Małopolscy rolnicy spróbują powalczyć z urzędniczymi absurdami ograniczającymi swobodę handlu płodami rolnymi.
Według obowiązujących obecnie wyśrubowanych bezsensownie norm sanitarnych mogą bowiem w miarę swobodnie sprzedawać nieprzetworzone artykuły, np. warzywa, owoce, świeże mleko, ale zrobionego z nich dżemu czy sera już nie. Dla sprzedaży kilku kilogramów sera rolnik musiałby wybudować przetwórnię na skalę przemysłową. Z takimi absurdami nie muszą się borykać rolnicy z Austrii czy Francji. Mogą w swoim gospodarstwie, w wyznaczonych punktach lub na targowisku sprzedawać to, co wyprodukują.
Małopolska Izba Rolnicza będzie próbowała doprowadzić do uproszczenia prawa tak, aby pojedynczy rolnik lub grupa producentów mogli bez przeszkód sprzedawać u siebie w gospodarstwach lub tuż obok przetwory owoców swojej pracy. Warto tym próbom kibicować. Smutne jest tylko to, że kiedyś nikt nie wpadał na tak niemądre pomysły regulowania wszystkiego, co się da, z czym teraz spotykamy się na każdym kroku.