Na cmentarzu Salwatorskim w Krakowie odbył się dziś pogrzeb Tadeusza Malaka, wybitnego aktora i reżysera scen krakowskich.
Zmarły 26 stycznia w 84. roku życia artysta, był m.in. aktorem teatrów: Rapsodycznego, Starego, Słowackiego i STU, profesorem Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej.
Pogrzeb poprzedziła Msza św. odprawiona przed południem przy skromnej trumnie zmarłego, w kościele norbertanek na Zwierzyńcu. Odprawiło ją 10 kapłanów pod przewodnictwem bp. Grzegorza Rysia. Odczytał on list skierowany do rodziny Tadeusza Malaka i pozostałych uczestników pogrzebu przez abp. Marka Jędraszewskiego, metropolitę krakowskiego. Zmarły aktor był wielkopolskim rodakiem metropolity, pochodził ze Żnina.
"Kiedy odchodzi od nas człowiek teatru, artysta żywego słowa, wiemy, że zamyka za sobą bezpośrednie spotkania z widownią i wchodzi w krąg Bożej tajemnicy. Zejście ze sceny człowieka pracującego twórczym słowem ma swoją wymowę dla tych, którzy go znali, cenili, korzystali z jego wysiłku dla nadania kształtu piękna i dobra. Norwid te wartości zespalał w jedno. Wiemy, że św. Jan Ewangelista nazywał Chrystusa w Prologu odwiecznym Słowem. Przez Odwieczne Słowo Bóg mówi do człowieka na różny sposób" - napisał m.in. w swym liście metropolita krakowski, żegnając "mistrza żywego słowa".
"Dziękujemy Bogu, dawcy talentów, za szczególny dar umiłowania słowa, ale i treści, jakie nosił w sobie zmarły Tadeusz przez całe życie - i którym się dzielił. (...) Wiemy, że z małego grona założycieli wspólnoty Rapsodycznej wyszedł wyjątkowy artysta żywego słowa - św. Jan Paweł II. Młody człowiek Tadeusz, który po Nim wyszedł na scenę, miał świadomość wielkości miejsca i ludzi tam pracujących. Dawał temu nieraz wyraz, chociaż nie było to dobrze widziane w czasie walki z Kościołem" - dodał abp Jędraszewski.
Młodszego kolegę z Teatru Rapsodycznego Mieczysława Kotlarczyka przyszła pożegnać m.in. prawie 96-letnia prof. Halina Królikiewicz-Kwiatkowska, aktorka, przyjaciółka Karola Wojtyły z lat wadowickiej młodości, grająca z nim również w spektaklach rapsodycznych.
Bp Ryś nawiązał w swym kazaniu do odczytanego fragmentu Ewangelii św. Marka o wskrzeszeniu przez Jezusa córki Jaira.
- Nie wybieraliśmy specjalnie tego fragmentu. Takie czytanie przewidziano po prostu na dziś. Wydaje mi się, że to szczególny znak. Ta Ewangelia wydarza się tu i teraz. To słowo od Jezusa, które jest mocne, właściwe i niesie rzeczywiste pokrzepienie - powiedział bp Ryś.
- Chrystus mówi: "To nie jest śmierć, tylko sen. Tadeusz nie umarł, tylko śpi". Odprowadzimy ciało prof. Tadeusza na pobliski cmentarz. To nazwa znacząca. Słowo cmentarz jest bowiem zlatynizowaną wersją greckiego słowa odpowiadającego polskiemu "spać". Jezus nie godzi się z taką śmiercią człowieka, która oddalałaby go od Boga - dodał hierarcha.
Wspominał również swoje pierwsze spotkanie z Tadeuszem Malakiem w 1999 r., przed pielgrzymką Jana Pawła II do Polski.
- Powiedział, że chciałby przeczytać na Błoniach fragment poematu Karola Wojtyły "Stanisław". Wydało mi się niesamowite to, że miał świadomość, iż będzie go słuchało prawie 2 mln ludzi i poczucie, że tym czego oni oczekują, jest słowo. Ten pogrzeb jest być może m.in. po to, byśmy uwierzyli w potęgę słowa - zakończył bp Ryś.
We wspomnieniach o zmarłym "słowo" przewijało się po wielokroć. Tadeusz Malak był przede wszystkim aktorem słowa, co przejął z Teatru Rapsodycznego.
- Tadeuszku! Za chwilę spoczniesz na Salwatorze obok dyr. Kotlarczyka i Danusi Michałowskiej. Ale to nie koniec Twojej wędrówki. W niebie czeka na Ciebie przecież dwie trzecie Teatru Rapsodycznego. Stwórzcie go tam na nowo - powiedział prof. Tadeusz Szybowski, aktor-rapsodyk.
Podkreślano brak pychy artystycznej i poczucie obowiązku zmarłego.
- Mąż był człowiekiem skromnym. Uważał przy tym że należy pracować artystycznie do końca. Dowodem tego była dzisiejsza recytacja fragmentów "Pana Tadeusza" Mickiewicza przez jego studentów. Przygotowywał ich z tego do egzaminów, które zdali już po jego śmierci - wspominała w rozmowie z krakowskim GN Krystyna Malakowa.
- Jego niekłamana skromność była dowodem jego wielkości - stwierdził mec. Stanisław Kłys.
Zmarłego żegnała również Dorota Segda, rektor PWST.
- "Z rzeczy świata tego pozostaną tylko poezja i dobroć" - napisał Norwid. Z tych rzeczy utkany był Tadeusz Malak. Żegnam Cię Tadziu jako koleżanka ze Starego Teatru. Będziemy pamiętać wypowiadany przez Ciebie dojmujący monolog Adolfa z "Dziadów" i Twoje Herbertowskie przedstawienia. Gdy wspomniałam Ci niedawno, że chcemy zmienić patrona naszej uczelni na Stanisława Wyspiańskiego, zostawiłeś mi na biurku kartkę z wierszem Wyspiańskiego "Nie na to dałem Ci talent człowieku,/byś krzywdę czynił, lecz byś krzywdę znosił". Nie spodziewałam się, że będzie to jego testament artystyczny - powiedziała aktorka.
O. dr Stanisław Bafia z macierzystej parafii redemptorystów w Krakowie-Podgórzu wspominał z kolei, że Tadeusza Malaka charakteryzowały "piękne słowo i dobry czyn".
- Co niedzielę widziałem go z żoną Krystyną na porannej Mszy św. - mówił zakonnik.
Prof. Franciszek Ziejka, b. rektor UJ, zapamiętał go przede wszystkim jako aktora.
- Jeszcze jako student widziałem go w przedstawieniach Teatru Rapsodycznego. Potem zaś, na początku lat 80. zagrał rolę Józefa Piłsudskiego w mojej sztuce "Polski listopad" - wspomniał uczony.
Prócz wspomnianych już aktorów, w ostatnim pożegnaniu zmarłego wzięli również udział inni artyści sceniczni m.in. Anna Dymna, Izabela Drobotowicz-Orkisz i Jerzy Stuhr.
- W młodości podziwiałam go na scenie. Teraz jest mi bliski jako mistrz słowa i rapsodyk. Mój Teatr „Hagiograf” stara się bowiem kontynuować opartą na słowie tradycję Teatru Rapsodycznego - powiedziała aktorka i reżyserka.
Czytaj także: