W tłusty czwartek cała Polska znów może zrobić słodki dobry uczynek - pączek do pączka i uzbiera się… 250 tys. zł!
Akcja pączkowania dla Czarnego Lądu rozpoczęła się kilka lat temu w Krakowie, za sprawą kapucyna, którego nazwisko zainspirowało pewnego restauratora...
Br. Benek Pączka OFMCap., który wtedy jeszcze mieszkał pod Wawelem (od września 2013 r. pracuje w Republice Środkowoafrykańskiej), pomysł chwycił, a współpraca z Wojciechem Noworolskim szybko rozkwitła. Albo raczej: zapączkowała.
Pierwsza edycja akcji okazała się bowiem strzałem w dziesiątkę i nikt nie miał wątpliwości, że trzeba ją kontynuować. I tak z czasem zaczęły włączać się w nią kolejne cukiernie i restauracje (najpierw w Krakowie, potem w całej Polsce, a w końcu nawet za granicą), osoby prywatne (które przed tłustym czwartkiem smażyły małe lub potężne ilości pączków i sprzedawały je - dla Afryki - wśród rodziny i znajomych) oraz szkoły.
Dziś nie ma już chyba nikogo, kto nie znałby przedsięwzięcia pod hasłem "Wyślij pączka do Afryki", bowiem słodka akcja charytatywna łączy już ludzi na całym świecie, a wspomóc można ją nawet… nie jedząc pączka. Wystarczy wysłać go - w wersji wirtualnej - czyli zrobić przelew na konto Fundacji Kapucyni i Misje.
Pączki wysyłać można przez cały rok, ale ci, którzy zrobią to w najbliższy czwartek, dostaną specjalne podziękowanie. Potrzeby mieszkańców Czarnego Lądu, wśród których pracują krakowscy misjonarze, wciąż są ogromne.
Br. Benek chciałby bowiem sfinansować kolejny rok działalności Punktu Socjalnego dla Ubogich Caritas w Ngaoundaye w RŚA. Potrzeba na to 20 tys. zł.
- Pomagamy różnym grupom potrzebujących. W pierwszej kolejności są to osoby żyjące w skrajnym ubóstwie, których nie stać na zakup żywności ani podstawowych artykułów niezbędnych w prowadzeniu gospodarstwa domowego. Niektórym pomagamy stale, innym jednorazowo, ponieważ znalazły się w trudnej sytuacji finansowej. Kolejną grupę potrzebujących stanowią osoby chore, które nie mają pieniędzy, aby zapłacić za leczenie w szpitalu. Niektórym pomagamy na miejscu - wydając leki; innych pomagamy przetransportować do szpitala, by tam rozpoczęły leczenie. Do naszego punktu zgłaszają się też uczniowie, którzy nie mają możliwości zapłacenia za szkołę, przybory szkolne, ubrania, buty, a bardzo chcą się uczyć - opowiada br. Benek. Ze względu na trwającą wojnę domową dużą grupą osób w potrzebie są wdowy z dziećmi oraz dzieci, które straciły oboje rodziców.
Br. Robert Wieczorek potrzebuje natomiast 66 tys. zł na dożywianie osieroconych dzieci w Ndim w RŚA. Dzienne wyżywienie jednego dziecka to 1,65 zł, czyli tyle, co polski pączek.
Br. Piotr Michalik prosi natomiast o 48 tys. zł. Taka kwota pozwoli na dożywianie dzieci w szkole w D’Dongue Yoyo (parafia Bouar w RŚA) i sfinansowanie im wyprawki szkolnej.
Są też br. Artur Ziarek, br. Andrzej Barszcz i br. Robert Wnuk. Pierwszy z nich chciałby wybudować dwie studnie w Bam w parafii Goré, w Republice Czadu. Koszt tego przedsięwzięcia to 50 tys. zł. Drugi potrzebuje 46 tys. zł na opiekę nad dziećmi mieszkającymi w internacie w Yole w RŚA. Trzeci pomaga z kolei osobom ubogim, starszym i niepełnosprawnym w parafii Bocaranga w RŚA. Potrzebuje uzbierać na ten cel 20 tys. zł.
Wniosek jest więc tylko jeden: 4 lutego, w tłusty czwartek, wszyscy pączkujmy, bo to jedyna na świecie okazja, by zjeść coś słodkiego i zrobić coś dobrego, albo tylko zrobić dobry uczynek odmawiając sobie słodyczy (i dbając o linię), a złotówki wysyłając do Afryki.
Szczegóły akcji, czyli informacje które cukiernie sprzedają "afrykańskie pączki", które szkoły kwestują dla Afryki, i jak można zrobić afrykański przelew, można znaleźć na www.paczek.kapucyni.pl.
Czytaj również: Bardzo słodka szkoła!