24 września w parafii św. Wawrzyńca w Radziszowie kard. Dziwisz wygłosił homilię, którą dedykowałbym wszystkim polskim posłom i senatorom uważającym się „za wierzących katolików”.
Bez owijania w bawełnę, jasno, bez dwuznaczności, metropolita krakowski powiedział, że chrześcijański poseł ma zawsze głosować za życiem ludzkim. Co więcej, przypomniał, że mniejsze zło to też zło, a skoro tak jest, to niedobre prawo (to znaczy takie, które pozwala w pewnych sytuacjach zabijać nienarodzone dziecko) powinno być zmienione. Kardynał rozwiał też wątpliwości, jakie być może mają niektórzy chrześcijańscy posłowie z partii rządzącej, którzy nie wiedzą, czy bardziej słuchać sumienia szefa partii czy też swojego własnego. To im przypomniał, że w sprawach najistotniejszych dla życia człowieka i narodu nie może być „dyscypliny partyjnej”. Nauczanie pasterza archidiecezji krakowskiej zasługuje na odnotowanie w mediach. Tymczasem gazety i wielkie portale internetowe, które z takim zapamiętaniem tropią i nagłaśniają wszelkie „afery” z udziałem ludzi Kościoła, milczą jak zaklęte. Dla nich kard. Dziwisz jest już niewygodny, a nawet niebezpieczny, bo mówi jasno i konkretnie o sprawach moralnych. To zaś sprawia, że nie da się tak zmanipulować jego słów, by czytelnik nie zorientował się, o czym mówił. Więc lepiej milczeć. Tak jest bezpieczniej. Mistrzowie od ogłupiania społeczeństwa wiedzą, co robią. Zdają sobie sprawę z tego, co byłoby, gdyby wysokonakładowe gazety i największe portale zacytowały duże fragmenty homilii metropolity krakowskiego. Wtedy być może poruszyłoby się sumienie tych posłów, którzy kiedyś prosili kardynała Dziwisza o audiencję i zostali przyjęci. A przecież wszyscy rządzący i im sprzyjający dobrze wiedzą, że ludzie prawego sumienia są niebezpieczni dla władzy. Bo idą tam, gdzie jest prawda i jeśli mają głosować w Sejmie za jakąś ustawą dotykającą spraw moralnych, nie liczą się z partyjną dyscypliną, lecz z głosem sumienia. Według mistrzów propagandy, kardynał Dziwisz powiedział w Radziszowie za dużo. Na dodatek poparł Radio Maryja i Telewizję Trwam. To w niektórych „oświeconych” głowach wywołało zamęt i lęk. Jak oni w tej sytuacji mogą teraz lansować tezę o istnieniu „Kościoła łagiewnickiego” (tego lepszego) i „Kościoła toruńskiego” (tego gorszego, dzielącego ludzi), skoro kardynał z Krakowa mówi takie słowa? Jak można dalej przekonywać, że media o. Rydzyka popierane są tylko przez oszołomów? Ksiądz kardynał narozrabiał.
Jedno jest pewne - na pewno inaczej myśli o nim jego błogosławiony przełożony, który spogląda na to wszystko z wysokości domu Ojca. Być może z uśmiechem mówi: "Moja szkoła. Tak trzymać".