6 października, podczas benefisu Mariana Dziędziela w Nowohuckim Centrum Kultury, sala była wypełniona po brzegi. Świętowano jego 65. urodziny i 45-lecie debiutu filmowego aktora.
Widzów poderwał wykonany brawurowo przez orkiestrę dętą AGH pod dyrekcją Karola Pyki, motyw muzyczny Jerzego Matuszkiewicza z serialu „Stawka większa niż życie”. Po chwili na ekranie pojawiła się migawka z 16. serialowego odcinka „Akcja liść dębu”. – Wśród rozmawiających z Klossem robotników z grupy Tomali widać również przystojnego młodzieńca o kędzierzawych włosach. Grał go 20-letni student krakowskiej PWST Marian Dziędziel – wyjaśniali prowadzący benefisowy wieczór koledzy jubilata z Teatru im. Słowackiego Małgorzata Krzysica i Grzegorz Mielczarek. Po chwili rozlega się z kolei motyw muzyczny z „Janosika” i widać pędzącego jeźdźca. – Uciekałem przed Janosikowymi zbójnikami. Po chwili "zastrzelił" mnie Wiktor Sadecki – śmiał się Dziędziel.
Na sali byli profesorowie jubilata z krakowskiej PWST: Halina Kwiatkowska, Halina Zaczek i Edward Dobrzański, koledzy z roku: Jerzy Fedorowicz i Leszek Teleszyński, koledzy z teatru i kabaretu Teresa Budzisz-Krzyżanowska oraz kompozytor Zygmunt Konieczny. Na estradzie zaś m.in.: Alosza Awdiejew, śpiewak operowy Wasyl Grocholski, bracia Andrzej i Jacek Zielińscy ze Skaldów i serialowe „dzieci” jubilata, aktorzy: Małgorzata Kożuchowska, Tomasz Karolak i Robert Więckiewicz. – Marian! Nie widzieliśmy, że ty miałeś już sukces, nim osiągnąłeś sukces – żartował Tomasz Karolak. Bo wielu widzów popularnych ostatnio filmów ze świetnymi rolami Mariana Dziędziela nie wie, że ten aktor o doskonałym rzemiośle od 43 lat z powodzeniem gra na deskach krakowskiego Teatru im. Juliusza Słowackiego, że był związany z kabaretami „Piwnica pod Baranami” i „Jama Michalika”, że już wcześniej zagrał w wielu filmach.
– O mało co, a nie mielibyśmy aktora Mariana Dziędziela, a zostałby, jak również zamyślał, księdzem – mówiła Małgorzata Krzysica. – W trakcie egzaminu na studia kandydat Dziędziel rodem ze śląskich Gołkowic podobał się komisji. Biadała jednak: „Ale on nie mówi po polsku. Co my zrobimy?”. Bo kandydat recytował „Stepy akermańskie” Mickiewicza z wielką pewnością siebie, ale z mocnym śląskim akcentem. Słyszeli więc: „Wóz nurzo sie w zieleni”, „Już mrok zapado” i wreszcie na koniec – „Jadymy, nikt nie woło!” – dodała aktorka. – Prof. Władysław Krzemiński wezwał mnie po egzaminie i powiedział, że przyjmą mnie na studia, ale muszę poprawić polski akcent. Odpowiedziałem z przekonaniem: „Ja! Naucza sie” – wspominał ze śmiechem Dziędziel.
A fetowano go na estradzie iście po krakowsku. Prócz darów i gratulacji, otrzymał m.in. dyplom nagrody Grand Prix Teatru Polskiego Radia. Z ekranu gratulował mu zaś Franciszek Pieczka, śląski krajan i sąsiad z parafii w Godowie. – Reprezentujesz, Marianku, aktorstwo górnego lotu – powiedział. Bracia Zielińscy, którzy spotkali niegdyś jubilata w „Piwnicy pod Baranami”, zaśpiewali mu m.in. „Prześliczną wiolonczelistkę”. Na wiolonczeli towarzyszyła im Aneta Domańska, córka Dariusza Domańskiego, „sprawcy dzisiejszego zamieszania artystycznego” – jak powiedziała Małgorzata Krzysica. Bo to właśnie Domański, teatroman, pisarz, stały współpracownik krakowskiego GN , był organizatorem benefisowego wieczoru. W jego trakcie zaprezentowano również po raz pierwszy opublikowaną przez krakowskie Wydawnictwo „Czarny Koń” książkę Domańskiego o Marianie Dziędzielu. To kopalnia wiedzy o aktorze wzbogacona m.in. archiwalnymi fotografiami Wojciecha Plewińskiego ze spektakli w Teatrze im. Słowackiego z udziałem jubilata. – Pokora i talent charakteryzują wybitne aktorstwo Mariana Dziędziela – powiedział Dariusz Domański.
Zaś koledzy jubilata z Kabaretu Pod Wyrwigroszem proponowali, by odtąd 6 października zwał się świątecznie ku czci jubilata „Dzień-dziela”.