Kraków będzie miał ulicę biskupa Albina Małysiaka (1917–2011). Uchwałę w tej sprawiepodjęła 30 stycznia Rada Miasta.
Imię znanego duszpasterza otrzyma droga będąca przedłużeniem znajdującej się na krakowskim os. Kliny ul. Komuny Paryskiej. Inicjatywę radnych poparł kard. Stanisław Dziwisz.
„Ten wybitny kapłan, duszpasterz kilku pokoleń krakowskiej młodzieży oraz Honorowy Obywatel Miasta Kraków zasługuje ze wszech miar również i na taki dowód pamięci i szacunku” – napisano w uchwale.
– To dobra forma uhonorowania tego „radosnego biskupa”, będącego biskupem pomocniczym naszej archidiecezji w latach 1970–1993, wcześniej zaś świetnego duszpasterza w naszej parafii – powiedział Adam Markowski, bibliotekarz, członek Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy, mieszkający na terenie krakowskiej parafii Matki Bożej z Lourdes.
Jego lata pracy w krakowskiej parafii, której częścią było Miasteczko Studenckie (1958–1970), przeszły do duszpasterskiej legendy. Ówczesny ks. dr Albin Małysiak CM był zaś prawdziwym „duszołapem”. Znane były jego „spacery duszpasterskie”. Nie mogąc skutecznie przyciągnąć studentów z kościelnej ambony, sam szedł do nich. Spacerował popołudniami w okolicach, gdzie gromadzili się, wracając z zajęć, np. na przystankach tramwajowych, i zagadywał, zapraszając na zajęcia duszpasterstwa akademickiego. W rezultacie do kościoła „Na Miasteczku” przychodziły tysiące młodzieży.
Ich duszpasterz przekradał się także do akademików. Robił to w cywilnym ubraniu, gdyż portierom z domów studenckich zakazano wpuszczać księży. "Poszedłem w cywilu do akademika przy ul. Bydgoskiej. Portierowi powiedziałem, że chcę odwiedzić studenta, ale podałem fikcyjne nazwisko. Ów długo szukał w spisie i, oczywiście, studenta o takim nazwisku nie znalazł. Zaproponował mi jednak, bym poszedł na piętra i sam go odszukał. Na pierwszym piętrze nałożyłem koloratkę i przez trzy godziny chodziłem od pokoju do pokoju. Otwierano mi chętnie. Wchodziłem uśmiechnięty, pytałem, co studiują, skąd pochodzą, proponowałem książki religijne" – wspominał.
Równie skuteczny był w innych dziedzinach duszpasterstwa parafialnego. Tysiące dzieci brały udział w katechizacji, w procesjach Bożego Ciała szło corocznie po kilkanaście tysięcy osób. „Potrafił osobiście pójść do rodziny, gdy dziecko nie przyszło na lekcję religii, nie aby je zganić, ale żeby je odzyskać. Jest on duszpasterzem, który zawsze pójdzie za swoją owieczką w ciernie, aby ją z nich wyplątać” – wspominała dr Wanda Półtawska.
Ta skuteczność proboszcza Małysiaka była solą w oku władz komunistycznych. Szczególnie irytowało ich to, że do kościoła „Na Miasteczku” chodziły tłumnie żony i dzieci partyjniaków oraz oficerów milicji i wojska ludowego. Dlatego proboszcz był wzywany często na rozmowy „dyscyplinujące” do Wydziału ds. Wyznań, karany finansowo za wydumane przekroczenia, chciano go nawet wsadzić do aresztu. Gotowy już nakaz aresztowania cofnięto pod wpływem doniesień agenturalnych o wzburzeniu studentów z tego powodu. Niewysoki wzrostem kapłan był jednak odważny i nie bał się tych komunistycznych gróźb.
Nie bał się zarówno wtedy, jak i w czasie wojny, gdy wraz z s. Bronisławą Wilemską uratował od śmierci pięcioro Żydów, ukrywając ich w Zakładzie Opiekuńczym im. Helclów, jak i w czasach swojego biskupstwa, gdy przeżył zamach na swoje życie ze strony komunistycznej bezpieki. Działalność duszpasterska ks. Małysiaka zwróciła uwagę nie tylko komunistów. Bacznie obserwował ją także ówczesny metropolita krakowski kard. Karol Wojtyła, który już w 1967 r. mówił mu: „Zostaniesz biskupem”. Zostawszy nim w 1970 r., bp Małysiak wykorzystywał w swej pracy proboszczowskie doświadczenie duszpasterskie. Do końca swojego długiego życia był bardzo aktywny. I uwielbiany w Krakowie. Tytuł Honorowego Obywatela Miasta nadano mu w 2005 r.