Kiedyś sprzedawało się tu pod chmurką, ewentualnie pod szerokim parasolem, ale deszcz, mróz czy upał nikomu nie przeszkadzały. Dziś nowoczesne, lecz wciąż pełne uroku miejskie targowiska muszą konkurować z centrami handlowymi i hipermarketami.
Wsklepach wielkopowierzchniowych chętnie kupujemy, bo na ogół jest w nich tanio, półki uginają się pod ciężarem produktów, a odpowiednia atmosfera zachęca do zapełniania nimi wózków i koszyków. Brakuje tam jednak specyficznego, swojskiego klimatu oraz czaru oryginalnych rozmów prowadzonych na ulubionym stoisku. I najważniejsze – w centrach handlowych próżno szukać pachnących lasem koszów pełnych grzybów, malin nazbieranych wcześnie rano, miodu „prosto z ula”, mleka „od krowy” czy wiejskich jaj „od baby”, którymi nie pogardzi żadna prawdziwa gospodyni. Takie rarytasy od lat cieszą się powodzeniem tylko w kilku miejscach Grodu Kraka. Miejscy urzędnicy chcą je właśnie wypromować, a tym samym zaprezentować inny wymiar Krakowa na arenie międzynarodowej. Urząd Miasta będzie bowiem partnerem unijnego projektu „Central Markets”. Wymyślili go włodarze Wenecji po to, żeby ocalić wyjątkowy charakter lokalnych targowisk i nie pozwolić, by zostały przygniecione ciężarem konkurencji kolejnych hipermarketów. A tak zaczynało być w niektórych zakątkach Włoch. Wenecja postanowiła zaprosić do realizacji pomysłu najpierw Turyn i region piemoncki, a następnie kilka miast Europy centralnej, m.in. Bratysławę, Maribor, Veszprem i Kraków, który z całej puli 1 mln 176 tys. 614 euro otrzyma 108 tys. 956 euro (ponad 400 tys. zł) na rewitalizację pięciu targowisk: Starego i Nowego Kleparza, placu Na Stawach i pod Halą Targową oraz Rynku Dębnickiego lub Rynku Głównego. Być może w przyszłości uda się włączyć w projekt także plac Nowy. Magistrat zainwestuje w program 19 tys. 227 euro wkładu własnego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.