Parking przed szpitalem im. Rydygiera. Drastyczne plakaty z okrwawionymi maleńkimi dziećmi. Na ich tle spora grupka osób odmawiających Różaniec.
Wcześniej przemawiał Mariusz Dzierżawski z „Fundacji Pro – prawo do życia”. Mówił o odbieraniu go dzieciom przez lekarzy m.in. ze szpitala, przed którym stoimy. – Porządnym ludziom próbuje się narzucić zabijanie dzieci. To niszczenie demokracji – twierdzi.
Zachęcał i starsze panie, i młodzież, która przyszła dzisiaj na pikietę, do przybycia również za dwa tygodnie. – W końcu będą mieli nas dość – przekonywał. W końcu, jak mówił, protestujący obudzą ich sumienia.
Czyje? Przede wszystkim dyrekcji szpitala zezwalającej na aborcje dzieci podejrzanych o wrodzone choroby – na przykład zespół Downa – i nakazującej zabijanie tym, którym sumienie na to nie pozwala. O takich praktykach dowiedzieli się organizatorzy pikiety.
– Jestem tutaj i sprzeciwiam się eugenice, bo sama jestem chora – mówi Alicja Tylak, jedna ze zdolniejszych studentek Uniwersytetu Jagiellońskiego. W myśl zasady lekarzy zabijających chore dzieci mogła się nigdy nie urodzić. Jak mówi, chce wesprzeć także tych pracowników szpitala, którzy odmawiają aborcji. I którzy mają przez to problemy.
„Pragniemy podziękować anestezjologowi ze szpitala im. Rydygiera, który odmówił współudziału w zbrodni, narażając się na szykany”, czytamy w broszurze „Fundacji Pro – prawo do życia”. Anestezjolog, o którym w Krakowie jest już głośno, nie jest jedyny.
Podczas pikiety swoje poparcie dla protestujących przeciwko zbrodni wyraził też inny lekarz. Bo organizatorzy, tak jak czynił to bł. Jan Paweł II, określają aborcję – także eugeniczną – jako zbrodnię.
Na razie jest ona wykonywana zgodnie z ustawą. Jednak za dwa tygodnie Adam Kulpiński i jego pomocnicy będą zbierać podpisy dla ustawy zakazującej zabijania nienarodzonych. W Krakowie młodzi ludzie mają nadzieję zabrać milion tych podpisów. – Krakowianie widzą to, co się dzieje, i sprzeciwiają się aborcji – mówią.
Jeden z nich uczy się w technikum łączności. Mimo młodego wieku zdaje sobie doskonale sprawę z tego, o co walczy. – Życie jest łaską od Boga. Człowiek, który zabija nienarodzone dzieci, jest jak złodziej okradający samego Boga – tłumaczy.
Mariusz Dzierżawski przyznał, że zorganizowane do tej pory trzy pikiety odbyły się bez entuzjazmu mediów. Wcześniejsze manifestacje miały miejsce w Warszawie, gdzie działa fundacja. Towarzyszyły im także wystawy: podobną najprawdopodobniej już niedługo będą mogli zobaczyć krakowianie.
Ci, którzy nie mają czasu, żeby uczestniczyć w tych akcjach, mogą się modlić. Od Środy Popielcowej trwa akcja „40 dni dla życia”. Każdy w określonym czasie, w miejscu, w którym akurat przebywa, modli się za nienarodzone dzieci i ich rodziców. Tak jak Alicja Tylak. Dzisiaj już od 10.00 walczyła duchowo z aborcją.