Wierni gromadzą się pod krakowską kurią i palą znicze, żeby choć symbolicznie oddać cześć zmarłemu dziś kard. Franciszkowi Macharskiemu.
Przychodzą zarówno starsi, którzy osobiście znali kardynała, jak i ci nieco młodsi, którzy słyszeli o nim od swoich rodziców i dziadków. Wszyscy wspominają go bardzo ciepło.
- Przyszedłem tu prosto z pracy. Kard. Macharski był moim autorytetem! Nieraz uczestniczyłem w spotkaniach, na których był i on. Nie dość, że był wielkim człowiekiem, to w dodatku niesamowicie skromnym. Ważył każde słowo, ale zawsze trafiał w punkt. Kraków bez niego nie będzie taki sam - uważa Michał.
Z kolei Marta, która na plac przed oknem papieskim przyszła z całą swoją rodziną, mówi, że wystarczyło samo spojrzenie i uśmiech kardynała, by poczuć płynącą od niego serdeczność. - Każdy, nawet w takim pośrednim kontakcie, miał poczucie, że jest dla niego kimś ważnym i bliskim jego sercu. Dostrzegał każdego! Chcielibyśmy tak jak on patrzeć na innych z serdecznością - właśnie tego chcemy uczyć nasze dzieci - przekonuje.
Wszyscy jednogłośnie wyrażają wdzięczność Panu Bogu za możliwość życia w czasach kard. Macharskiego. - Uczestniczyliśmy z rodziną we wszystkich procesjach Bożego Ciała i w uroczystościach ku czci św. Stanisława, które on prowadził. Bardzo go ceniliśmy. Był niesamowicie inteligentny i dystyngowany - po prostu wielki człowiek! Do każdego podchodził z szacunkiem i nigdy się nie wywyższał, niezależnie od stanowiska, jakie pełnił, a był przecież wybitnym hierarchą - wspomina Elżbieta z Krakowa.
Jej mąż Tadeusz dodaje, że kard. Macharski kochał również młodzież, z którą bardzo chętnie współpracował. Co więcej, kardynał 32 lata temu na Wawelu pobłogosławił ich syna. - Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale w tym przypadku nie można tak powiedzieć. Będzie nam go bardzo brakowało! - przekonuje.
Wierni wspominają kard. Macharskiego nie tylko jako wspaniałego kapłana, ale również jako postać, która bardzo przysłużyła się Kościołowi w Polsce. - Bardzo wiele dla nas zrobił, ale zachował przy tym klasę. Uczestniczył w życiu publicznym, ale nigdy się nie narzucał. Inteligentnie i z boku obserwował sytuację, a kiedy to było konieczne, interweniował. Czuliśmy, że on żyje dla swoich wiernych - opowiada Iwona z Krakowa.
- Czasy, w których żył, były trudne. Musiał zmagać się z wieloma politycznymi przeciwnościami, ale przyjął to z godnością. Był naszą siłą moralną. Dlatego bardzo poruszyła mnie smutna wiadomość o jego śmierci. On w zasadzie towarzyszył mojemu życiu - nie raz zresztą przychodziłem do kurii na spotkania z nim. Był wspaniałym człowiekiem, bardzo taktownym i serdecznym - wspomina Józef.
Wpatrzony w krakowską kurię przekonuje też, że Pan Bóg specjalnie wybrał moment, w którym wezwał do siebie kard. Macharskiego. - Jeszcze kilka dni temu to miejsce kipiało radością płynącą od młodych z całego świata! Dziś jest tu cicho. Pan Bóg chyba docenił ten jego charakter i tę taktowność, że zabrał go dopiero po Światowych Dniach Młodzieży - zupełnie, jakby nie chciał zrobić kłopotu. Taki właśnie był kardynał, że nawet odszedł z taktem - tłumaczy.
Każdy, kto chciałby oddać cześć zmarłemu metropolicie krakowskiemu, może wpisać się do ksiąg kondolencyjnych. Jedna wystawiona jest w Urzędzie Miasta przy pl. Wszystkich Świętych (dostępna do dnia pogrzebu w godz. 9-19), druga na krużgankach dziedzińca krakowskiej kurii (do niej można się wpisywać od 8.00 do 20.00).