Władze Krakowa planują terapię szokową: mandaty i zakazy. A może warto skorzystać z doświadczeń innych?
Na początek stara, ale wciąż – niestety – aktualna anegdota: krakowianin zasłabł podczas wakacji na jednej ze śródziemnomorskich plaż. Nie pomaga reanimacja, nie daje skutków sztuczne oddychanie. W końcu jeden z jego kolegów krzyczy: „Zanieście go szybko na ulicę i podstawcie pod rurę wydechową jakiegoś samochodu. Tam dojdzie do siebie, bo będzie wdychał takie samo powietrze, jakie ma pod Wawelem”.
Faktycznie, jak ustalili ostatnio naukowcy, krakowianie oddychają najgorszym powietrzem spośród wszystkich mieszkańców polskich miast – szkodliwe pyły przekraczają dopuszczalne normy przez niemal 200 dni w roku. Wdychamy praktycznie całą tablicę Mendelejewa, ze szczególnym uwzględnieniem takich trucizn, jak: dwutlenek azotu, metale ciężkie, dioksyny i furany. Zawarte w pyle zawieszonym mikrocząsteczki są tak drobne, że bez problemu przenikają do płuc i oskrzeli.
Wydając wojnę zanieczyszczeniom powietrza, gmina miasta Kraków dofinansowuje wymianę pieców węglowych na bardziej ekologiczne systemy ogrzewania, a Małopolski Urząd Marszałkowski prowadzi kontrole tego, czym palimy w piecach i domowych kominkach. W tym sezonie grzewczym czeka nas też pewien eksperyment, nazwany roboczo "kilkudniową terapią szokową". Polega on na całkowitym zakazie palenia traw i liści w ogrodach, zakazie wjazdu samochodów do ścisłego centrum, promocji komunikacji miejskiej poprzez bezpłatne przejazdy nią w czasie największego zatrucia powietrza. Pod koniec listopada gotowa lista takich propozycji trafi do konsultacji społecznych.
Podwawelski gród musi uporać się też z problemem palenia liści, w czym ma pomóc mandat w wysokości 500 zł. Lepiej byłoby jednak pójść w ślady Tarnowa, gdzie w ramach "Akcji Liść" śmieci tego rodzaju odbierane są za darmo przez służby samorządowe. Wystarczy zebrać liście do worków, wystawić je przed dom i zadzwonić pod odpowiedni numer telefonu.
Patrząc na dramatyczne wyniki pomiarów zanieczyszczenia powietrza pod Wawelem, trzeba domagać się, aby wszystkie lokalne urzędy podjęły wszelkie możliwe starania w celu zmiany tej sytuacji. Inaczej podusimy się w centrum miasta lub – w najlepszym razie – nabawimy się poważnych schorzeń układu oddechowego. A wtedy jedynym ratunkiem będzie zastosowanie terapii opisanej na początku artykułu.