Wstrząsają, wzruszają, zmuszają widzów do refleksji. Ukazują radość i smutek, śmiech i łzy, ludzkie dramaty i zwykłą, choć niezwykłą codzienność.
W jesienny krajobraz miasta na dobre wpisały się kolejki osób stojących przed Galerią Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki po to, by kupić bilet na pokonkursową wystawę World Press Photo. W tym roku gości ona w „Bunkrze” już po raz 15. Trzeba ją zobaczyć, by przypomnieć sobie jaki był rok 2011.
Czy pamiętamy jeszcze przejmujące obrazy ze zniszczonej trzęsieniem ziemi i tsunami Japonii? Jej mieszkańców płaczących po cichu, bez łez i nie rozumiejących do końca ogromu tragedii, jaka ich spotkała? Świat, który wtedy płakał razem z nimi, żyje już swoim życiem i wciąż pędzi do przodu, a ludzie, którzy wtedy stali bezradnie na gruzach i zgliszczach swoich domów, szukając swoich bliskich i czekając na pomoc, wciąż przeżywają ten dramat w swoich sercach…
Czy pamiętamy jak wyglądała prawdziwa twarz rewolucji, czyli tzw. „arabska wiosna”? Te wydarzenia na zawsze zmieniły historię Libii, Syrii, Egiptu, a dokumentujące je fotografie ukazują całą paletę ludzkich emocji. Tak jak zdjęcie, które można nazwać „Pietą XXI wieku” i które zdobyło główną nagrodę.
Świat wstrzymał też oddech 22 lipca, gdy Andres Breivik na małej norweskiej wysepce Utøya z zimną krwią zabił 69 osób.
– Gdy po ogłoszeniu wyników konkursu WPP okazało się, że wśród nagrodzonych zdjęć znalazły się także te dokumentujące masakrę na Utøya, do Fundacji Works Press Photo zaczęli dzwonić oburzeni mieszkańcy Norwegii. Mówili, by wycofać zdjęcia, na których widoczne są ciała ofiar, bo to zbyt bolesne. Zadzwoniła jednak także kobieta z Boliwii, która słusznie zauważyła, że wielokrotnie pokazywane były zdjęcia zwłok np. czy Afryki i nikt się z tego powodu nie oburzał. Zyskujemy wrażliwość dopiero w sprawach nam bliższych, nawet jeśli tylko geograficznie. Widząc ciała na zdjęciach z krajów arabskich, przechodzimy nad tym bez większych emocji, co jest bardzo niepokojące - mówi Erik de Kruijf z Fundacji WPF.
Na uwagę zasługują też zdjęcia pokazujące codzienność dwojga zwykłych-niezwykłych ludzi. Monica i Marcus z Argentyny małżeństwem byli przez 65 lat. W 2007 r., gdy Monika miała 84 lata, zdiagnozowano u niej chorobę Alzhaimera. Marcus, choć sam również był słaby i schorowany, postanowił, że sam (z pomocą pielęgniarki) będzie się opiekował żoną, aż do końca. Bo gdzie miałaby lepiej jego księżniczka? Tylko w domu będzie miała jego miłość. Karmił ją więc każdego dnia, nawet wtedy, gdy mogła jeść tylko papkę. Pielęgnował, przewijał, przytulał... Monica zmarła w lipcu 2011 r.
Więcej o pokonkursowej wystawie World Press Photo 2012, którą do 7 grudnia można oglądać w Galerii Bunkier Sztuki napiszemy w numerze 47 krakowskiego „Gościa”.