W tych poprzemysłowych terenach tkwi ogromny potencjał inwestycyjny. Pojawiła się szansa, by go wykorzystać.
Nowa Huta się starzeje – mówi Stanisław Kracik, były wojewoda małopolski, a dziś prezes spółki Małopolskie Parki Przemysłowe.
Cel: rewitalizacja
Coraz więcej mieszkańców tej najmłodszej dzielnicy Krakowa przechodzi na emeryturę, znikają kolejne sklepy. Brakuje instytucji kultury – oprócz Teatru Ludowego i Łaźni Nowej nie ma ich prawie wcale.
Tymczasem w zachodniej i centralnej części Krakowa nie tylko brakuje miejsc na inwestycje, ale – przede wszystkim – nie ma firm zatrudniających nowe osoby. – Każdego roku około 40 tys. młodych ludzi kończy studia, a miejsc pracy w branżach związanych z nowymi technologiami powstaje od 1,5 do 2 tys. – wylicza Stanisław Kracik. Rozwiązaniem może okazać się rewitalizacja i zagospodarowanie terenów właśnie w Nowej Hucie. Warunki – jak podkreśla były wojewoda – są znakomite. – ArcelorMittal wycofuje się ze zbędnych działek, poziom zanieczyszczeń jest śladowy w porównaniu ze stanem sprzed kilku lat, a w obrębie dawnego kombinatu jest do wykorzystania 300 km linii kolejowej i stacja rozrządowa – mówi. Ostatnie działania związane z rozwojem Nowej Huty pokazują zmiany w myśleniu o tej części miasta. Powstają plany, a niebawem rozpoczną się pierwsze przygotowania, by – gdy pojawią się inwestorzy – móc zaproponować im konkretne działki, a oprócz tego zadbać, aby zabudowa poprzemysłowych terenów była zrównoważona i dawała szansę nie tylko firmom i fabrykom, ale także mieszkańcom i środowisku. Widać również nowoczesne myślenie projektowe łączące w sobie działania z różnych dziedzin – od infrastruktury, przez inwestycje, aż po dbałość o poziom życia i ekologię. To z kolei umożliwia staranie się o pieniądze z funduszy unijnych – tym skuteczniejsze, im bardziej innowacyjny okaże się projekt „Nowej Nowej Huty”.
Konkurs na wizję
Odpowiedzi na pytanie, w jakim kierunku powinna się rozwijać Nowa Huta, miał dostarczyć międzynarodowy konkurs architektoniczny „Kraków – Nowa Huta przyszłości”. Jego wyniki poznaliśmy 4 lipca. Za najlepszy projekt jury uznało pracę biura „ARCA – Biuro Projektów Urbanistyki i Architektury” pod kierunkiem Michała Stangela. Przewiduje on m.in. powstanie Parku Naukowo-Technicznego „Branice”, kampusu oraz Centrum Przesiadkowego Nowy Kraków. Ważniejsze od konkretnych rozwiązań okazały się jednak ogólne kierunki rozwoju wschodniej części Krakowa, wskazane przez projektantów. Większość z nich zawarła w swoich planach stworzenie strefy gospodarczej, opartej na wysokich technologiach. – Kraków jest miastem nauki, miastem uniwersyteckim, wobec czego mamy bazę, aby te kierunki gospodarki rozwijać – przekonuje Elżbieta Koterba, zastępca prezydenta Krakowa, która była także członkiem komisji konkursowej. Uczestnicy proponowali przeznaczenie części terenów stanowiących własność huty na zakłady współpracujące z nią bezpośrednio, by wykorzystać jej potencjał. Ponadto kładziono duży nacisk na zachowanie i ochronę terenów zielonych i stworzenie parków rekreacyjnych dla mieszkańców. – Pamiętajmy, że Nowa Huta to tereny o przepięknym krajobrazie, który został zdegradowany przez budowę zakładu – mówi E. Koterba. Najlepsze pomysły – nie tylko ze zwycięskiego, ale ze wszystkich nagrodzonych i wyróżnionych projektów – zostaną wykorzystane przy opracowywaniu zmiany studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta Krakowa, które właśnie są przygotowywane. – To bardzo ważny dokument, ponieważ miejscowe plany muszą być zgodne z jego ustaleniami – podkreśla wiceprezydent Koterba. Prace konkursowe będą pomocne podczas przygotowywania projektów do zdobycia pieniędzy unijnych na lata 2014–2020, a także przy opracowywaniu poszczególnych ofert inwestycyjnych. Pierwsze z nich mają być gotowe już niebawem, by można je było zaprezentować na targach nieruchomości i inwestycji „Expo Real” w Monachium w październiku tego roku.
Przygotowanie gruntów
Zanim jednak w Nowej Hucie pojawią się pierwsi inwestorzy, konieczne jest przygotowanie terenu. Dzisiaj składa się na niego mozaika działek, często wąskich lub pozbawionych dróg dojazdowych, których właścicielami są albo miasto, albo ArcelorMittal, albo osoby prywatne. Zdaniem Stanisława Kracika, skupowanie działek nie jest konieczne – wystarczy dokonać scalenia geodezyjnego, z zachowaniem cząstkowej własności. To sposób prostszy, a umożliwiający również zaproponowanie potencjalnemu inwestorowi terenu o odpowiedniej powierzchni i z zagwarantowanym dostępem do sieci energetycznej czy infrastruktury. W takim przypadku umowę z nabywcą podpisywaliby wspólnie wszyscy właściciele poszczególnych części działki, a następnie każdy z nich otrzymywałby swoją część pieniędzy. Aby te działania miały sens, muszą dojść do skutku jeszcze przed pierwszymi ofertami inwestycyjnymi.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się