Po hucznym otwarciu pętli tramwajowej „Czerwone Maki” Ruczaj stał się najlepiej skomunikowaną częścią Krakowa. Szkoda, że stało się tak kosztem innych dzielnic i osiedli, w których na części linii ograniczono liczbę kursów i zabrano tramwaje niskopodłogowe.
Miało być lepiej, szybciej, wygodniej. Władze miasta od dłuższego czasu przekonywały, że gdy tylko uruchomiony zostanie tzw. szybki tramwaj na Ruczaj, o korkach zapomną nie tylko mieszkańcy tego dynamicznie rozwijającego się osiedla, ale i pozostali krakowianie, którzy na zmianach tylko skorzystają. Rozkłady jazdy miały być bowiem tak skonstruowane, by w systemie przesiadek z jednego autobusu (tramwaju) od razu przesiadać się do kolejnego. Prawie jak w Rzymie, gdzie jeśli jeden pociąg metra odjedzie nam sprzed nosa, to w ciągu kilku zaledwie minut podjedzie kolejny. Odpowiedzialni za komunikację miejską z uporem (i licząc na naiwność krakusów) zapewniali, że to ma sens i się uda.
Tyle teorii, według której podróż miała być tak komfortowa, jak jeszcze nigdy.
Niestety, naszemu miastu do Rzymu jeszcze bardzo daleko – przesiadki nie są niczym przyjemnym (zwłaszcza w zimie, gdy mróz trzaska na przystankach), w zakorkowanym w godzinach szczytu Krakowie opóźnione jest wszystko, co tylko się porusza, a podróż (przesiadkowa) nie "wydłuża się tylko o 3 minuty” (na jednym ze skrzyżowań w minionym tygodniu powstał tak duży zator /nie, nie z powodu awarii tramwaju/, że nasza Czytelniczka do pracy dotarła spóźniona o – bagatela! – ponad 40 minut).
Rzeczywistość okazała brutalna, a o komforcie podróżowania podwawelską komunikacją miejską można jedynie pomarzyć. Nic dziwnego – nie od dziś wiadomo, że budżet Krakowa jest jak za krótka kołdra i jeśli jeden dostanie jej odrobinę więcej, drugi nie będzie miał czym się przykryć (a przyszłoroczny budżet nawet nie jest już kołdrą, ale sitem z ogromnymi dziurami – pieniędzy brakuje w nim na wszystko).
Na rewolucji na pewno stracili pasażerowie obleganej linii nr 8, która do niedawna jeździła z Bronowic Małych do Borku Fałęckiego, i to oni najgłośniej przeciwko zmianom protestują (teraz „ósemka” jedzie do Borku z Cichego Kącika). Obecnie część tzw. potoku pasażerskiego przejęła linia nr 13, jadąca z Bronowic do Bieżanowa Nowego (przez „Filharmonię” i „Koronę”). Problem w tym, że tramwaj zapełnia się już w Bronowicach, a pasażerowie, którzy chcą do niego wsiąść np. na pl. Wszystkich Świętych, mają problem, czasem nawet podwójny – nawet jeśli do pojazdu się zmieszczą, ciężko jest utrzymać się w pionie, trzymając się współpasażera (wiem, bo przerabiam to na własnej skórze).