katedry Anestezjologii i Intensywnej Terapii CM UJ.
Doświadczenie pokazuje, że są cztery grupy osób, które szczególnie narażone są na hipotermię, a w konsekwencji na śmierć, jeśli pomoc nie nadejdzie odpowiednio szybko. - Są to przede wszystkim osoby bezdomne, będące pod wpływem alkoholu, ale też osoby starsze, które z wiekiem tracą umiejętność prawidłowego odczuwania ciepła i zimna. Dlatego reagujmy zawsze, gdy widzimy, że być może dzieje się coś złego. Także wtedy, gdy widzimy, że starszy sąsiad jest w zimie ubrany nieadekwatnie do warunków atmosferycznych - przekonuje T. Sanak.
By nie poprzestawać tylko na słowach, Krakowskie Pogotowie Ratunkowe wraz z Centrum Leczenia Hipotermii Głębokiej oraz Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej rozpoczyna właśnie akcję "Idzie zima - załóż czapkę. Razem przeciwko hipotermii". Na dobry początek MOPS kupił 100 czapek, które zostaną rozdane osobom narażonym na wychłodzenie. Cały czas będzie też trwała kampania, która ma uczyć społeczeństwo wrażliwości oraz zasad udzielania pierwszej pomocy przedmedycznej.
Pierwszy krokiem do uratowania czyjegoś życia jest zawsze odwaga potrzebna do tego, by podejść do drugiego człowieka. Jeśli nie czujemy się pewnie, zawsze można kogoś poprosić, by nam towarzyszył. Następnie trzeba sprawdzić tzw. funkcje życiowe, czyli to, czy osoba jest przytomna, czy wyczuwamy oddech i tętno, a w zimie także czy skóra jest ciepła, czy zimna. Należy też wezwać pomoc, opisując sytuację i podając jak najbardziej dokładne informacje dotyczące stanu poszkodowanej osoby i miejsca jej znalezienia. Jeśli osoba jest wychłodzona, należy ją ogrzać - nawet gazetami lub folią, siatkami, a jeśli to możliwe, to własnym ubraniem (ale nie narażając siebie na wychłodzenie). W razie gdy odnaleziony człowiek jest nieprzytomny, trzeba też ułożyć go w tzw. pozycji bocznej ustalonej i zaczekać na przyjazd pogotowia.
Dyspozytor pogotowia, przyjmując takie zgłoszenie, od razu uruchamia procedurę ratowania osób w hipotermii, a dyżurny lekarz w Centrum Leczenia Hipotermii Głębokiej konsultuje sprawę i decyduje, czy pacjent wymaga przyjęcia w centrum.
- Od chwili uruchomienia telefonu alarmowego, czyli od 29 lipca 2013 r., konsultowaliśmy aż 110 pacjentów, z czego 87 nie miało wskazań do przyjęcia, a zakwalifikowanych do tego zostały 23 osoby (22 osoby dorosłe i jedno dziecko, czyli słynny dzięki mediom Adaś, który rok temu został odnaleziony w stanie ekstremalnego wychłodzenia). 14 pacjentów udało się uratować - także wbrew medycynie, bo ich stan nie zawsze dawał nadzieję na sukces. 8 osób, niestety, zmarło - opowiada dr Tomasz Darocha, współtwórca Centrum Leczenia Hipotermii Głębokiej. Jak dodaje, w ciągu ostatnich pięciu lat, w całej Polsce, z powodu wychłodzenia zmarło w sumie ponad 2 tys. osób.
Wszystkie sukcesy krakowskich medyków były możliwe dzięki wzorowej współpracy ogromnej ilości osób - lekarzy, pielęgniarek, ratowników, dyspozytorów i wszystkich, którzy opiekowali się pacjentami. - We współpracy ze wszystkimi górskimi służbami uczestniczyliśmy także w poszukiwaniach osób zaginionych w górach, transportując następnie do krakowskiego Szpitala Specjalistycznego Jana Pawła II poszkodowane osoby. Były to bardzo ciężkie akcje, bo cały czas prowadzona była wtedy reanimacja - najdłuższa trwała aż 345 minut, czyli od odnalezienia pacjentki pod lawiną, do przywiezienia jej do Krakowa. Po ośmiu dniach ta kobieta była w stanie czytać gazetę, a po 26 dniach wyszła ze szpitala - dodaje dr Darocha.
Kilka miesięcy temu spełniło się marzenie lekarzy z centrum - otrzymali oni przenośne ECMO, czyli płucoserce, które może pojechać do pacjenta, zanim on zostanie przywieziony do szpitala. Do dyspozycji jest też karetka, która została przystosowana do potrzeb CLHG.