Helena miała 25 lat, była członkiem Wolontariatu Misyjnego Salvator. Zabójca zadźgał ją nożem.
Do ataku na ochronkę dla dzieci w Cochabambie, gdzie przebywały Helena Kmieć i Anita Szuwald z WMS, doszło 24 stycznia nad ranem polskiego czasu. Tego dnia przedszkole, w którym miały pracować wolontariuszki z Polski, miało zostać otwarte.
"Podczas zdarzenia napastnik ugodził nożem Helenkę. Pomimo prób ratowania życia, zmarła" - poinformowali na swoim profilu na Facebooku członkowie Wolontariatu Misyjnego Salvator z Trzebini koło Krakowa. Nożownik zadał wolontariuszce kilkanaście ciosów, w wyniku których młoda kobieta wykrwawiła się na śmierć. Dwóch napastników udało się zatrzymać, a sprawę bada boliwijska policja. Na razie nie są znane motywy napadu.
"Wszelkie słowa są w tym momencie niewystarczające. Pozostaje nam zawierzenie tego wszystkiego Panu Bogu. Bardzo prosimy Was o modlitwę za Helenkę, Jej pogrążoną w bólu Rodzinę, Chłopaka i Bliskich, a także za całą naszą Wspólnotę WMS. Niech dobry Bóg będzie dla Helenki nagrodą, a dla nas pocieszeniem" - napisali wolontariusze WMS, prosząc o modlitwę także w intencji drugiej wolontariuszki, Anity.
Obie dziewczyny na misje wyjechały 8 stycznia. Helena na co dzień pracowała jako stewardessa. By wyjechać do Boliwii, wzięła półroczny urlop bezpłatny. W tym roku skończyłaby 26 lat.
Podczas ostatnich wakacji Helena była przewodniczącą parafialnego komitetu organizacyjnego ŚDM w parafii św. Barbary w rodzinnym Libiążu. - Tak naprawdę dzięki niej bardzo ładnie udało się przyjąć 500 Włochów - wspomina ks. Janusz Grodecki, wikary. Dodaje, że od Heleny "tchnęło spokojem i łagodnością".
- Miała piękny dar zauważania wszystkich - nie jako grupy, ale jako poszczególnych osób, nawet tych, którzy stoją na uboczu. Będzie nam ogromnie brakowało jej radosnej wiary w Boga i ludzi - mówi kapłan.
"Życie naszej Przyjaciółki było, jest i będzie inspiracją do świadczenia o Bogu i oddawaniu Mu się bez reszty. Helenka pozostanie dla nas niedoścignionym wzorem radosnej, pokornej, bezgranicznej służby Jezusowi i ludziom. Dzięki Niej wiemy, że prawdziwie święci ludzie żyją bardzo blisko nas" - wspominają ją przyjaciele z wolontariatu.
- Helenka była osobą pełną zapału, głęboko religijną, otwartą na drugiego człowieka. Skończyła studia, pracowała, była wolontariuszką. Brała udział w Światowych Dniach Młodzieży, świetnie znała angielski - wspomina bp Jan Zając, który przekazał tragiczną informację rodzinie zamordowanej. Helena była wnuczką jego brata.
Wydawało się, że ochronka dla dzieci w Cochabambie to dobrze zabezpieczone miejsce, otoczone wysokim murem, z kratami w oknach. Mimo to nie udało się uniknąć tragedii.
- Choć Helenka wiedziała, że to niespokojne miejsca, pojechała tam, by pomagać dzieciom - mówi bp Jan Zając i przypomina, że kilka lat wcześniej Helena była już na misjach w Afryce. O jednej z akcji, w którą była zaangażowana czytaj tutaj.
O modlitwę za zamordowaną wolontariuszkę poprosili także abp. Marek Jędraszewski i kard. Stanisław Dziwisz, którzy w południe spotkali się z dziennikarzami. O konferencji prasowej piszemy tutaj.
Data pogrzebu nie jest jeszcze znana. Ciało Heleny Kmieć zostanie sprowadzone do Polski prawdopodobnie dopiero za kilkanaście dni.
Czytaj także: