Internetowe newsy niekiedy są pisane pod presją czasu, co nie wychodzi im na dobre, bo czasem „nieco” rozmijają się z prawdą. Tak jak w tekście o kondycji szpitala dziecięcego w Prokocimiu.
„Wie, że gdzieś dzwonią dzwony, ale nie wie, w którym kościele”. Tak zwykło się mówić o kimś, kto kreuje siebie na osobę dobrze poinformowaną, ale gdy zaczyna mówić o szczegółach danej sprawy, wtedy okazuje się, że jego informacje nieco odbiegają od rzeczywistości.
Gdy taka sytuacja dzieje się na spotkaniu towarzyskim, wtedy nie ma to większego znaczenia, gdyż zakres oddziaływania takiej osoby jest ograniczony. Co innego, gdy dotyczy to internetowej rzeczywistości. Zamieszczona na portalu informacja zaczyna żyć swoim życiem, a nawet okazuje się, że ma zdolności rozrodcze, bo potrafi sama z siebie powoływać do istnienia inne newsy.
Wczoraj na stronie radia RMF zamieszczona została wiadomość, że „trzy poradnie szpitala dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu wstrzymały przyjęcia nowych pacjentów, bo kończy im się kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia. Pozostałe wyznaczają już terminy na listopad i grudzień”. W porannym newsie można było również usłyszeć (w eterze) i przeczytać (w internecie), że „pieniądze na leczenie z kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia skończyły się na urologii, dermatologii i immunologii. Lekarze tych specjalizacji dopiero w styczniu przyjmą małych pacjentów”.
Informacja zamieszczona rano w sieci, już za chwilę „przekazała życie” i na innym portalu pojawił się ten sam news, tylko z małymi zmianami w szyku wyrazów w zdaniach, w porównaniu do „wiadomości-matki”. Można było przeczytać , że „Trzy poradnie szpitala dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu wstrzymały przyjęcia małych pacjentów. Pozostałe wyznaczają już terminy na listopad i grudzień.” Bliźniaczo podobne, prawda? Problem w tym, że nie do końca prawdziwe.
Otóż, jak poinformowała „Gościa Niedzielnego” Magdalena Oberc, rzecznik prasowy Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie, sprawa ma się nieco inaczej. To „nieco” robi jednak różnicę. Jak zapewnia M. Oberc, poradnie i oddziały Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie nie wstrzymują przyjmowania pacjentów. I wyjaśnia: „Obecnie w większości poradni USD są terminy na listopad i grudzień. System finansowania służby zdrowia w naszym kraju jest tak skonstruowany, że na wizytę do specjalisty czasem trzeba czekać kilka tygodni. Tak jest również w przypadku poradni w USD w Krakowie. Jedynie w poradni urologicznej, immunologicznej i dermatologicznej pacjenci są już zapisani do końca roku, co oznacza, że nowi pacjenci będą mogli umówić się do tych specjalistów na styczeń”.
Z wiadomości RMF można by wnioskować, że specjaliści na urologii, dermatologii i immunologii od 9 października 2012 do 1 stycznia 2013 nikogo nie będą przyjmować (napisano: „lekarze tych specjalizacji dopiero w styczniu przyjmą małych pacjentów”).
Nie posądzam nikogo o złą wolę. Raczej w tym przypadku okazało się, jak bardzo niebezpieczne jest szukanie na siłę newsa, na który inni będą się powoływać. To zawsze podnosi prestiż danej redakcji czy portalu. Do tego dochodzi szybkie pisanie, aby inni nie ubiegli w publikacji. A tym wyścigu można się trochę zagubić, a już na pewno wszystkiego nie sprawdzić, tak jak trzeba. Jest jeszcze jeden mechanizm, który tu zadziałał. Wszyscy, którzy publikują swe teksty na portalach internetowych wiedzą, że są one tym lepiej płatne, im większa jest tzw. „klikalność”, czyli większa jest ilość osób czytających dany tekst. Więc im bardziej „gorący” tekst, tym lepiej.
Szybkie pisanie i pogoń za „gorącym tematem” powoduje, że w zamieszczonej w sieci informacji czegoś może brakować. To skłania do stwierdzenia, że dziś w internecie obowiązuje nowa zasada: „Pisz, że dzwony dzwonią, nieważne w jakim kościele”.