W niedzielę w stolicy polskich Tatr odbywało się referendum w sprawie odwołania burmistrza Janusza Majchra. Ale do urn nie poszła wystarczająca liczba wyborców. Referendum jest nieważne, a burmistrz pozostaje na stanowisku.
Wniosek o przeprowadzenie referendum przyjęła Rada Miasta, kiedy włodarz nie uzyskał absolutorium za wykonanie budżetu. Do urn poszły 3304 osoby, frekwencja wyniosła 14,7 proc. 2661 osób (80,5 proc.) było za odwołaniem, przeciwnego zdania było 605 osób (18,3 proc.), 37 głosów było nieważnych. Aby referendum było ważne, do urn musiałoby pójść 5045 wyborców, bo tyle wzięło udział w II turze ostatnich wyborów samorządowych. – Od razu bierzemy się do pracy – mówił tuż po ogłoszeniu wyników nieoficjalnych Janusz Majcher.
Jan Gąsienica-Walczak, szef klubu radnych Jedności Tatrzańskiej, twierdzi, że decyzja o referendum była demokratyczna. – Osobiście namawiałem do udziału w referendum, ale nie wskazywałem, jak mieszkańcy mają głosować. Moim zdaniem, grupa osób, która poszła do urn, jest na tyle duża, że nie można jej lekceważyć – komentował w „Tygodniku Podhalańskim” opozycyjny radny.
Niektórzy z mieszkańców są oburzeni, mówią, że do referendum w ogóle nie musiało dojść. – To wyrzucanie naszych pieniędzy. Ciekawe, ile kosztowało jego przeprowadzenie? Za dwa lata i tak mieszkańcy wystawią rachunek obecnemu burmistrzowi – mówiła przed lokalem wyborczym jedna z mieszkanek.