Pozory mylą, dowód nie – to hasło czwartej już edycji kampanii społecznej zachęcającej, by nie sprzedawać alkoholu nieletnim. Adresowana jest do sprzedawców, ale też wszystkich dorosłych. Ważny jest bowiem powszechny sprzeciw wobec takich praktyk. Centrum Krakowa latem zamienia się w jeden wielki ogródek piwny. Wieczorami zapełnia go głównie młodzież.
Puszka piwa stała się też żelaznym atrybutem osiedlowych ławek. Niestety, nie budzi to już specjalnego oburzenia. Przyzwyczailiśmy się. Chęć zysku sprawia, że sprzedawcy w lokalach i sklepach coraz częściej nie pytają o dowód, a zobojętnienie i społeczna apatia innych klientów stwarza ku temu sprzyjający klimat. Picie piwa stało się trwałym elementem obyczaju, jest modne. Młodzież spotyka się dziś głównie w pubach, a tam – oprócz słuchania muzyki – właśnie szklanka piwa stała się obowiązkowym elementem dobrej zabawy. Ogromną rolę w rozpropagowaniu takiego obyczaju odegrały wielkie kampanie reklamowe browarów. W tym przypadku tradycyjna, informacyjna funkcja reklamy została zastąpiona przez promowanie pewnego stylu życia. To dzięki nim alkohol kojarzy się z radością, dobrym towarzystwem i – co szczególnie absurdalne – tężyzną fizyczną. Jak pokazują światowe statystyki, zwiększenie o 5 minut dziennie reklamy alkoholu w telewizji powoduje, że młody konsument codziennie wypija o 5 g czystego alkoholu więcej. Kampanię „Pozory mylą, dowód nie” finansują... właśnie browary. Ile w tym hipokryzji czy chęci poprawienia złego wizerunku – nietrudno ocenić, co nie zmienia faktu, że sama akcja warta jest propagowania i wspierania w równym stopniu, jak godne potępienia są demoralizujące reklamy piwa. O skali problemu świadczy fakt, że połowa badanych 15-latków, uczniów krakowskich szkół, przyznaje, że kupowało bez problemu piwo w sklepie lub pubie. I co? I nic! Nikt jeszcze nie stracił za to koncesji, nie słychać także o karach finansowych. Świadczy to zarówno o niesprawności służb miejskich, jak i powszechnej zmowie milczenia wokół tej sprawy. Boimy się wulgarnej riposty, wolimy udać, że nie widzimy, co się dzieje. A przecież jest wiele możliwych form wyrażenia swojego sprzeciwu wobec takich praktyk. Zgłaszanie do odpowiednich organów każdego faktu sprzedaży alkoholu nieletnim nie jest donosicielstwem, ale aktem obywatelskiej niezgody na łamanie prawa i deprawowanie nieletnich.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się